Translate

KEFTEDES - PRZEPIS NA TE PYSZNE KULKI Z MIĘSA MIELONEGO

Keftedes to jedno z najbardziej popularnych dodatków do ouzo lub tsipouro w Grecji. W czasie wakacji w Grecji z pewnością mieliście okazję je skosztować. 



Grecy lubią jeść różności w czasie spotkań w różnych miejscach. Często w czasie spotkań towarzyskich zamawiają różne przysmaki na małych talerzykach tak by cały stół był pełen smakołyków i każdy je to co chce czekając na swoje podstawowe danie, które będzie po pewnym czasie przyniesione. Najczęściej na początek nie brakuje frytek, keftedes, sałaty, tzatzyki itp.

Keftedakia są proste do wykonania.

 By je zrobić potrzebujemy:


 - 1/2 kg mięsa mielonego pół na pół wieprzowego i wołowego;
- dwa jaja;
- jedną cebulę;
- 2 ząbki czosnku;
- 1/4 filiżanki oliwy;
- 1/4 filiżanki mąki;
- pietruszkę;
- sól, pieprz i oregano do smaku;
- trochę wody o ile potrzeba dodać by je lepiej lepić.
- jeśli chcecie dodajecie jakiekolwiek inne zapachowe dodatki, np posiekany koper.

Do miski w której znajduje się mięso mielone dodajemy zmiksowane wszystkie inne surowce. Mieszamy dokładnie wszystko razem i o ile masa nie odchodzi od ręki dodajemy na palce trochę mąki. Tak przygotowaną masę przykrywamy membraną i wkładamy do lodówki na przynajmniej pół godziny by wszystkie smaki i zapachy  dobrze się połączyły i lepiej później się lepiły.




Następnie mokrymi rękami formujemy kulki, które obtaczamy w mące. 




Smażymy je na rozgrzanej oliwie na złoty kolor z dwóch stron. 
Wyjmujemy je z patelni na papier kuchenny by odsączyć nadmiar tłuszczu.

Są teraz gotowe do jedzenia. Możecie je jeść cieplutkie prosto z patelni w różnymi dodatkami, najczęściej z frytkami lub ryżem.

Są jednak równie pyszne gdy ostygną i nawet kilka dni leżą w lodówce. 



SMACZNEGO !!!

DELPHI ( DELFI) - STAROŻYTNE ZABYTKI W GRECJI

Kiedy mówimy o Grecji wszyscy mamy przed oczymy błękit nieba i morza greckiego i oczywiście wspaniałe starożytne zabytki tego kraju świadczące o jego wspaniałej historii.

Mówiąc o zabytkach pokazujących starożytne bogactwo Grecji po pierwsze mówimy o Akropolu, następnie o Knossos, Olimpia i Delphi.
Mieszkając tyle lat w Grecji zawsze wszelkiego rodzaju wypady na ląd grecki staram się powiązać z odwiedzeniem jakiegoś miejsca z zabytkami, a takich w Grecji jest wiele.

W czasie mojego ostatniego wyjazdu na ląd miałam okazję odwiedzić starożytne Defi. Kilka razy dojeżdżałam do tego miejsca z różnych stron będąc na szczycie Parnassos, czy kilka razy w Arachova. Raz nawet zdecydowaliśmy się dojechać do tego miejsca i wtedy tak lało, że odwiedzenie tego miejsca w spokoju w dobrych warunkach było zupełnie niemożliwe.

Ale jak to mówi polskie przysłowie  "CO SIĘ WLECZE NIE UCIECZE". 

I tak z bijącym szybciej sercem znalazłam się w Delphi. 



Teren zabytkowy znajduje się koło bardzo małej wioski Delphi wybudowanej na zboczach góry w systemie tarasowym wzdłuż pięciu równoległych ulic. W tej wiosce macie szereg małych hotelików i pensionatów gdzie przeważnie turyści odwiedzający to miejsce zatrzymują się na przynajmniej na jedną noc.

Teren zabytkowy znajduje się 10 minut spacerkiem za wioską, też na stromym zboczu gdzie dobrze jest  mieć do spaceru dobre wygodne buty.

Koło terenu zabytkowego macie tutaj wspaniale zorganizowane muzeum z wieloma zabytkami wykopanymi w tym miejscu przez francuskich archeologów. 
Bo o istnieniu tego miejsca mówili oni od wielu lat szukając na to dowodów. Jednym z nich były kamienie z których wielokrotnie wybudowane były domy pierwszej wioski Delphi znajdującej się właśnie na tym terenie.  Kiedy po kolejnym małym trzęsieniu ziemi na zboczu ukazała się część murów starożytnej świątyni rozpoczęto badania archeologiczne w tym miejscu w 1890 roku. Tutaj Francuzi w tym celu założyli szkołę archeologiczną  gromadzącą wielu miłośników starożytnej Grecji i wielu znanych archeologów z całego świata. 

