Dynia to bardzo wartościowy surowiec do zrobienia wielu dań i nawet słodkości.
Nawet pyszne ciasto do kawusi możecie zrobić z dyni. Ostatnio wielokrotnie je piekę i przyznam, że bardzo nam smakuje, bo nie jest tak słodkie i utrzymuje wilgoć przed wiele dni.
To bardzo smaczne ciasto można robić w różny sposób dodając do niego różne składniki i tak nigdy nie będzie nudne.
Jak co roku zbieramy z naszego ogrodu wiele dyń.
Wielokrotnie nasi znajomi pytają się co my z tyloma dyniami zrobimy. Wierzcie mi przez całą zimę coś z nich robię i nigdy się nie marnują. Większość z nich używam do robienia placków z dyni, którymi wszyscy się zajadają a na który przepis macie tutaj:
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/placek-z-dyni.html
Często w zimowe wieczory robię też zupę z dyni. Ale na temat takiej zupy będzie inny artykuł.
Ostatnio wszyscy nasi goście zachwycają się ciastem z dyni!!!
Jest to też świetny dodatek do naszej kawusi.
By je wykonać potrzebujemy :
- 4 filiżanki rozdrobnionej na tarce lub zmiksowanej dyni;
- 4 filiżanki mąki pszennej ( może być 2 filiżanki pszennej i 2 filiżanki ciemnej);
- 4 jaja
- 1 filiżankę oliwy;
- 2 filiżanki cukru;
- 2 łyżki proszku do pieczenia;
- 2 łyżki cynamonu;
- szczypta soli.
Nagrzewamy piekarnik do 180C.
Do miski wrzucamy oliwę i cukier i miksujemy to by otrzymać jasną masę. Następnie dodajemy wszystkie pozostałe składniki i miksujemy je na niższych obrotach lub mieszamy łyżką.
Tak przygotowaną masę wlewamy do 2 form lub do większego pireks-u posmarowanego oliwą i posypanego mąką.
Pieczemy ciasto przez godzinę.
O ile chcemy posypujemy je po upieczeniu cukrem pudrem .
Inna wersja to polanie jeszcze ciepłego ciasta lukrem zrobionym z ucierania 3 łyżek cukru pudru i łyżeczki soku z cytryny.
Można też na tak zrobione ciasto położyć pokrojone jabłka i tak otrzymamy po upieczeniu pyszne ciasto dyniowe z jabłkami.
Jeszczę inna wersja to posypanie ciasta zmiksowanymi orzechami.
Każda z wersji jest ciekawa i równie smaczna!!!!
By ciasto zachowało swoją wilgoć przechowuje je w lodówce przykryte membraną.
PS. O ile chcecie podać na stół ciasto w całości przed pieczeniem wyłóżcie formę czy pireks papierem do pieczenia i wlejcie na to ciasto do pieczenia. Dzięki temu po upieczeniu będziecie mogli wyjąć ciasto z formy w całości.
Mieszkam na Korfu na stałe od ponad 40 lat, 35 lat pracowałam w branży turystycznej na wyspie. Na tym blogu podaję Wam informacje o życiu na wyspie w ciągu całego roku, zwyczajach tutejszych mieszkańców, przepisy kuchni greckiej i korfiańskiej, opisy najpiękniejszych miejsc na wyspie byście mogli tutaj zorganizować niezapomniane wakacje.
Translate
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deser. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deser. Pokaż wszystkie posty
CIASTO CYTRYNOWE
Mam zasadę, że u mnie w domu zawsze znajdzie się jakiś dodatek do kawusi mojej roboty. W domu w górach ciągle ktoś do nas zagląda. Poza tym lubię gdy pijemy tą nasza drugą kawusię z jakimś słodkim dodatkiem.
W okresie lata robię różnego rodzaju ciasta na zimno, czy z galaretką. W zimie wprowadzam tutaj zmiany, by nie było nudno i by mieć do kawusi coś pasującego do zimowej atmosfery.
Są to albo dietetyczne ciastka na które przepis znajdziecie tutaj
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/moje-dietetyczne-ciasteczka-do-kawy.html
albo nie za słodkie ciasto cytrynowe.
Nie jest to nic specjalnego, ale zawsze to coś do kawusi robione przeze mnie z cytrynami z naszego ogrodu.
W Grecji wyroby gospodyni domu zawsze są wysoko cenione!
Przepis jest łatwiutki i szybki do wykonania. Osobiście robię to ciasto w dwóch foremkach na chleb tak by łatwo można było kroić porcje do kawy.
Do zrobienia tego ciasta potrzebujemy:
- 1/2 kg mąki białej;
- 1 1/2 szklanki cukru;
- 1 szklankę oliwy z oliwek lub 1 neovitam;
- 4 jaja;
- łyżkę stołową z górką proszku do pieczenia;
- 1 filiżankę soku z cytryny;
- utartą skórkę z jednej cytryny;
- 2 szczypty proszku waniliowego.
O ile nie macie własnych cytryn przed utarciem skórki trzeba ją dobrze umyć ciepłą wodą!
Wszystko to wrzucamy do miksera i miksujemy na około 5 minut.
Przygotowujemy dwie foremki lub jak wolicie jedną większą szerszą. Smarujemy ją oliwą lub masłem i posypujemy odrobiną mąki, której nadmiar wystukujemy i wyrzucamy.
Nastawiamy piekarnik na 180 C i wkładamy ciasto do ciepłego piekarnika na 1 godzinę i 15 minut.
Ciasto jest gotowe do jedzenia po pół godzinie. Chodzi o to by ostygło i by można było je lepiej kroić.
Tak szybko i łatwo można zrobić prosty, domowy dodatek do kawusi.
Jest to też świetne ciasteczko na drugie śniadanie dla Waszych dzieciaków czy wnuków do przedszkola czy szkoły!
Ja osobiście lubię też je jeść na kolację w zimowe wieczory jako dodatek do kubka ciepłego mleka.
By ciasto było smaczniejsze i by nie wysychało proponuję kiedy zupełnie wystygnie zawinąć je w folię kuchenną i włożyć je do lodówki. W ten sposób jest zawsze wilgotne i zachowuje intensywny zapach cytryny.
SMACZNEGO !
W okresie lata robię różnego rodzaju ciasta na zimno, czy z galaretką. W zimie wprowadzam tutaj zmiany, by nie było nudno i by mieć do kawusi coś pasującego do zimowej atmosfery.
Są to albo dietetyczne ciastka na które przepis znajdziecie tutaj
https://korfumojaprzystan.blogspot.com/2017/12/moje-dietetyczne-ciasteczka-do-kawy.html
albo nie za słodkie ciasto cytrynowe.
Nie jest to nic specjalnego, ale zawsze to coś do kawusi robione przeze mnie z cytrynami z naszego ogrodu.
W Grecji wyroby gospodyni domu zawsze są wysoko cenione!
