Translate

CZUJĘ SIĘ BARDZIEJ POLKĄ CZY GRECZYNKĄ ?

 
Bardzo często zadajecie mi to pytanie.

Trudno jest jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Mieszkam na Korfu od ponad 40 lat, czyli o wiele więcej lat mieszkam tutaj na tej wyspie niż w kraju.



Przyjechałam tutaj z własnego wyboru, po wyjściu za mąż za Greka z Korfu. Nasz ślub cywilny odbył się w kraju w Lublinie w pierwszym tygodniu stanu wojennego w Polsce, a ślub kościelny na Korfu. W tamtych czasach w Grecji nie istniały śluby cywilne i by być uznawana za zamężną w Grecji trzeba było pobrać się w kościele w Grecji. Nadmienię, że w tym okresie wychodząc za mąż za Greka otrzymywałam automatycznie greckie obywatelstwo. Obecnie jest inaczej, otrzymuje się je po 10 latach małżeństwa z pewnymi warunkami. Ten okres mojego życia byłby świetnym materiałem na książkę z wieloma ciekawymi akcentami. Opisuję to w niektórych artykułach z serii WSPOMNIENIA.

Wyjeżdżając z kraju zabrałam ze sobą mój dyplom szkoły wyższej (ekonomia -  wydział organizacji i zarządzania), przetłumaczony w Ambasadzie greckiej i słono opłacony w urzędzie skarbowym oraz walizkę ważącą tylko 25 kilogramów! Tylko to wtedy miałam prawo zabrać ze sobą wyjeżdżając z kraju gdzie panował stan wojenny.  Musiałam też wtedy pozbyć się  wszelkich własności w kraju, zlikwidować wszystkie konta bankowe posiadane w Polsce. To była cena mojego LEGALNEGO opuszczenia kraju w tamtych czasach tak by posiadać podwójne obywatelstwo polskie i greckie. Bo wjeżdżając z kraju nie chciałam "palić za sobą mostów".

Ułożyłam sobie życie na Korfu, stworzyłam dom dla mojego jedynego dziecka, które przyszło na świat półtora roku od  mojego tutaj przyjazdu. Mówi się, że gdzie jest twój dom tam jest twoja ojczyzna. W pełni się z tym zgadzam.

Mieszkając na Korfu tyle lat przesiąkłam tutejszym klimatem. Poznałam i pokochałam tutejsze zwyczaje, pogodziłam się z istniejącymi różnicami kulturalnymi, religijnymi, zwyczajowymi. Nie zawsze było to łatwe. Czasami trzeba było walczyć o swoje zdanie by zachować równowagę między tym jak byłam wychowana w Polsce i tym co ode mnie oczekiwano w nowych warunkach mojego życia w Grecji.  Jednak żyjąc szczęśliwie łatwiej akceptuje się nowe miejsce stałego zamieszkania. Dodatkowo ja od początku czułam się na Korfu jak u siebie w domu. Byłam bardzo serdecznie przyjęta przez liczną rodzinę mojego męża.  Odpowiadał mi tutejszy klimat, przyroda, pokochałam atmosferę tego miejsca i mieszkających tutaj ludzi. 

Pracując tutaj przez wiele lat zawodowo w branży turystycznej poznałam wielu mieszkańców wyspy. Dodatkowo wychowując tutaj moją jedynaczkę miałam szeroki kontakt z rodzicami szkolnej gromadki mojej córki.

Bardzo wcześnie stworzyłam tutaj duży krąg znajomych. Myślę, że podobnie byłoby gdybym wyszła za mąż za kogoś np. ze Szczecina, też prawdopodobnie byłabym zmuszona opuścić mój rodzinny Lublin.  Może w moim przypadku było to trochę trudniejsze bo spotkałam się z innym językiem, inną kulturą, inną kuchnią innym klimatem. Poza tym w tamtym okresie granice Europy dzieliły nas i każdy wyjazd wymagał formalności. Ale jak człowiek jest młody i zakochany to do wielu zmian w życiu może się łatwiej i szybciej przystosować.

Czy nie tęskniłam za krajem w pierwszych latach mojego pobytu na wyspie? Wielokrotnie nie miałam nawet na to czasu zaganiana w spełnieniu obowiązków rodzinnych, wychowywaniu mojej córki i wieloma godzinami pracy zawodowej. 