Wszak chodziło tutaj o starożytny pępek świata !!! Bo według Zeusa tutaj znajdował się początek starożytnego świata.



Po umowie z rządem greckim i oddaleniu pozostających mieszkających jeszcze na tym terenie mieszkańców Delphi rozpoczęto odkrywanie skarbów tej ziemi z wielkim sukcesem.

Proponuję Wam po pierwsze odwiedzić znajdujące się tam muzeum by później chodząc po tym terenie umieszczać w poszczególnych miejscach widziane poprzednio rzeźby. 
Przy wejściu do muzeum kupujecie bilet za 6 euro i jest to bilet na zwiedzenie muzeum i ten sam na zwiedzenie całego terenu.

Muzeum jest bardzo dobrze zorganizowane i w niektórych miejscach przyznam się, że ze wzruszenia miałam łzy w oczach. Takie wspaniałe rzeźby potwierdzają wielkie bogactwo tamtej epoki w Grecji.





Dobrze jest odwiedzić to miejsce w chłodniejsze dni, bo w upalne dni lipca czy sierpnia może to być bardzo trudne. Jest tutaj wiele schodów i całość znajduje się na południowym zboczu oświetlonym cały dzień słońcem.dobrze jest mieć ze sobą butelkę z wodą. By wszystko dokładnie zobaczyć potrzebujecie około dwóch godzin.



Chodząc po całym tym terenie ma się uczucie, że czas się tutaj zatrzymał. Przyznam się, że to miejsce zrobiło na mnie wielkie wrażenie : wszystkie rzeźby w muzeum, świątynia Apollona, starożytny teatr i stadion tam znajdujący się ( który w zimie nie jest udostępniany do zwiedzania).  

W starożytnych czasach wielcy bojownicy przybywali tutaj by prosić o pomoc bogów w zwycięstwie w planowanej bitwie. Składano tam wtedy w tym celu różne ofiary Bogom  i często proszono MANDIO (czyli WYROCZNIĘ) o przewidzenie wyników przyszłej bitwy.


W ciągu całego roku to miejsce odwiedza bardzo dużo ludzi. Zwróciłam uwagę na wiele szkolnych wycieczek z różnych krajów Europy, z Francji, z Włoch, z Hiszpanii. Jest też wiele turystów z jednodniowych wycieczek organizowanych z Aten szczególnie dla turystów ze statków rejsowych którzy przypływają do Pireusu na kilka dni.

Jeśli więc będziecie na kilka dni w Atenach by zwiedzić wszystkie tam znajdujące się zabytki możecie też wziąć udział w takiej jednodniowej wycieczce do tego miejsca. A warto !

SOUTZOUKAKIA (INACZEJ SUTZUKAKIA LUB KLOPSIKI) Z MAKARONEM

To kolejne bardzo lubiane przez Greków danie - SUTZUKAKIA  SOUTZOUKAKIA).



Jest to świetna propozycja na pyszny szybki obiad, nawet dla dużej rodziny.

Do Przygotowania tego dania potrzebujemy:




- 1/2 kg mięsa mielonego 50/50% wołowego i wieprzowego;
- 1 drobno posiekana cebula;
- 2 posiekane ząbki czosnku;
- kilka gałązek pietruszki też drobno posiekanej;
- 1/4 filiżanki oliwy z oliwek;
- 1/4 filiżanki mąki;
- 1//4 filiżanki wody (do nawilżania rąk);
- sól, pieprz, kimino do smaku.

Właśnie to kimino nadaje temu specyficzny smak. 

Do miski w której znajduje się mięso mielone dodajemy zmiksowane wszystkie inne surowce. Mieszamy dokładnie wszystko razem i o ile masa nie odchodzi od ręki dodajemy na palce trochę mąki. Tak przygotowaną masę przykrywamy membraną i wkładamy do lodówki na przynajmniej pół godziny by wszystkie smaki i zapachy  dobrze się połączyły.



Następnie mokrymi rękami formujemy podłużne klopsiki, które obtaczamy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanej oliwie na złoty kolor z dwóch stron. 



Niektórzy posypują je mąką. Ja uważam, że obtoczane w bułce tartej są smaczniejsze. To oczywiście jest kwestia gustu.
Takie podłużne klopsiki przypominają nasze o wiele większe smażone kotlety mielone, bo składniki są podobne. Tutaj w naszym przypadku formujemy je na mniejsze podłużne klopsiki długości najwyżej naszego palca by łatwo mieszały się z sosem później przygotowanym.

Wyjmujemy je z patelni na papier kuchenny by odsączyć nadmiar tłuszczu.

W tym samym czasie w innym rondelku przygotowujemy sos pomidorowy z przecieru pomidorowego, cebuli, czosnku, origano, pieprzu, soli, cynamonu i drobno pokrojonych kilku pomidorów.

Wszystko to razem gotujemy a nie smażymy tak by sos był bardziej lekkostrawny. Gdy sos jest już ugotowany dodajemy do niego oliwę z oliwek i mieszamy.