Przepis jest łatwiutki i szybki do wykonania. Osobiście robię to ciasto w dwóch foremkach na chleb tak by łatwo można było kroić porcje do kawy.
Do zrobienia tego ciasta potrzebujemy:
- 1/2 kg mąki białej;
- 1 1/2 szklanki cukru;
- 1 szklankę oliwy z oliwek lub 1 neovitam;
- 4 jaja;
- łyżkę stołową z górką proszku do pieczenia;
- 1 filiżankę soku z cytryny;
- utartą skórkę z jednej cytryny;
- 2 szczypty proszku waniliowego.
O ile nie macie własnych cytryn przed utarciem skórki trzeba ją dobrze umyć ciepłą wodą!
Wszystko to wrzucamy do miksera i miksujemy na około 5 minut.
Przygotowujemy dwie foremki lub jak wolicie jedną większą szerszą. Smarujemy ją oliwą lub masłem i posypujemy odrobiną mąki, której nadmiar wystukujemy i wyrzucamy.
Nastawiamy piekarnik na 180 C i wkładamy ciasto do ciepłego piekarnika na 1 godzinę i 15 minut.
Ciasto jest gotowe do jedzenia po pół godzinie. Chodzi o to by ostygło i by można było je lepiej kroić.
Tak szybko i łatwo można zrobić prosty, domowy dodatek do kawusi.
Jest to też świetne ciasteczko na drugie śniadanie dla Waszych dzieciaków czy wnuków do przedszkola czy szkoły!
Ja osobiście lubię też je jeść na kolację w zimowe wieczory jako dodatek do kubka ciepłego mleka.
By ciasto było smaczniejsze i by nie wysychało proponuję kiedy zupełnie wystygnie zawinąć je w folię kuchenną i włożyć je do lodówki. W ten sposób jest zawsze wilgotne i zachowuje intensywny zapach cytryny.
SMACZNEGO !
LETNI DESER ANNY - PRZEPIS
Jak obiecałam wielu paniom podaję przepis na mój letni deser, który bardzo często robię. Deser jest z lodówki i bardzo dobrze pasuje do kawusi w letni upalny dzień.
Przepis jest prosty i szybki do wykonania. Potrzebujemy :
- dwie paczki galaretki owocowej wybranego smaku;
- dwa miękkie banany lub inne miękkie owoce drobno pokrojone;
- 1 opakowanie greckiego jogurtu;
- jedno opakowanie prostych herbatników;
- 3 szklanki przegotowanej i ciepłej wody;
- kilka łyżeczek likieru ( ja używam korfiańskiego likieru koum-kouat-u ).
Po pierwsze przed przygotowaniem deseru wyjmujemy z lodówki jogurt by był chłodny , ale nie bardzo zimny.
Rozpuszczamy galaretkę w 2, 5 szklankach wody mieszając dokładnie by zawarty cukier rozpuścił się. Tak przygotowaną galaretkę wkładamy do lodówki na około 30 minut tak by ostygła , ale by była jeszcze ciekła.
W międzyczasie wlewamy do miseczki 1/2 szklanki ciepłej wody i likier , jakikolwiek mamy w domu. Ja wybieram ten korfiański!
Moczymy w nim pojedyńczo herbatniki i trzymamy w wodzie licząc do 20. Wtedy kiedy jeszcze w całości wyjmujemy je i układamy na dnie pireks-u lub małej blachy z wysokimi brzegami takiej , która wchodzi do Waszej lodówki.
Następnie do dużej salaterki wrzucamy jogurt i 1/2 jeszcze ciekłej galaretki . Mieszamy wszystko by powstała jednolita gęsta całość.
UWAŻAJCIE !
Jogurt powinien być nie za chłodny i galaretka jeszcze ciekła , ale zimna. Chodzi o to by mieszając te dwa składniki jogurt nie zważył się. Polewamy tym herbatniki i układamy na nim pokrojone w kawałeczki owoce. W moim przypadku banany.
Wkładamy to do lodówki na około 30 minut.
Następnie polewamy to ostrożnie łyżką wazową pozostałą galaretką.
Galaretka powinna pokryć całość tak by owoce były dokładnie pokryte galaretką.
Tak przygotowana całość jest gotowa by ją włożyć do lodówki na około godzinę by całość zamarzła i stworzyła jednolitą całość.
Wtedy możecie ją kroić szerokim nożem i podawać na deser.
SMACZNEGO 😁😁😁😁
PS. O ile będziecie to jeść przez kilka dni i deser będzie w lodówce na więcej niż dwa dni dobrze jest przykryć całość membraną tak by galaretka zachowała lepiej swoją świeżość.
Przepis jest prosty i szybki do wykonania. Potrzebujemy :
- dwie paczki galaretki owocowej wybranego smaku;
- dwa miękkie banany lub inne miękkie owoce drobno pokrojone;
- 1 opakowanie greckiego jogurtu;
- jedno opakowanie prostych herbatników;
- 3 szklanki przegotowanej i ciepłej wody;
- kilka łyżeczek likieru ( ja używam korfiańskiego likieru koum-kouat-u ).
Po pierwsze przed przygotowaniem deseru wyjmujemy z lodówki jogurt by był chłodny , ale nie bardzo zimny.
Rozpuszczamy galaretkę w 2, 5 szklankach wody mieszając dokładnie by zawarty cukier rozpuścił się. Tak przygotowaną galaretkę wkładamy do lodówki na około 30 minut tak by ostygła , ale by była jeszcze ciekła.
W międzyczasie wlewamy do miseczki 1/2 szklanki ciepłej wody i likier , jakikolwiek mamy w domu. Ja wybieram ten korfiański!
Moczymy w nim pojedyńczo herbatniki i trzymamy w wodzie licząc do 20. Wtedy kiedy jeszcze w całości wyjmujemy je i układamy na dnie pireks-u lub małej blachy z wysokimi brzegami takiej , która wchodzi do Waszej lodówki.
Następnie do dużej salaterki wrzucamy jogurt i 1/2 jeszcze ciekłej galaretki . Mieszamy wszystko by powstała jednolita gęsta całość.
UWAŻAJCIE !
Jogurt powinien być nie za chłodny i galaretka jeszcze ciekła , ale zimna. Chodzi o to by mieszając te dwa składniki jogurt nie zważył się. Polewamy tym herbatniki i układamy na nim pokrojone w kawałeczki owoce. W moim przypadku banany.
Wkładamy to do lodówki na około 30 minut.
Następnie polewamy to ostrożnie łyżką wazową pozostałą galaretką.
Galaretka powinna pokryć całość tak by owoce były dokładnie pokryte galaretką.
Tak przygotowana całość jest gotowa by ją włożyć do lodówki na około godzinę by całość zamarzła i stworzyła jednolitą całość.
Wtedy możecie ją kroić szerokim nożem i podawać na deser.
