Translate

JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ MOJA "GRECKA PRZYGODA"

 Cofniemy się trochę w czasie ... o 50, nawet 60 lat. 

W rozwoju naszej wyobraźni i budowie naszego sposobu patrzenia na świat bardzo dużą rolę spełnia środowisko w którym się wychowujemy. 

Ja byłam najmłodsza w sześcioosobowej rodzinie. Bardzo często jako mała dziewczynka widziałam moje rodzeństwo i moich rodziców pogrążonych w czytaniu jakiejś książki. W naszym domu wszyscy dużo czytali.

Dlatego od najmłodszych lat i ja chciałam umieć czytać by upodobnić się do nich. Początkowo, jeszcze w okresie przedszkola siadałam koło nich w domu z otwartą książką,  często trzymanąc ją do góry nogami, by po prostu należeć do tej "czytającej" gromadki. 

Kiedy nareszcie sama nauczyłam się czytać moja przygoda z lekturą rozpoczęła się. 

Na moje szczęście koło naszego domu mieliśmy bibliotekę gdzie pracowała bardzo sympatyczna starsza pani. To ona wybierała mi moje pierwsze pozaszkolne książki, pozwalała mi przenosić się w krainy baśni, marzeń,  przygód. Jakie to ważne by odpowiedni człowiek był na odpowiednim stanowisku. Dzięki niej przenosiłam się w mojej wyobraźni do zaczarowanych ogrodów,  brałam udział w szalonych przygodach bohaterów czytanych przezemnie książek.

Kiedy po kilku latach czytania różnych książek wyraziłam zainteresowanie architekturą bibliotekarka zaproponowała mi przestudiować książkę o najpiękniejszych starożytnych budowlach.

Tutaj zaczęła się moja wielka przygoda z Grecją!



Oglądając obrazki Parfenonna i Knossos zakochałam się w greckiej architekturze i zaczęłam więcej o niej czytać,  ciągle czując niedosyt.

Już wtedy mówiłam mojej mamie, że ja te miejsca i te budowle sama kiedyś zobaczę. 

Ona tylko się uśmiechała i cieszyła się tym, że powiększam ilość moich marzeń,  które chcę w moim życiu spełnić. Bo od marzeń rozpoczyna się plan działania w kierunu ich spełnienia, jak zawsze moja mama mi mówiła. 

Zaczęłam też słuchać greckiej muzyki. Pamiętam kiedy z radia w domu rozchodziła się melodia piosenki Meliny Merkury "Dzieci z Pireusu".  Grek Zorba, syrtaki - wszystko to bardzo przybliżało mnie do Grecji. 

Jednak decydującą rolę w intensywnym marzeniu o podróży do Grecji miał film "Czterdzieści karatów". Była to histora o szalonej przygodzie i miłości dwojga ludzi pochodzących z różnych środowisk i w różnym wieku. Akcja filmu ma miejsce w cudownych miejscach w Grecji. Grecka muzyka w filmie cudownie wprowadza wszystkich w atmosferę słonecznego,  beztroskiego lata w Grecji. 

Ten film był grany w kinach w Polsce w bardzo trudnym dla mnie okresie. W okresie matury strąciłam mojego ukochanego tatę i rozpoczęłam nowy, inny etap mojego życia z moją mamą z wielką pustką w naszych sercach. 

Właśnie wtedy potrzebowałyśmy pozytywnej energii, światła,  słońca by iść do przodu. Ten film oferował nam to w dużym wymiarze. To było nasze " lekarstwo".  Byłyśmy w kinie by go obejrzeć kilka razy. Wtedy wielokrotnie, ponownie mówiłam mojej mamie, że ja Grecję odwiedzę i to nie raz. Mówiłam jej nawet o tym, że z pewnością zabiorę ja na letnie wakacje do tego cudownego kraju....

Minęło kilka lat. Na ostatnim roku studiów na ekonomi otrzymałam możliwość pojechania na 6 miesięcy na praktykę studencką do wybranego przezemnie kraju ! Oczywiście wybór padł na Grecję.

O tym co było dalej piszę Wam na moim blogu w artykule z serii TO I OWO O MNIE pod tytułem "Czy pani jest greczynka".

Tutaj jednak chcę nadmienić coś innego. Po kilku latach mojego pobytu na stałe na Korfu moja mama zdecydowała się przylecieć do mnie na całe lato. Chciałam razem z nią,  moim mężem i moją malutką córeczką spędzić miłe lato w Grecji.

W tym okresie lotniska krajowe i międzynarodowe w Atenach były w dwóch różnych miejscach oddalonych od siebie. Lotów bezpośrednich z Polski na Korfu oczywiście wtedy jeszcze nie było. Były tylko nocne samoloty LOT z Warszawy do Aten.

Wtedy takie spotkania z mamą to była przygoda trwająca całą noc.

Ja leciałam ostatnim samolotem z Korfu do  Aten by przywitać mamę na lotnisku , zmienić lotniska w środku nocy i zabrać ja na Korfu  pierwszym porannym lotem z Aten na Korfu.  Cała noc spędzona na lotniskach, ale zawsze pełna emocji i podekscytowania naszym ponownym spotkaniem się.

Pamiętam dokładnie ten nasz pierwszy wspólny lot z Aten na Korfu. Siedziałyśmy przytulone do siebie i szczęśliwe , że znów jesteśmy razem. Moja mama oglądała przez okno kontury lądu greckiego, a ja patrzyłam się na nią chcąc nasycić się jej widokiem.

W pewnym momencie mamą zaczęła płakać, strugi łez toczyły się po jej policzkach. Byłam tym zaskoczona i zapytałam się jej dlaczego płacze, przecież znów byłyśmy razem???!

Wyjaśniła mi, że przypomniała sobie moje stanowcze postanowienie z mojego dzieciństwa kiedy mówiłam, że  do Grecji przyjadę i nie tylko to. Siedziała że mną w samolocie lecąc na Korfu by spędzić tutaj że mną lato tak jak kiedyś obiecałam jej. Przed wieloma laty to były marzenia, ale one się spełniły. Moja mama nigdy nie przypuszczała, że w wieku 55 lat rozpocznie swoje coroczne podróże samolotem z kraju na Korfu. 

Jak sami rozumiecie marzenia są nam w życiu potrzebne. To jest siła budząca nas do działania by je zrealizować.

Im więcej mamy takich marzeń tym więcej mamy pracy do ich zrealizowania.  Jeśli choćby część z nich potrafimy zrealizować to już jest duże osiągnięcie. I tak nasze życie jest bogatsze i pełne przygód, choć nie zawsze wysłane tylko różami..

W moim przypadku marzenia z dzieciństwa i wielka chęć ich zrealizowania spowodowały,  że przed ponad 40 laty znalazłam się na Korfu. Dalsze wydarzenia zadecydowały o tym, że  tutaj stworzyłam mój dom, rodzinę i tutaj jest moje miejsce ..