Do tak przygotowanego sosu wrzucamy nasze klopsiki i wszystko razem jeszcze dusimy na kilka minut.



W osobnym garnku gotujemy wodę i przygotowujemy makaron. Dla mnie do tych klopsików najlepszy jest mały makaron w kształcie ziarna, czy muszelek, czy świderków tak by sosik dobrze się w nich rozprowadzał.

Podajemy soutzoukakia ( inaczej sutzukakia  czyli te klopsiki) z tym makaronem polanym sosikiem.



Smacznego !



DŻEM Z KOUM-KOUAT-u ( KUM-KWAT-u) DOMOWEJ ROBOTY.

W czasie wakacji na Korfu z pewnością dowiecie się, że ta wyspa słynie też z słodkich wyrobów z owoców o nazwie KOUM-KOUAT (kum-kwat).

Różnie ich nazwa jest pisana. czasami znajdziecie Kumkwat, kum-kwat itp. Wszystko zależy od tego jak to piszemy czy dokładnie zmieniając czcionkę grecką na łacińsk czy piszemy to co mówimy.

Na temat tego owocu i róznych sposobów jak go jemy piszę w moim artykule tutaj
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/koum-kouat-korfianski-owoc.html

Tym razem chcę Wam podać przepis na marmoladę czy inaczej dżem z tego owocu. Wiem, ze ostatnio nawet w Polsce możecie go zakupić na rynku. Kto z Was lubi gorzko-słodkie dżemy to idealny surowiec na coś takiego.




Na temat tego owocu i co się z niego na Korfu produkuję piszę w artykule tutaj

https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/koum-kouat-korfianski-owoc.html



Jeżdżąc po Korfu w wielu miejscach koło domów znajdziecie pojedyńcze drzewka z tym owocem. Te duże plantacje są tylko na północy wyspy i nie są widoczne z głównej drogi.

Osobiście co roku robię dżem dla nas z naszych owoców. Najczęściej robię dżem z pomarańczy na który przepis też macie na moim blogu. Dżem z fig dla mnie jest za słodki choć też często robię by słoiczkami z tym dżemem obdarować moje znajome. 

Dżem z koum-kouat-u należy do tych najbardziej przez nas lubianych, bo nie jest tak słodki.

Proces robienia dżemu jest prosty.

Potrzebujemy :

- 1 kg owoców koum-kouat-u;
- 1/2 kg cukru ( lub 1/3 kg);
- laskę cynamonu;
- sok z jednej cytryny;
- 1/2 litra wody.

Po pierwsze czyścimy owoce z listków i płuczemy je w kilku wodach.

Następnie by pozbyć się nadmiaru kwasu zalewamy je wodą i odstawiamy na cały dzień.
Następnego dnia zmieniamy wodę i gotujemy owoce przez 15 minut. Zmieniamy ponownie wodę. Robimy to przez trzy kolejne dni.

Po trzech dniach odcedzamy owoce i kroimy je na 4 części. Oczyszczamy je z małych pesteczek. To jest najbardziej pracowita część robienia tego dżemu, ale warto!

Możemy to też zrobić szybciej , inaczej. Po umyciu owoców dłubiemy je kilkakrotnie widelcem i gotujemy to chwili kiedy zmiękną. Wtedy łatwiej wydłubać z niego pestki. Przyznam, że to dość żmudny proces.  Pestki wiążemy w bawełnianym kawałku materiału lub w tiulu by to włożyć do gotujących się owoców. To pomaga "zawiązać" dżem.

Następnie  pokrojone lub jak chcecie dodatkowo zmiksowane owoce wrzucamy do rondelka i gotujemy z wodą i laską cynamonu. Po pierwszym gotowaniu wyjmujemy cynamon by jego zapach nie był zbyt intensywny.
Gotujemy ciągle mieszając drewnianą łyżką by się nie przypaliły. Kiedy zmniejszać o 1/3 swoją objętość dodajemy cukier.

Wszystko ponownie gotujemy do chwili gdy wyparuje zupełnie woda. Ja robię to przez dwa kolejne dni by po pierwszym dniu, po ostygnięciu sprawdzić gęstość dżemu, bo nie lubię gdy jest on zbyt gęsty. Wtedy źle się smaruje na chlebie.

Kiedy konsystencja dżemu jest poprawna, czyli dając łyżeczkę dżemu na zimny talerzyk i ustawiając go na pionowo dżem będzie powoli spływał , przelewamy go do szklanych pojemników uprzednio umytych i postawionych w piekarniku na ściereczce na 30 minut w temperaturze 180C.

Nasz pyszny dżem jest gotowy i możemy go jeść.

Ja polecam kromkę chleba z takim dżemem do kawusi lub na wieczór do szklanki mleka . 