SMACZNEGO 😁😁😁😁
PS. O ile będziecie to jeść przez kilka dni i deser będzie w lodówce na więcej niż dwa dni dobrze jest przykryć całość membraną tak by galaretka zachowała lepiej swoją świeżość.
JAK JEMY FIGI?
Figi to jeden z letnich owoców na Korfu.
Na wyspie mamy dwa okresy w których rozkoszujemy się jedzeniem pysznych fig. Pierwszy jest w czerwcu , drugi pod koniec sierpnia . Oczywiście to wszystko zależy od warunków pogodowych i może przesunąć się o 2 tygodnie w przód lub do tyłu.
W czerwcu jadąc na kawusię do Acharavi zatrzymaliśmy się w naszej winnicy i zebraliśmy cały koszyk fig ze znajdującego się tam drzewa.
Oczywiście nie powstrzymaliśmy się od tego by zjeść na miejscu kilka fig prosto z drzewa , bo takie świeżutkie smakują najlepiej.
Oczywiście po takim słodkim deserze nasza kawa w Acharavi była bez dodatkowych ciastek...
W kawiarence w Acharavi obok nas siedziała rodzina turystów, chyba Norwegów z dwojgiem uroczych dzieciaków.
Pomyślałam o tym by ich poczęstować świeżutkimi figami i ze zdziwieniem zauważyłam , że czuli się trochę niezręcznie bo nie wiedzieli jak te figi jeść!
Po pierwsze patrzyli się na nie ze zdziwieniem . Pytali się , czy te zielone figi można już jeść ? Wtedy pokazałam im jak się je obiera i jak wyglądają w środku . Dopiero wtedy zjedli wszystkie ślicznie dziękując za poczęstunek.
Wówczas zorientowałam się , że większość z Was zna tylko figi ze sklepu, te suszone w kolorze kawowym. Chcę więc niektóre sprawy wyjaśnić.
Mamy dwa rodzaje fig. Są te, które są w kolorze ciemno niebieskim i te które są zieloniutkie.
By je zjeść zrywając je z drzewa nie powinien już cieknąć sok z wewnętrza figi i figi powinny być miękkie.
Zrywamy je trzymając figę w ręku i przekręcając ją o 180 stopni. Tak ona się nie rozpada i w całości ją zerwiecie.
Drzewa figowe rosną na Korfu wszędzie. Możecie spotkać nawet dziko rosnące drzewa wysokości kilku metrów . W niektórych miejscach są też ogromne drzewa figowe .
Sama mam takie drzewo u nas w ogrodzie i by zebrać figi trzeba wejść drabiną na główne gałęzie . Tutaj uwaga , gałęzie drzewa figowego są miękkie i łatwo się łamią. Uważajcie więc jak na takie drzewo będziecie się wspinać!
Jeśli zerwiecie większą ilość fig dobrze jest poukładać je na talerzu i umieścić na kilka godzin w lodówce . Wtedy są jeszcze smaczniejsze.
Jak jemy figi ?
Bierzemy figę w rękę i obieramy ją ręką ze skórki zaczynając od góry.
Skórki się nie je!! Nie potrzebujemy noża by to zrobić !
Sprawdzamy czy wnętrze figi nie ma robaczków i jemy ten owoc.
W okresie gdy zbieramy dużo fig z większości z nich robię marmeladę na zimę .
Część suszę w piekarniku i trzymam w szklanym zamkniętym dzbanie - to też świetny dodatek do kawy w zimie.
W lecie bardzo często figi podaję do kawusi.
Ten letni owoc ma wiele witamin i oczywiście o ile będziecie na wakacjach na Korfu w okresie gdy są świeżutkie figi obowiązkowo trzeba je skosztować!
Na poniższym filmiku możecie zobaczyć jak wyglądają figi pod koniec czerwca
https://www.facebook.com/watch/?v=2063492007225891
A jak się zrywa figi z drzewa macie filmik tutaj
https://www.facebook.com/korfumojaprzystan/videos/1892380561003704/
Na wyspie mamy dwa okresy w których rozkoszujemy się jedzeniem pysznych fig. Pierwszy jest w czerwcu , drugi pod koniec sierpnia . Oczywiście to wszystko zależy od warunków pogodowych i może przesunąć się o 2 tygodnie w przód lub do tyłu.
W czerwcu jadąc na kawusię do Acharavi zatrzymaliśmy się w naszej winnicy i zebraliśmy cały koszyk fig ze znajdującego się tam drzewa.
Oczywiście nie powstrzymaliśmy się od tego by zjeść na miejscu kilka fig prosto z drzewa , bo takie świeżutkie smakują najlepiej.
Oczywiście po takim słodkim deserze nasza kawa w Acharavi była bez dodatkowych ciastek...
W kawiarence w Acharavi obok nas siedziała rodzina turystów, chyba Norwegów z dwojgiem uroczych dzieciaków.
Pomyślałam o tym by ich poczęstować świeżutkimi figami i ze zdziwieniem zauważyłam , że czuli się trochę niezręcznie bo nie wiedzieli jak te figi jeść!
Po pierwsze patrzyli się na nie ze zdziwieniem . Pytali się , czy te zielone figi można już jeść ? Wtedy pokazałam im jak się je obiera i jak wyglądają w środku . Dopiero wtedy zjedli wszystkie ślicznie dziękując za poczęstunek.
Wówczas zorientowałam się , że większość z Was zna tylko figi ze sklepu, te suszone w kolorze kawowym. Chcę więc niektóre sprawy wyjaśnić.
Mamy dwa rodzaje fig. Są te, które są w kolorze ciemno niebieskim i te które są zieloniutkie.
By je zjeść zrywając je z drzewa nie powinien już cieknąć sok z wewnętrza figi i figi powinny być miękkie.
Zrywamy je trzymając figę w ręku i przekręcając ją o 180 stopni. Tak ona się nie rozpada i w całości ją zerwiecie.
Drzewa figowe rosną na Korfu wszędzie. Możecie spotkać nawet dziko rosnące drzewa wysokości kilku metrów . W niektórych miejscach są też ogromne drzewa figowe .
Sama mam takie drzewo u nas w ogrodzie i by zebrać figi trzeba wejść drabiną na główne gałęzie . Tutaj uwaga , gałęzie drzewa figowego są miękkie i łatwo się łamią. Uważajcie więc jak na takie drzewo będziecie się wspinać!
Jeśli zerwiecie większą ilość fig dobrze jest poukładać je na talerzu i umieścić na kilka godzin w lodówce . Wtedy są jeszcze smaczniejsze.
Jak jemy figi ?
Bierzemy figę w rękę i obieramy ją ręką ze skórki zaczynając od góry.
Skórki się nie je!! Nie potrzebujemy noża by to zrobić !
Sprawdzamy czy wnętrze figi nie ma robaczków i jemy ten owoc.
W okresie gdy zbieramy dużo fig z większości z nich robię marmeladę na zimę .