Zawsze jednak w święta Bożego Narodzenia  brakowało mi mojej rodziny i mojego domu rodzinnego. Utrzymywałam ciągły kontakt z moją rodziną, w tamtych czasach przez korespondencję lub telefony zamawiane raz w tygodniu na które trzeba było czekać czasami kilka godzin. To były zupełnie inne czasy. Poza tym przez wiele lat moja mama przyjeżdżała do mnie co roku na 3 do 6 miesięcy, więc wszystko co było mi potrzebne do szczęścia miałam na miejscu - moje życie,  moją córkę, meża i moją ukochana mamę. 

Zaangażowana w życiu na wyspie brałam i biorę udział w życiu kulturalnym i  społecznym na Korfu. To sprawiło, że jeszcze bardziej pokochałam to miejsce na ziemi. Moi znajomi często mówili mi i nadal mówią, że jestem bardziej Korfiatką od nich mieszkających tutaj od ich urodzenia.

Mieszkając tyle lat w Grecji na bieżąco śledzę wszystko co w tym kraju się dzieje bo dotyczy to bezpośrednio mojego życia. Jestem obywatelką tego kraju, tutaj mam prawo wyborcze i tutaj jest moje miejsce na ziemi.  Nie brałam pod uwagę ewentualności wyjazdu  do Polski nawet wtedy kiedy po 18 latach zdecydowałam rozwieść się z moim pierwszym mężem. Tutaj stworzyłam swój świat, tutaj wychowywałam moją córkę, tutaj żyję wśród moich wieloletnich znajomych utrzymując od zawsze bardzo dobry kontakt nawet z rodziną mojego pierwszego męża. I tak przynajmniej w 50 % czuję się Greczynką. Mam dwie ojczyzny, tą w której żyję i kocham i tą drugą w sercu o której nigdy nie zapominam.

Kiedy po latach zabrakło mojej mamy (tatę straciłam mając 18 lat) i przestał istnieć mój rodzinny dom w Lublinie moje więzi z krajem przestały być tak silne. Rodzeństwo czy rodzinę mogłam zobaczyć w czasie ich wakacji na Korfu lub w czasie moich krótkich wyjazdów do kraju, gdzie już wszystko jest inne, bardziej obce i zawsze po 7 dniach ciągnie mnie już do mojego domu - na Korfu. Moje ostatnie wyjazdy do kraju były niestety związane z pogrzebami moich najbliższych osób. Teraz bardziej ciągnie mnie do Anglii gdzie mieszka na stałe moja córka z mężem i moimi wnukami. 

Po rozwoju internetu moje kontakty z krajem stały się częstsze. Śledzę na bieżąco wszystko to co dotyczy kraju. Odnalazłam wiele z moich koleżanek ze szkoły podstawowej, średniej, czy ze studiów i choć jesteśmy rozrzucone po świecie mamy ciepły kontakt ze sobą.

Rodzinka może o wiele łatwiej i taniej przyjechać na Korfu na wakacje by spędzić razem czas w stylu greckim - na siga, siga. Bo tempo życia w kraju już mi nie odpowiada.  Po każdym moim przyjeździe do Polski moja ojczyzna jest dla mnie coraz bardziej obca. Rodzina w większości wymarła, nowo rodzące się dzieci mnie nie znają i ja ich nie znam,  znajome miejsca nie istnieją, znajomi z kraju są zaganiani w swoim prywatnym życiu. To normalne, każdy ma swoje życie, swoje troski i cele i żyjąc w kompletnie innym środowisku bardzo się one między sobą różnią.

Jestem dumna z tego, że jestem Polką. Kiedy słyszę pochlebne zdania o Polakach jestem z  tego powodu szczęśliwa, kiedy przekazywane są jakieś niemiłe wiadomości o Polakach czy Polsce to zawsze mnie to martwi. Bo urodziłam się i jestem wychowana w Polsce w polskiej rodzinie z  dziada pradziada i kocham moją ojczyznę. Polacy mieszkający na wyspie czy przyjeżdżający na wyspę często mówią, że ja już jestem bardziej Greczynką niż Polką i z biegiem lat nawet mój wygląd przypomina bardziej Greczynkę. Wydaje mi się, że to jest normalne, to samo dzieje sie z Polkami mieszkającymi przez wiele lat za granicą i w innych częściach świata.

To, że mam dwie ojczyzny uważam za wielką zaletę. Jest wiele osób, które wyjechały z kraju i mieszkają za granicą, czują się tam obcy i ciągle tęsknią za swoim domem i rodziną w kraju. Ja należę do tej drugiej grupy osób, które bardzo dobrze przystosowały się do  nowych warunkach życia i na Korfu czuję się szczęśliwa. To jest moje miejsce na ziemi - to jest moja przystań!