Jeszcze jedno ciekawe połączenie, tym razem na deser to kilka łyżek greckiego jogutu polanego tym dżemem. Dla mnie to coś bardzo smacznego. Szybki, zdrowy, smaczny deser.  Spróbujcie to połączenie!



SMACZNEGO !!!



UTRZYMYWANIE TRADYCJI TO SIŁA GRECKIEGO NARODU

Kiedyś jakiś polityk ( chyba Churchill) powiedział, że jeśli chcesz skutecznie zniszczyć jakiś naród zniszcz jego historię, zabierz mu jego język i tradycje.
W pełni się z tym zgadzam i wydaje mi się, że grecki naród jest tego najlepszym przykładem. 

Przez wiele wieków Grecy spotkali się i nadal spotykają się z próbami załamania tego narodu w różny sposób.
To, że Grecy utrzymują swoje tradycje nie tylko w Grecji, ale gdziekolwiek się znajdują daje im wielką siłę przetrwania.
Bo greckie tradycje w ciągu całego roku są dla nich okazją do spotkania, utrzymywania znajomości w obcym kraju, nawet poznania się między sobą by się wspierać czy by dzieci pobierały się między sobą. Tak wspólna ich zabawa przy okazji jakiegoś święta jednoczy ich.



I nie mówimy tutaj o tradycjach utrzymywanych na siłę w różnych miejscach. Grek na w DNA różne tradycje, które kocha, przekazuje z pokolenia na pokolenie i które utrzymywanie są nie tylko na wsiach greckich, ale spotkacie je też na terenie dużych miast greckich. To często dziwi obcokrajowców, że w czasie różnych świąt przed blokami mogą siedzieć wspólnie sąsiedzi i wspólnie biedziadując bawić się, na przykład w Czysty Poniedziałek.
Na ten temat piszę w moim artykule tutaj:
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2018/01/pierwszy-dzien-postu-w-grecji.html



Dzisiejszy świat z gonitwą za pieniądzem i konsumpcją wszelkiego rodzaju tutaj tego nie zniszczył. Nie jest ważne jak jesteś ubrany, czy przyniesiesz na wspólny stół krewetki czy po prostu groch, ważne jest spotkanie i wspólne uczczenie jakiejś tradycji.

Do tego należy też wspaniała tradycja jedzenie LOUKOUMADES na Korfu w przeddzień święta patrona wyspy. W innej części Grecji  nazywane są one TIGANITES. Tradycja utrzymywana od dawna i łącząca wszystkich mieszkańców wyspy.
Piszę o tym w moim artykule tutaj:
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/loukoumades-korfianska-tradycja-w.html



Wspaniałe tradycje widzicie co roku w czasie świąt Wielkanocnych kiedy znów na różnych placach w miastach czy w różnych wsiach zbiorowo obchodzi się to święto, wspólnie siedząc przy dużym stole  jedząc baranki i gdzie greckiej muzyki i tańca nigdy nie brakuje! Jedzone w czasie świąt Wielkanocnych specyficznych potraw takich jak magiritsa to też tradycja, tak jak barszcz z uszkami w Polsce.

Na temat świąt Wielkanocnych na Korfu piszę w wielu artykułach. dajcie hasło Wielkanoc i dużo więcej dowiecie o tym jak tutaj się to obchodzi. A jest o czym czytać bo właśnie na Korfu Wielkanoc obchodzona jest w szczególny jedyny na świecie sposób z wielką muzyczną tradycją.




Z pewnością wielu obcokrajowców to dziwi, że w przykładowo w Tłusty Czwartek ludzie gromadzą się na placach miast by wspólnie zjeść souvlaki i później razem potańczyć. Sąsiedzi, znani i nieznani, turyści odwiedzający Grecję, wszyscy razem uczestniczą w zabawie. I nie chodzi tutaj o to, że ktoś jest głodny i je te souvlaki. Chodzi o spotkanie i tradycyjne danego dnia jedzenie czegoś pieczonego by wspólnie później bawić się i by podtrzymywać tutejszą tradycję. Oczywiście są osoby, które w te dni przejadają się. To jednak sprawa każdego z nas. Można równie dobrze bawić się po zjedzeniu tylko jednego souvlaki. Są też wśród nas  wegetarianie, którzy też tutaj się bawią często piecząc specjalnie  dla siebie grzyby czy paprykę. Dla chcącego wszystko jest możliwe. To zależy tylko od nas czy chcemy uczestniczyć w tej zbiorowej zabawie czy chcemy pozostać sami w 4 ścianach swojego domu.

To samo dotyczy zabaw w okresie karnawału w Grecji. Wszędzie tutaj organizowane są bale, ludzie tańczą na ulicach, w tawernach, w różnych ośrodkach czy szkołach. Wiele osób przebiera się.