Część suszę w piekarniku i trzymam w szklanym zamkniętym dzbanie - to też świetny dodatek do kawy w zimie.
W lecie bardzo często figi podaję do kawusi.
Ten letni owoc ma wiele witamin i oczywiście o ile będziecie na wakacjach na Korfu w okresie gdy są świeżutkie figi obowiązkowo trzeba je skosztować!
Na poniższym filmiku możecie zobaczyć jak wyglądają figi pod koniec czerwca
https://www.facebook.com/watch/?v=2063492007225891
A jak się zrywa figi z drzewa macie filmik tutaj
https://www.facebook.com/korfumojaprzystan/videos/1892380561003704/
Pomarańcze na Korfu i SAŁATKA Z POMARAŃCZY mojej teściowej.
W czasie wakacji na Korfu wielu z Was pyta się dlaczego nikt nie zbiera pomarańczy, które leżą tutaj często pod drzewami. Korfu nie jest wyspą, na której produkuje się pomarańcze na większą skalę.
Każdy z mieszkańców ma przy domach, czy przy ogródkach kilka drzew cytrusowych by mieć je do własnego użytku.
W większości przypadków gdy jest urodzaj i rodzina nie może zjeść, ani przetworzyć posiadanych pomarańczy oddaje się je znajomym, czy sąsiadom. Niestety nie wszyscy są tak zorganizowani i stąd widzicie takie obrazki.
Jest wiele sposobów by fajnie spożywać pomarańcze.
Na Korfu codziennie mamy możliwość pić sok ze świeżych pomarańczy. To co mnie trochę dziwiło w pierwszych latach mojego życia na wyspie to to jak tutaj zajadają się sałatkami z pomarańczy??!!
Po raz pierwszy zobaczyłam to u mojej teściowej , która po dość dużym obiedzie na kolację przygotowywała dla każdego osobno talerz z sałatką z pomarańczy. Wyglądało to fajnie - tylko składniki tej sałatki były według mnie trochę dziwne.
Należę jednak do osób , które wszystko kosztują by mieć własne zdanie na temat każdej potrawy.
Sałatka wyglądała tak .
Bardzo prosta i smaczna.
By ją przygotować potrzebujemy dla każdej osoby jedną dużą pomarańczę , najlepiej słodką , szczyptę grubej (obowiązkowo ) soli, łyżeczkę czerwonej papryki słodkiej , kilka łyżek oliwy z oliwek ....i to wszystko !!
Obieramy pomarańczę i kroimy ją początkowo na pół, później na wąskie plasterki i układamy je na dużym talerzu. Posypujemy solą, papryką i polewamy oliwą. Zostawiamy to na kilka minut by sól spowodowała wydzielenie się soków z pomarańczy i sałatka jest gotowa.
Dodatkiem do tej sałatki jest jedna kromka chleba , najlepiej pieczonego by był chrupki. Najczęściej tą sałatkę jemy w dniach w których zjedliśmy dość obfity obiad i chcemy tylko coś przegryźć na kolację , ale nie za dużo zjeść.
To świetna sałatka na dietę.
Niektórzy ją wzbogacają dodając trochę rodzynek, czy posypując ją orzechami . Mnie osobiście ta prosta bardziej odpowiada w takie szczególne dni.
W moim domu pomarańczy się nie marnuje !!!
Mamy 4 drzewa z pomarańczami pod domem i tak co roku mam ich dostatecznie dużo by robić wiele słoików dżemu z pomarańczy.
Przepis na to znajdziecie tutaj :
https://korfumojaprzystan.blogspot.gr/2018/01/dzem-z-pomaranczy-przepis.html
Dodatkowo w zimie często piekę ciasto pomarańczowe na które przepis macie tutaj :
https://korfumojaprzystan.blogspot.gr/2017/12/ciasto-z-pomaranczami.html
Matka natura daje nam to na Korfu w dużej ilości.
Trzeba tylko chcieć i dobrze zorganizować się by to wykorzystać.
DŻEM Z POMARAŃCZY - PRZEPIS
Kto nie lubi dżemów?
Wszyscy smarujemy nimi chleb na śniadanie
Ja uwielbiam dżemy, które nie są bardzo słodkie. Pamiętam z Polski świetny dżem ze śliwek ... Pyszności.
Za oknem mam w ogrodzie drzewa z pomarańczami . Nie dużo tylko 4 drzewa , ale to wystarcza by przez całą zimą pić po południu świeży sok z pomarańczy dla zdrowia - prosto z drzewa - sześć pomarańczy na 2 szklanki soku.
Pomarańcze są też świetnym surowcem do robienia ciekawych dżemów, tych trochę gorzkich - jak ktoś lubi.
Przepis jest bardzo prosty i każda z gospodyń może to zrobić.
Potrzebne są pomarańcze i 50% wagi pomarańczy cukru i sok z jednej cytryny.
Czyli na 1 kg pomarańczy dajemy 1/2 kg cukru , tak by efekt nie był zbyt słodki. Kto lubi bardziej słodkie dżemy może zwiększyć ilość cukru do 3/4 kg na 1 kg pomarańczy.
Ja robię jednorazowo 5 kg by mieć dżem na dłuższy okres , ale jak któraś z Was chce po prostu spróbować na początku przepis można zrobić nawet jeden czy dwa słoiki, by zobaczyć i skosztować ten mój dżem.
Po pierwsze trzeba wiedzieć jakie pomarańcze mamy do zrobienia tego dżemu. Jeśli macie dostęp do ekologicznych , nie pryskanych to oczywiście te będą lepsze. Ja mam własne w ogródku, nie pryskane, rosnące dzięki słońcu greckiemu w sposób naturalny. Tak nawet skórka tego owocu jest jadalna bez problemu.
Jeśli nie macie takiej możliwości to trzeba uważać na tą skórkę pomarańczy by miała jak najmniej chemii.
W przypadku braku takiej możliwości po prostu bardzo dokładnie myjecie szczoteczka pomarańcze ciepła wodą i nie wykorzystujecie dużego procentu skórki do robienia dżemu.
Sposób wykonania.
Ja moje pomarańcze dokładnie myję ciepłą wodą i następnie skrobię częściowo skórkę by dżem nie był zbyt gorzki.
Następnie gdy wszystkie pomarańcze są oskrobane (można wykorzystać tarkę z grubymi oczkami) kroje pomarańcze na 4 kawałki. Wyjmuje widelcem lub ręką w jednorazowej rękawiczce pestki, które zbieram w osobnym garnuszku . Następnie kroję pomarańcze na drobne kawałki by je gotować w garnku do chwili gdy będą miękkie.
Niektóre z Was mogą posiadać duże miksery by to od razu zmielić na jednolitą masę i tak przyspieszyć proces robienia dżemu. Ja wykorzystując małe miksery, niestety kilka z nich w czasie tej procedury spaliłam , więc odradzam przy dużej ilości pomarańczy korzystać z tych małych mikserów - to dla nich za ciężka praca. Z tego względu początkowo pokrojone pomarańcze gotuję i później je miele w mikserku.
Tą zmieloną masę pomarańczy gotuję na wolnym ogniu nie zapominając o mieszaniu drewnianą łyżką by się nie przypalała .
Następnie dodajemy cukier i zebrane w bawełnianej szmatce pestki pomarańczy które z nich wyjęliśmy. Ja najczęściej umieszczam je w tuli zawiazane sznureczkiem na uchu garnka 9 tak by nie dotykały dna i nie przypaliły się . Sa one niezbędna do przekazania konsystencji składników zawiązujacych dżem. Kontynuujemy gotowanie, szczególnie teraz nie zapominając o ciągłym mieszaniu . Dobrze jest po godzinie zostawić tą masę w garnku by ostygła do następnego dnia. Tak następnego dnia ponownie to gotujemy do momentu gdy dżem z łyżki będzie spadał jak ciągnąca się konsystencja. Tak jak to robimy w przypadku wszystkich innych dżemów.
Osobiście lubię w dżemie mieć widoczne większe kawałki pomarańczy ze skórką, tak by jedząc to było widoczne. Osiągam to dodając do całej gotującej się masy kawałki pomarańczy ze skórką (bez miksowania ich).
O ile goryczka smakowo Wam nie odpowiada w dżemie obieracie całą skórkę i tylko pod koniec gotowania dajecie do dżemu ugotowane w trzech wodach kawałeczki skórki (za każdym razem wodę trzeba zmieniać).
Gdy dżem jest jeszcze ciepły umieszczamy do w słoikach odpowiednio przygotowanych.
Po pierwsze polecam do tej pracy włożyć gumowe rękawiczki by ciepły dżem i słoiki Was nie parzyły!!!!
Różne słoiki , które mamy w domu dokładnie myjemy. Następnie gotujemy w dużym garnku wodę i do tej wrzącej wody wrzucamy pokrywki , następnie po kolei na długiej łyżce wkładamy tam te słoiki by trochę się gotowały.
Niczego rękami nie dotykamy. Wyjmujemy z wody słoiki i nakrętki używając widelca lub innych długich narzędzi kuchennych i układamy je na czystej ścierce.
Można też zdezynfekować je inaczej wkładając ułożone na ścierce do góry nogami w rozgrzanym do 150 C piekarniku na 30 minut.
Następnie dużą łyżką wypełniamy te słoiki do pełna .
Ze względu na to, że często nasze przechowywane w piwnicach zakrętki słoików sa stare by zabezpieczyć czystość dżemu przez zakręceniem słoików przykrywamy górę słoika podwójną membraną, którą ucinamy kawałek po kawałku i ostrożnie składając ją od strony która dotykała blatu kuchni przykrywame otwór słoika. Nie szkodzi , że kawałki membrany będą przyklejone do boków słoika. Tak przygotowane słoiki zakręcamy mocno pokrywkami i ustawiamy do góry nogami na blacie do następnego dnia, by ostygły w zupełności.
Wtedy dokładnie czyścimy zewnętrzną stronę słoików z kawałków dżemu które ewentualnie tam się pozostał. Jak mamy duże kawałki membrany to można je naokoło obciąć by nie zbierały brudu.
I tak nasz dżem jest gotowy. Tak można go przetrzymywać nawet przez kilka lat.
Polecam połączenie tego dżemu z pomarańczy z jogurtem - pyszności. Na kanapce smarujecie dżem i na to dajecie warstwę jogurtu - świetna kanapka na śniadanie !
S M A C Z N E G O !!!!
Następnie dużą łyżką wypełniamy te słoiki do pełna .
Ze względu na to, że często nasze przechowywane w piwnicach zakrętki słoików sa stare by zabezpieczyć czystość dżemu przez zakręceniem słoików przykrywamy górę słoika podwójną membraną, którą ucinamy kawałek po kawałku i ostrożnie składając ją od strony która dotykała blatu kuchni przykrywame otwór słoika. Nie szkodzi , że kawałki membrany będą przyklejone do boków słoika. Tak przygotowane słoiki zakręcamy mocno pokrywkami i ustawiamy do góry nogami na blacie do następnego dnia, by ostygły w zupełności.
Wtedy dokładnie czyścimy zewnętrzną stronę słoików z kawałków dżemu które ewentualnie tam się pozostał. Jak mamy duże kawałki membrany to można je naokoło obciąć by nie zbierały brudu.
I tak nasz dżem jest gotowy. Tak można go przetrzymywać nawet przez kilka lat.
Polecam połączenie tego dżemu z pomarańczy z jogurtem - pyszności. Na kanapce smarujecie dżem i na to dajecie warstwę jogurtu - świetna kanapka na śniadanie !
S M A C Z N E G O !!!!
PIECZONE JABŁKA Z JOGURTEM
W okresie jesieni wszyscy ci którzy mają w ogródkach jabłonie zbierają dużo jabłek i często zastanawiają się co z nimi zrobić , jak je przetworzyć.
Wiele gospodyń robi kompoty by mieć je gotowe w wekach na zimę. Tak, pamiętam robiłyśmy z moją Mamą w Polsce. Dodatkowo , jak lekarze mówią " jedno jabłko na co dzień trzyma lekarzy z daleka " . Dobrze jeść je surowe , bo to źródło witamin , które są nam potrzebne.
Jednak potrzebujemy jakiejś odmiany w deserze, bo jedzenie tego samego codziennie jest nudne i często chcemy coś innego, równie smacznego .
Ja też jesienią zbieram z naszego ogrodu kilka skrzynek jabłek. Część jemy na surowo, z części robię dżemy. Jest tego jednak dość dużo i trzeba w miarę szybko te jabłka zjeść by się nie zepsuły.
W ostatnim roku spróbowaliśmy część przechować na półkach w spiżarni przecierając każde jabłko parafiną . Zobaczyliśmy, że to pomogło przechować je dłużej .
Inny sposób szybkiego wykorzystania jabłek to robienie fajnych, zdrowych deserów .
Osobiście robię pieczone jabłka by jeść po 2 codziennie na podwieczorek . Dodatkowo jest to też świetny dodatek do kawy gdy mam w domu gości, a to dość często się zdarza.
Procedura przygotowania takie smacznego deseru jest prosta .
Jak macie kilka jabłek w domu , nawet wtedy gdy ktoś niespodziewanie się u Was pojawił , możecie to szybko przygotować.
Obieramy jabłka mniej więcej tej samej wielkości tak by w tym samym czasie się upiekły. Oczyszczamy środek jabłka z pestek specjalnym nożykiem . Do miseczki wrzucamy trochę cukru ( grubego) , cynamon ( w ilościach jaką chcecie) i proszek z goździków ( ten jest dostępny w supermarketach). O ile nie macie proszczu z goździków to możecie w każde jabłko wbić po 3-44 goździki , ale wtedy trwa to dłużej.