 




 Na Korfu dodatkowo jest piękna tradycja powrotu do weneckich karnawałowych strojów. W tej korfiańskiej scenerii to wygląda magicznie. Opisuję to Wam w moim artykule tutaj:
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2018/01/karnawa-na-korfu.html






Na Korfu mamy wspaniałe tradycje muzyczne, które są utrzymywane od wieków przez tutejszą ludność. Opisuję to Wam w moim artykule tutaj:

https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2020/01/muzyczne-tradycje-na-korfu.html

Grecki naród utrzymuje do dnia dzisiejszego wiele tradycji religijnych kościoła prawosławnego, wiele tradycji lokalnych w różnych regionach Grecji i co najważniejsze wiele tradycji rodzinnych. Grecy się tego nie wstydzą, są z tego dumni. To, że ktoś się czegoś "dorabia" tutaj wcale nie oznacza, że zrezygnuje z tych wspólnych zabaw i różnych wspólnie spędzonych świąt - wręcz przeciwnie będzie tam na pierwszym miejscu.












JAKA JEST OPINIA GREKÓW O POLSKIEJ KUCHNI ?

Gracja zawsze była i jest jednym z marzeń wakacyjnych dla wielu ludzi z całego świata. Piękne krajobrazy, wyspy, błękitne niebo i lazurowe morze przyciąga od wielu lat ludzi z całego świata do tego małego, ale tak uroczego kraju.
Poza wieloma zabytkami ze starożytności wielu z turystów zachwyca się tutaj kuchnią grecką, która jest tak różnorodna. Zawiera wiele dań z mięsem, z rybami i z masą warzyw często zebranych prosto z ogrodu przed podaniem ich na stół.

W ciągu ostatnich lat w Grecji mamy bardzo dużą liczbę turystów z Polski. Między innymi i to powoduje, że wzrasta zainteresowanie Polską wśród Greków.

Ostatnio bardzo popularne są wycieczki do Polski organizowane przez różne biura turystyczne z Aten, z Salonik czy innych miast Grecji - nawet z Korfu.

Wielu z moich znajomych odwiedziło mój kraj i często po powrocie spotykając się ze mną mówią mi swoje opinie o tym co widzieli i co posmakowali. Bo dla Greka oglądanie nawet cudeniek z pustym żołądkiem nie wchodzi w rachubę.

Grecy ostatnio bardzo często odwiedzają Kraków, Wieliczkę, Oświęcim, Warszawę, Wrocław, Zakopane i okolice południowej Polski.

Kiedy po opisaniu wszystkiego co widzieli wchodzimy na temat polskiej kuchni nie widzę dużo uśmiechów....

Wszyscy mówią, że po powrocie idą zajadać się szaszłykami (souvlaki po grecku) z frytkami w greckiej tawernie🤣🤣🤣🤣

Polska jest krajem północy, z zimnym klimatem i to powoduje, że nasza kuchnia jest do tego przystosowana i jest zupełnie inna od kuchni greckiej. Do najbardziej popularnych dań polskich wśród Greków w 100% należy kotlet schabowy (tak jak Niemcy nazywają go sznycel). 






To, że najczęściej jest on podawany z gotowanymi ziemniakami czy z puree niezbyt odpowiada Grekom. Jak wiecie w Grecji frytki je się na okrągło i do wszystkiego. Może To danie by im smakowało bardziej z ryżem i kolorową sałatką?? Dla każdego Polaka kotlet schabowy  jest  najlepszy z ziemniakami.

Wielokrotnie u mnie w domu robię kotlety i cieszy mnie to, że mój mężuś też się nimi zajada. W kompozycji z naszym czerwony wytrawnym winem i różnokolorową sałatką z warzyw z naszego ogródka smakuje rzeczywiście wyśmienicie.



Drugim niezawodnym daniem  polskim jedzonym przez moich znajomych jest polski bigos z dużą ilością grzybów. W pierwszych latach mojego pobytu na Korfu robiłam go bardzo często na różnego rodzaju przyjęcia by zawsze na stole było coś polskiego. Małam dodatkowo przez wiele lat wspaniałe suszone prawdziwki z Bieszczad przywożone przez mamę z kraju od mojego brata o zupełnie lepszym smaku niż tutejsze pieczarki.

Próbowałam też zrobić na jedno z naszych towarzyskich spotkań u mnie w domu polskie gołąbki w sosie pomidorowym. 




Przypominają one greckie danie DOLMADAKIA, czyli zawijany w liściach winogron lub małych płatach kapusty ryż z wieloma dodatkami zapachowymi i podawany najczęściej w sosie z cytryny i bitego jajka. 
Jednak i tutaj wszyscy mówili, że to nie jest TAKIE złe, ale dolmadakia są smaczniejsze. Dlatego ile razy robię nasze polskie gołąbki część dla mężusia robię w sosie z cytryną. Ten przepis znajdziecie na moim blogu tutaj


https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2018/03/goabki-w-stylu-greckim-i-polskim.html




Są one nieco większe od typowych dolmadakia, ale mają ten sam smak i mężowi smakują. Robienie tych maleńkich wielkości i grubości palca wymaga dużo czasu i cierpliwości, a dla mnie czas mój jest cenny. Smak się liczy!