W tej mieszaninie obtaczamy nasze jabłka i układamy je na blasze lub w pireks-ie , w zależności od ilości jaką chcecie upiec jedno przy drugim.
Dodajemy na dno 1 szklankę wody .
Pieczemy jabłka w temperaturze 180 C na około 30 minut , tak by były miękkie , ale by się nie rozpadały.
W tradycyjnych przepisach takie jabłka jemy z bitą piana. Ja jednak jestem za zdrowym i mniej kalorycznym deserem i do tego używam pysznego greckiego, gęstego jogurtu, który posypuje dodatkowo cynamonem, bo uwielbiam cynamon i dodaję go nawet do kawy .
Tak przygotowany deser fajnie się prezentuje , jest szybki do wykonania , wszystkim smakuje i co najważniejsze jest bardzo zdrowy .
Ja go robię głównie jesienią by wykorzystać nasze zebrane owoce . Wy możecie robić to w ciągu całego roku !
SMACZNEGO !!!
CIASTO Z POMARAŃCZAMI
Gdy zaczynają się chłodne dni lubię mieć w domu coś słodkiego dla nas do kawy i dla licznych znajomych, którzy w zime bardzo często po prostu "wpadają" do nas na kawę .
Poza ciasteczkami do kawy , które co tydzień robię przy okazji pieczenia chleba lubię mieć też cos innego. To są takie speciajlne zamówienia mojego męża, których oczywiście nie mogę mu odmówić. Sama też lubię kiedy z zimowe dni w domu coś fajnego pachnie. Ciepło domu wielu z nas łączy się z czymś dobrym pachnącym z kuchni.
Ponieważ okres zimy to też czas zbioru licznych pomarańczy z moich 4 drzew pomarańczowych nie lubię by nadmiar tych owoców marnował się .
Po pierwsze z licznych pomarańczy robię dżem na który przepis znajdziecie w innym artykule na mojej stronie.
Jest to nasz ulubiony dodatek do śniadania . Tościk z warstwą tego dżemu pokryty greckim jogurtem to dla nas pychota.
Część z pomarańczy wyciskamy pijąc przez całą zimę soki. To świetne źródło witaminy C , tak potrzebnej nam w zimie.
Jednym z ulubionych przez nas zimowych ciast jest Ciasto pomarańczowe. Jest to jeszcze inny sposób wykorzystania moich pomarańczy .
Ciasto jest proste do wykonania i można je jeść jako dodatek do mleka, do kawy, na deser czy nawet można zabrać kawałek tego ciasta do pracy by coś przegryźć na szybko.
Tak jak w przypadku wielu ciast, które piekę mam swoje sposoby mierzenia składników potrzebnych do ich wykonania. Dla mnie najważniejsza jest proporcja pomiędzy nimi i wszystko zawsze wychodzi !
Jako miarę do poszczególnych składników osobiście używam pojemnik wielkości dużej filiżanki do herbaty.
Co jest nam potrzebne do zrobienia tego ciasta ?
- 4.5 filiżanki mąki twardej;
- 1 filiżankę cukru;
- 1 filiżankę oleju z oliwek ( możecie to zastapić jednym opakowaniem Neo Vitam)
- 1 filiżankę soku z pomarańczy;
- 2 filiżanki chłodnego mleka;
- 4 jajka;
- 1 paczuszkę proszku do pieczenia;
- utartą na tarce skórkę z 4 pomarańczy;
W przypadku tego ciasta bardzo ważne jest by mieć dostateczną ilość skórki z pomarańczy bo to nadaje ciastu kolor i smak.
Wszystkie składniki trzeba dokładnie wymieszać tak by powstało jednolite gęste , ale lejące się ciasto .
Przygotowujemy blachę lub formę do pieczenia ciasta pędzelkiem pokrywając ją odrobiną oliwy z oliwek lub masłem. Posypujemy formę bułką tartą i do tego wlewamy nasze ciasto.
Górę ubieramy plasterkami pomarańczy wybierając z nich istniejące tam pestki.
Wkładamy ciasto do rozgrzanego piekarnika na powietrze z temperaturą 180C i pieczemy ciasto 1 godzinę i 15 minut.
Ciasto jest gotowe . Tak jak ja , możecie je dodatkowo posypać cukrem pudrem z cynamonem .
W Grecji bardzo dużo ciast nasącza się syropem by były bardziej słodkie. W przypadku ciasta pomarańczowego też można to zrobić . W rondelku gotujecie 1 filiżankę soku z pomarańczy, 1 filiżankę cukru, cynamon i kilka goździków. Z chwilą gdy wszystko zaczyna się gotować odstawiamy to i chłodzimy. Kroimy ochłodzone ciasto na kawałki i powoli polewamy je łyżeczką tym syropem . To jest bardziej grecka wersja tego ciasta . Ja osobiście nie lubię tych tak słodkich ciast i nie dodaje syropu.
Decyzja należy do Was .
Smacznego !!!
DIETETYCZNE CIASTKA DO KAWY
Te ciasteczka do kawy są od kilkunastu lat na naszym stole i nigdy ich nie brakuje. Jest to świetny dodatek do kawy lub herbaty czy nawet snak w pracy gdy żołądek zaczyna " śpiewać" z głodu .
Są dietetyczne, wykonane ze świeżych produktów, które, przynajmniej ja , mam w domu lub koło domu ( pomarańcze lub cytryny z mojego ogrodu). Mają mało kalorii , dużo witamin i dodatkowo pomagają w dobrym funkcjonowaniu naszych jelit.
Ten przepis dostałam od mojej teściowej i tak jak dawniej u niej tak teraz u mnie w domu te ciasteczka zawsze podaje jako dodatek do kawy lub herbaty.
Składniki potrzebne do zrobienia 2 blach ciasteczek , czyli 16 ciastek razy dwa , 32 ciasteczek, które są wielkości zamkniętej pięści małej ręki. Do mierzenia ilości składników potrzebujemy 1 dużą filiżankę do herbaty i jedną dużą łyżkę do zupy ( tą którą jemy zupę).
Składniki nam potrzebne :
- 1 filiżanka mąki białej ;
- 1 filiżanka mąki ciemnej;
- 1 filiżanka płatków owsianych;
- 1 filiżanka zmiksowanych płatków owsianych ;
- 1 filiżanka oliwy z oliwek ( lub masła );
- 1 filiżanka soku z pomarańczy lub z cytryny;
- 2/3 filiżanki cukru ciemnego;
- 1 łyżka do zupy sody odżywczej;
- 1 łyżka do zupy proszku do pieczenia;
- utartą na drobnej tarce skórka z jednej pomarańczy lub cytryny dla zapachu.
- 2-3 pomarańczy lub cytryn.
Sposób wykonania :
Do miski wrzucamy mąkę, płatki owsiane , łyżkę uciętą proszku do pieczenia, łyżkę uciętą sody odżywczej i dokładnie to mieszamy.
Tutaj mamy proporcje 4 szklanek do po 1 szklance pozostałych produktów. Macie więc możliwość wyboru . Można dać 2 szklanki białej mąki i po 1 szklance płatków i ciemnej mąki lub tak jak ja to robię po jednej szklance wszystkiego.Jeszcze inne gospodynie robią te ciasteczka tylko z białej mąki - to zależy od Was. Ja wybieram tą wersje najzdrowszą.
Do naszej miski wrzucamy następnie cukier . Tutaj też możecie spróbować 2 wersji- do wyboru. Jak chcecie używajcie białego cukru, ale wtedy dajemy 1 filiżankę. Jeśli chcecie te ciasteczka bardziej słodkie to dajecie filiżankę z górką , ale wtedy te ciasteczka będą bardziej twarde. To kwestia do wyboru dla Was.
Dodajemy 1 filiżankę oliwy i wszystko dokładnie mieszamy .
Dokładnie szczoteczką myjemy 2-3 pomarańczy. Skórkę z jednej pomarańczy utartą na drobno wrzucamy to do miski wraz z 1 filiżanką soku z cytryn lub pomarańczy . Jak się zdarzy, że chcecie zrobić te ciasteczka i macie w domu tylko 1 lub 2 cytryny (pomarańcze) to nie szkodzi. Po prostu robicie to samo , ucierając skórkę i do soku z tego co macie dodajecie wody by wyszła jedna filiżanka.
O ile tak wymieszana masa bardzo się lepi do rąk dodajemy dodatkowo trochę mąki by uformować ciasteczka. Do ręki obsypanej mąka bierzemy troche ciasta by zrobić gałke wielkości kasztana i następnie dusimy ją między palcami dłoni by uformować placuszek.
Grzejemy piekarnik powietrzem do 180 C ( o ile nie macie piekarnika z powietrzem normalny piekarnik do 200 C ) .
Dwie blachy wykładamy papierem do pieczenia ciasta i na nich układamy "placuszki z ciasta . Na jednej blasze 4 x 4 =16 i to samo na drugiej blasze.
Do rozgrzanego piekarnika wkładamy blachy i pieczemy ciasteczka przez 25 minuty. Ponieważ każdy z piekarników mam inną wydajność , za pierwszym razem zwróćcie uwagę na to by Wam się te Wasze ciasteczka w ciągu tego czasu nie przypaliły.
Wyjmujac je z piekarnika będa miękkie , ale po ochłodzeniu twardnieją.
Ja układam je w koszyku wyłożonym ściereczką , którą też je przykrywam. Tak te ciasteczka, mają też powietrze. Mam je na stole i przez cały tydzień powoli je zjadamy. Te dietetyczne ciasteczka nie potrzebują lodówki .
Możecie je również po ostudzeniu włożyć do zamkniętych plastikowych pojemników by je mieć na dłużej .
U mnie w domu codziennie , stopniowo znikają przy kawie dla nas i naszych znajomych , więc nie mam ich na długo . Co tydzień piekąc chleb dla nas , piekę też ciasteczka na tydzień .
Często przy większej ilości gości w domu one znikają wcześniej, bo wszystkim bardzo smakują . Mam nadzieję , że Wy też wprowadzicie je u siebie jako dodatek do Waszej kawy .
S M A C Z N E G O !!!!
LOTUS (KAKI) - OWOC BOGÓW
Lotus to obecnie bardzo popularny w Grecji owoc. Tak go nazywamy w Grecji. W Polsce ten owoc nazywany jest najczęściej persymona lub inaczej kaki.
Są różne nazwy tego owocu : LOTUS, KAKI, SHARON, czy PERSYMONA. Wybieracie tą która Wam odpowiada.
Owoc został przywieziony do Europy z dalekiej Azji przez Hiszpanów. Jest wielkości jabłka w kolorze pomarańczowo-czerwonym i rośnie w różnych miejscach południowej Europy.
Na Korfu spotykacie drzewa lotusa w ogródkach koło domów. Dużych plantacji tego owocu tutaj nie mamy mimo tego , że wiele osób uwielbia ten słodki , trochę cierpki smak tego owocu.
Jesienią liście drzewa lotusa zmieniają kolor na te piękne złoto-pomarańczowo - żółte.
Wtedy owoce na drzewie trudno odróżnić bo one mają ten sam kolor.
Ja też należę do osób, które ten owoc uwielbiają. Kiedy te owoce zaczynają być słodziutkie i gotowe do jedzenia zbieram je z ogrodu i codziennie zajadam się nimi. To świetny słodki dodatek do kawy w południe.
Przekrojony jeszcze twardy owoc wygląda tak.
Widzicie w środku kształt słońca Vergina. Stąd często w Grecji mówi się, że to królewski owoc.
Jest kilka odmian lotusa. Ten jest najlepszy i ma największy owoc.
Jemy go łyżeczką. Odkrajamy skórkę dolnej części owocu trzymając go za pozostałą resztkę gałązki i wyjmujemy łyżeczką z wnętrza tą pomarańczową galaretkę owocu.
Kiedy zrywam z drzewa większą ilość owoców przed nadchodzącymi burzami i deszczowymi dniami owoce często są twarde i nie do jedzenia. Układam je w koszykach rozdzielając te bardzo twarde od tych miękkich gotowych już do jedzenia. Zajadamy się nimi z wielka przyjemnością w okresie od listopada do początku grudnia.
Owoce lotusa w starożytności nazywane były też " posiłkiem Bogów".
Nie bez powodu , bo ten owoc ma dużo wartości odżywczych. Zawiera dużo witaminy C, różnych witamin typu B i nie tylko. Szklanka soku z tego owocu zawiera wszystkie witaminy potrzebne dziennie naszemu organizmowi.
Nie wiem czy w Polsce macie możliwość kupić je na rynku ?
Na Korfu jest to jeszcze jeden owoc, którym zajadamy się w zimie.
Są różne nazwy tego owocu : LOTUS, KAKI, SHARON, czy PERSYMONA. Wybieracie tą która Wam odpowiada.
Owoc został przywieziony do Europy z dalekiej Azji przez Hiszpanów. Jest wielkości jabłka w kolorze pomarańczowo-czerwonym i rośnie w różnych miejscach południowej Europy.
Na Korfu spotykacie drzewa lotusa w ogródkach koło domów. Dużych plantacji tego owocu tutaj nie mamy mimo tego , że wiele osób uwielbia ten słodki , trochę cierpki smak tego owocu.
Jesienią liście drzewa lotusa zmieniają kolor na te piękne złoto-pomarańczowo - żółte.
Wtedy owoce na drzewie trudno odróżnić bo one mają ten sam kolor.