Wielkim sukcesem na świątecznych stołach na Korfu cieszą się od zawsze moje SŁONE PALUSZKI. Przepis na te paluszki macie na moim blogu tutaj

https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/polskie-sone-paluszki.html

Jestem dumna z tego, że nie tylko są one jedzone u mnie w domu, ale wiele moich koleżanek wprowadziło je na świąteczne stoły na Korfu.



Na temat moich prób wprowadzenia kuchni polskiej, głównie w czasie świąt Bożego Narodzenia czytajcie w moich kilku artykułach pod hasłem WIGILIA. To wcale nie było proste by zadowolić grecką rodzinę polskimi przysmakami w czasie wigilii. 

Osobiście nie zapomnę mojej drugiej wigilii na Korfu kiedy narobiłam pierogów z kapustą i grzybami i uszek do barszczu i nikt tego nie chciał jeść. Z grzeczności kilka osób to spróbowało, ale na jednym pierogu się kończyło! Później przez całe święta miałam dla mnie moje pierogi, które jadłam sama codziennie!

Oczywiście o śledziach w oleju czy occie sprawa jest do dyskutowania, bo Grecy poza masą ryb morskich, które jedzą bardzo często też lubią wędzone ryby. 

Dla mnie w okresie moich pierwszych lat na korfu, szczególnie kiedy byłam w ciąży, moje myśli chodziły do moich ukochanych polskich dań takich jak kaszanka, kapusta kiszona, korniszonki, ogórki kiszone, zsiadłe mleko takie krojone nożem z ziemniaczkami posypanymi koperkiem i polanymi skwarkami. 

Dla Greków to wszystko powyższe to są zepsute potrawy, które my jemy! Według wielu Greków te nasze pyszności po prostu śmierdzą!
Pamiętam, kiedy byliśmy na Krecie i w górach częstowano nas wspaniałym zsiadłym mlekiem ja zjadłam całą porcję a wszyscy trzymali się za nosy mówiąc, że to śmierdzi.

Kiedy ktoś z rodzinki lub ze znajomych przywozi mi ogórki kiszone to musię je jeść sama lub na werandzie by smród nie rozniósł się po domu?!!!



Ogólnie Grecy nie jedzą tak dużo ziemniaków jak Polscy w formie gotowanej. Jak wiecie tutaj królują frytki dodawane do wielu posiłków.  Korfiacy dodatkowo kochają się we wszelkiego rodzaju makaronu, które też w kraju nie jest tak popularne. Obecnie młodzi ludzie jedzą w kraju frytki w znanych punktach gastronomicznych. Grecy jeżdżący na wycieczki do Polski też tam dojadają, szczególnie frytki.

Poza tym odwiedzając Polskę jedzą najczęściej w restauracjach dania mięsne  z pieczonej wołowiny lub kurczaka. Chyba dlatego wszyscy ci którzy byli w Polsce na wycieczkach mówili mi, że brakowało im wielu dań z rybnych z warzywami.

Wielokrotnie słyszałam od znajomych, że w Polsce jedli dobre zupy, których my w Grecji tak dużo nie jemy. W czasie wycieczek w zimie te zupy były świetnym daniem na rozgrzanie się po spacerach i zwiedzaniu.

Najciekawsza zupa, która przez wszystkich jest komentowana to żurek podawany w pieczonym chlebie zamiast talerza. To dla wszystkich jest sensacja! W jednej z karczm na starym mieście w Warszawie to cieszy się dużym uznaniem wśród Greków.




Pierogi czy knedle nadziewane owocami to wogóle inna sprawa.
Tylko mały procent Greków je lubi czy nawet  tylko próbuje. Te dania przygotowane z mąki jedzą oni w większości gdy są po ostygnięciu odsmażane. Takie prosto z garnka pierogi czy kopytka to nie jest to co zjedzą z przyjemnością.

Inna kwestia to połączenie różnych słodko-kwaśnych sosów z mięsem. 

W krajach północnej Europy bardzo często do mięsa podaje się sos z mięty czy ukochane przeze mnie borówki. To połączenie wielu Grekom nie odpowiada i zawsze się dziwią gdy do indyka w święta zakupuję borówki i się nimi zajadam. 

Jedno jest pewne. O ile jakiś Grek należy do grupy ludzi, którzy lubią próbować różne kuchnie świata i doświadczać różne smaki to te osoby znajdą i w polskiej kuchni dużo ciekawych dań. 

Ci którzy są przyczepieni tylko do greckiej kuchni będą mieli w czasie wycieczek po Polsce problem mimo tego, że i w kraju jest teraz wiele greckich tawern czy włoskich restauracji. Tych będą oni tam szukać i nie pójdą do typowo polskiej restauracji. To wydaje mi się sprawa charakteru każdego z nas.