Ja też należę do osób, które ten owoc uwielbiają. Kiedy te owoce zaczynają być słodziutkie i gotowe do jedzenia zbieram je z ogrodu i codziennie zajadam się nimi. To świetny słodki dodatek do kawy w południe.
Przekrojony jeszcze twardy owoc wygląda tak.
Widzicie w środku kształt słońca Vergina. Stąd często w Grecji mówi się, że to królewski owoc.
Jest kilka odmian lotusa. Ten jest najlepszy i ma największy owoc.
Jemy go łyżeczką. Odkrajamy skórkę dolnej części owocu trzymając go za pozostałą resztkę gałązki i wyjmujemy łyżeczką z wnętrza tą pomarańczową galaretkę owocu.
Kiedy zrywam z drzewa większą ilość owoców przed nadchodzącymi burzami i deszczowymi dniami owoce często są twarde i nie do jedzenia. Układam je w koszykach rozdzielając te bardzo twarde od tych miękkich gotowych już do jedzenia. Zajadamy się nimi z wielka przyjemnością w okresie od listopada do początku grudnia.
Owoce lotusa w starożytności nazywane były też " posiłkiem Bogów".
Nie bez powodu , bo ten owoc ma dużo wartości odżywczych. Zawiera dużo witaminy C, różnych witamin typu B i nie tylko. Szklanka soku z tego owocu zawiera wszystkie witaminy potrzebne dziennie naszemu organizmowi.
Nie wiem czy w Polsce macie możliwość kupić je na rynku ?
Na Korfu jest to jeszcze jeden owoc, którym zajadamy się w zimie.
Często po obiedzie w okresie przedświątecznym podaje owoce lotusa , który akceptowany jest przez wszystkich jako prosty, słodki, niskokaloryczny i jednocześnie bardzo zdrowy deser.
Korfiański deser nazywany tutaj VIAGRĄ
Bardzo często pytacie się jakie są najbardziej popularne desery na Korfu.
Oczywiście jest bardzo dużo ciast , tych nasączonych miodem i z dużą ilością orzechów , czy nasączonego syropem ciasta francuskiego z różnymi dodatkami . To są w wiekszości ciasta i desery , które przybyły na Korfu z centralnej Grecji i są po prostu pozostalością kuchni tureckiej . Tam tego rodzaju słodkości macie w dużej ilości. Gracja będąca ponad 400 lat pod okupacją turecką przejeła pewne zwyczaje i jednym z nich jedzenie tych bardzo słodkich ciast.
Do takich deserów należy karydopita - ciasto z orzechami nasączone miodem tymiankowym , czy baklawa - też ciasto z orzechami i miodem przekładane warstwami ciasta francuskiego .
Korfu ma jednak w tej dziedzinie swoją tradycję , którą wielu z jej mieszkańców do dnia dzisiejszego kontynułują . Po prostu do przygotowania deserów używa się to co na wyspie było i jest w dużej ilości czyli : jogurt korfiański, miód tymiankowy z Korfu i nasze pyszne orzechy.
Proste składniki , zdrowe i tutej wszędzie dostępne.
Jest to bardzo popularny na wyspie deser , który po obfitym obiedzie pomaga w trawieniu i nie tylko. Wszysykie jego składniki posiadają dużo wartości odżywczych i pomagają organizmowi funkcjonować pod każdym względem.
Może właśnie z tego powodu tutaj często nazywamy ten deser............... " korfiańską viagrą " , a dlaczego sami sobie odpowiedzcie .....
To jest bardzo prosty , łatwy do przygotowania deser w każdym z domów. Możecie go podawać również w Polsce. Jest pyszny i pasuje do każdego obiadu , o każej porze roku.
W bardzo ciepłe dni chłodzi podniebienie. W zimowe wieczory miód i orzechy dają poczucie ciepła i sytości.
Ja osobiście też bardzo często ten deser podaje po posiłku . Uważam , że po dobrym obiedzie jedzenie dużych , ciężkostrawnych ciastek z kremem, czekoladą itp. to przesada i duże obciążenie dla żołądka, ktorego czeka ciężka praca by to wszystko przetrawić.
O ile jesteście łasochami i lubicie słodkie ciasta lepiej je zjeść osobno po 2 - 3 godzinach po obiedzie , kiedy żoładek już przetrawi obiad . Tak nawet te słodkości lepiej smakują i stanowią pewnego rodaju podwieczorek dla tych którzy nie mogą tego ominąć.
Oczywiście jest bardzo dużo ciast , tych nasączonych miodem i z dużą ilością orzechów , czy nasączonego syropem ciasta francuskiego z różnymi dodatkami . To są w wiekszości ciasta i desery , które przybyły na Korfu z centralnej Grecji i są po prostu pozostalością kuchni tureckiej . Tam tego rodzaju słodkości macie w dużej ilości. Gracja będąca ponad 400 lat pod okupacją turecką przejeła pewne zwyczaje i jednym z nich jedzenie tych bardzo słodkich ciast.
Do takich deserów należy karydopita - ciasto z orzechami nasączone miodem tymiankowym , czy baklawa - też ciasto z orzechami i miodem przekładane warstwami ciasta francuskiego .
Korfu ma jednak w tej dziedzinie swoją tradycję , którą wielu z jej mieszkańców do dnia dzisiejszego kontynułują . Po prostu do przygotowania deserów używa się to co na wyspie było i jest w dużej ilości czyli : jogurt korfiański, miód tymiankowy z Korfu i nasze pyszne orzechy.
Proste składniki , zdrowe i tutej wszędzie dostępne.
Jest to bardzo popularny na wyspie deser , który po obfitym obiedzie pomaga w trawieniu i nie tylko. Wszysykie jego składniki posiadają dużo wartości odżywczych i pomagają organizmowi funkcjonować pod każdym względem.
Może właśnie z tego powodu tutaj często nazywamy ten deser............... " korfiańską viagrą " , a dlaczego sami sobie odpowiedzcie .....
To jest bardzo prosty , łatwy do przygotowania deser w każdym z domów. Możecie go podawać również w Polsce. Jest pyszny i pasuje do każdego obiadu , o każej porze roku.
W bardzo ciepłe dni chłodzi podniebienie. W zimowe wieczory miód i orzechy dają poczucie ciepła i sytości.
Ja osobiście też bardzo często ten deser podaje po posiłku . Uważam , że po dobrym obiedzie jedzenie dużych , ciężkostrawnych ciastek z kremem, czekoladą itp. to przesada i duże obciążenie dla żołądka, ktorego czeka ciężka praca by to wszystko przetrawić.
O ile jesteście łasochami i lubicie słodkie ciasta lepiej je zjeść osobno po 2 - 3 godzinach po obiedzie , kiedy żoładek już przetrawi obiad . Tak nawet te słodkości lepiej smakują i stanowią pewnego rodaju podwieczorek dla tych którzy nie mogą tego ominąć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)