SPECYFIKA KAWIARNI W GRECJI

Bardzo często po wakacjach w Grecji mówicie, że poza błękitem nieba i morza i pięknym słońcem zrobił na Was wrażenie obraz niekończących się kawiarenek w wielu miejscach, nie tylko przy plażach. 

Często mówicie, że Grecja to jednak wielka kawiarnia.




To prawda, że kawiarnia i picie kawy wśród Greków ma dość istotne znaczenie.

Kawiarnia jest miejscem spotkań mieszkańców okolicy, miejscem gdzie siadają na odpoczynek turyści, miejscem gdzie spotykają się ludzie starsi by spędzić wspólnie wolny czas.



Kawiarnia to miejsce w którym dyskutuje się o bieżących problemach politycznych, ekonomicznych i często osobistych między najbliższymi znajomymi.

Klimat temu sprzyja, bo w większą część roku pogoda jest tak dobra, że można usiąść na zewnątrz, w zimie nawet koło grzejnika i mile napić się kawy. 

Na temat tego jaką kawę piją Grecy lub dokładniej Korfiacy piszę tutaj:
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/jaka-kawe-pijemy-na-korfu.html

W krajach północnej Europy wiele kawiarni nie jest widocznych bo klimat nie pozwala na przesiadywanie przy stolikach na zewnątrz. W Grecji czy innych krajach południowej Europy jest inaczej, mamy ten przywilej, że ciepłych słonecznych dni mamy dużo w ciągu całego roku.




Historia kawiarni w południowej Europie, a w tym i w Grecji sięga okresu gdy w tych krajach istniały publiczne łaźnie gdzie ludność kilka razy w tygodniu chodziła na saunę i po to by się wykąpać. Najczęściej po kąpieli wszyscy siadali w pomieszczeniu obok łaźni gdzie pili jakiś napój by porozmawiać.

Kiedy domy zaczęły posiadać własne łazienki potrzeba spotkań i dyskusji różnego rodzaju przeniosła się do kawiarni, które powoli zaczęły być popularne wśród mieszkańców miast. 

Na wsiach kawiarnie najczęściej połączone są z jakby mimi marketem gdzie można było kupić najniezbędniejszą żywność tj, cukier, mąkę, kawę itp. Często w oddalonych od miast wsiach można  tam znaleźć najbardziej dziwne produkty od narzędzi rolniczych, nici do proszków od bólu głowy.

Te sklepiki - kawiarenki codziennie  mają swoich klientów, którzy poza zakupami zatrzymują się tam na pogadankę z właścicielem kawiarni, najczęściej przy kawusi,  którą on przygotowywał przygotowując  ją na podgrzanym w blaszanej tacy piasku. W ten sposób jednocześnie może na tej tacy przygotować różne kawy słodkie, półsłodkie czy bez cukru.

Najcześciej taka kawa jest podawana tradycyjnie w rondelki tak by nalać ją do filiżanki w chwili gdy jest podawana.




W zimne czy deszczowe dni w takich kawiarenkach gromadzili się  i nadal gromadzą się starsi ludzie by wspólnie oglądać telewizję, jakiś mecz czy pograć w karty (nie zawsze na pieniądze). To na wsiach miejsce codziennych spotkań panów, bo panie najczęściej spotykają się na kawę po niedzielnym kościele w pomieszczeniu koło kościoła.


Bardzo popularna jest też w takich kawiarniach gra w tawli. Jest to gra z warcabami na specjalnej drewnianej skrzynce.


Osobiście nigdy nie miałam czasu nauczyć się grać w tawli.
Jako osoba pracująca po wielogodzinnej często pracy miałam drugi etat, ten etat matki, gospodyni itd.

W wielu klasycznych greckich filmach zobaczycie takie małe tradycyjne kawiarenki na wsiach, które są gdzieś daleko od osad turystycznych. Sami o ile jeździliście po prowincji w Grecji możecie na nie trafić.
Często pytacie się dlaczego w takich kawiarenkach przy kasie wiszą przypięte pinezką banknoty z różnych krajów. Zabobonni Grecy mówią, że pieniądz przyciąga przeniądź i tak z chwilą gdy taka kawiarenka jest otwierana stali klienci zostawiają tam takie pieniądze by kawiarnia miała dużo pracy.

W wielu miejscach kawiarnie są miejscem spotkań ludzi  o tych samych zainteresowaniach. Są kawiarnie gdzie spotykacie pisarzy, malarzy, dziennikarzy czy miłośników piłki nożnej gdzie na dużych ekranach telewizyjnych oglądają często wspólnie mecze.




Poza tym kawiarnie mają w różnych godzinach innych klientów.
W godzinach porannych spotkacie tutaj najwięcej emerytów dla których picie porannej kawy i czytanie gazety jest codziennym cennym zwyczajem i okazją do spotkania ze znajomymi.

W południe spotkacie tutaj wiele matek z dzieciakami. Wieczorem największa liczba stolików jest zajęta przez młodzież.

Obecnie macie też kawiarnie z wolnym Wi-Fi które gromadzą wielu miłośników internetu , którzy bezpłatnie mają okazję śledzić nowości w internecie.
Są też kawiarnie z bilardem gdzie wielu młodych ludzi spędza wolny czas.

Jedno jest pewne, kawiarnie są nieodłącznym elementem życia mieszkańców w Grecji. Tam odbywają się spotkania znajomych bo nie jest przyjęte picie kawy w domach. Domy są miejscem dla spotkań rodziny lub tych bardzo wypróbowanych znajomych.


"WIELOZIARNISTY" ZWYCZAJ W KOŚCIELE PRAWOSŁAWNYM W GRECJI

Żyjąc tyle lat na Korfu i uczestnicząc wielokrotnie w różnych tutejszych uroczystościach religijnych tutejszej rodziny spotkałam się często ze zwyczajami, które dla mnie były nowe i często dziwne. Wielokrotnie mają one związek ze zwyczajami w kościele prawosławnym z którymi ja Polka-katoliczka nie miałam nigdy kontaktu.

Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że wyspa Korfu to tutejsza prowincja choć rozwinięta turystycznie, ale prowincja. Na wsiach tej wyspy i nawet w stolicy możecie spotkać się ze zwyczajami, które nie są tak często spotykane w dużych miastach Grecji tj. Ateny, czy Saloniki.

Pamiętam jak po raz pierwszy uczestniczyłam w świętowaniu imienia jednego z kościołów prawosławnych w jednej z wiosek korfiańskich. Po zakończeniu nabożeństwa przy wyjściu z kościoła każdy dostał kawałek bułki nazywanej tutaj ARTO i plastykowy pojemnik z SPERNA. 




Co to jest SPERNA?

To są różnorodne ziarna gotowane i pomieszane z wieloma dodatkami tj. pieprz, rodzynki, ziarna sezamu, ziarna granatu i kilka dużych i  małych cukiereczków nazywane tutaj kufeta (to są migdały polukrowane).



Dawanie sperna w przypadku takich religijnych uroczystości w różnych wioskach nie jest powszechne. Tak robią tylko niektóre kościoły na Korfu, bo taką mają tradycję od wielu lat.

Najczęściej po nabożeństwie w takich sytuacjach każdy dostaje tylko ARTO.

Sperna symbolizują różnego rodzaju dorobek, wiele różnorodnego dobrego dla każdego kto to spożywa.

Najczęściej przygotowanie tego odbywa się dwa dni przed  uroczystością kościoła. Wtedy ziarna gotuje się w wielkich garnkach i po ostygnięciu miesza się je z innymi składnikami. W tym procesie uczestniczy też pop, który błogosławi te ziarna.
Jest to też okazja do późniejszej zabawy  gdzie nie brakuje śpiewu, tańca i gitary - tak jak to bywa w Grecji.





Inny rodzaj tego "wieloziarnistego" zwyczaju spotykamy w kościołach prawosławnych po śmierci jakiegoś wiernego. Wtedy po 40 dniach, czy rok po śmierci wiernego odprawiają się msze ku pamięci i w intencji zmarłego. Koło ołtarza w czasie nabożeństwa umieszcza się zdjęcie zmarłego wraz z przygotowanym przez rodzinę KOLIWA. 



Co to jest KOLIWA?

To są reż ugotowane ziarna połączone z cukrem pudrem, które rozdaje się  wiernym po mszy ku czci zmarłego. Najczęściej są one umieszczone na tacy, z dodatkowym cukrem pudrem i migdałami napisane są inicjały zmarłego.

W niektórych okolicach Grecji po zakończeniu mszy pop idzie wraz  z rodziną na cmentarz i symboliczna część koliwa jest też tam umieszczana koło grobu zmarłego. Słyszałam, że tak robią w wielu miejscach na lądzie w Grecji. Na Korfu z tym zwyczajem się nie spotkałam.

Jeszcze inny zwyczaj tego rodzaju z którym się spotkałam to POLISPOROW dokładnym tłumaczeniu słowo oznacza wieloziarnisty. To jest ta sama ugotowana mieszanina różnego rodzaju ziaren. 

Najczęściej jest ona przygotowywana przed okresem siania na polach około listopada. Te ugotowane ziarna tego co gospodarze będą siać są przynoszone do kościoła i odbywa się ich pobłogosławienie by plony były urodzajne. Ten zwyczaj spotykany jest głównie w okolicach gdzie na wsiach jest dużo pól i sieje się różnego rodzaju ziarna.

Lubię obserwować wszelkiego rodzaju zwyczaje tutejszej ludności. Żyję tutaj od ponad 37 lat i mając dużo krewnych i znajomych sama uczestniczę w tych uroczystościach mimo tego, że jestem katoliczką.

Myślę, że i WAS interesują te dziwne dla nas zwyczaje mające miejsce w Grecji.