Translate

KANNIOKCHIA (canniocchia) Z MAKARONEM - PRZEPIS NA TE OWOCE MORZA

 Kanniokchia ( po włosku CANNIOCCHIA) to nie tak bardzo znany rodzaj owoców morza. Niektórzy zaliczają ją do rodziny raków, ale smakiem i wyglądem bardziej przypomina duże krewetki. Stanowi wspaniałą podstawę do pysznego, pachnącego dania.



Ma twardą  skorupę, małe szczypce i charakterystyczny kolorowy twardy ogon.


Na normalnej wielkości talerzu wygląda tak.



To bardzo popularne  owoce morza w krajach nad Adriatykiem i we Włoszech. Właśnie z Włoch przybyła ona na Korfu i jako tańsza od krewetek gotowana jest przez tutejsza ludność w różny sposób.

Kto z Was lubi owoce morza z pewnością będzie się tym zajadał, bo mięsko kanniokchia jest białe, smakiem przypomina krewetkę lub homara, ale jest bardziej delikatne.

By przygotować to "królewskie danie" potrzebujemy:



- kilka kanniokchies (1/2 kg to okolo 10 sztuk);

- dwie duże marchewki;

- dwie gałązki selera;

- 2-3 cebul;

- kilka ząbków czosnku;

- filiżanke oliwy z oliwek;

- łyżkę przecieru pomidorowego;

- 2 duże pomidory ( lub kilka małych);

- 1/2 filiżanki czerwonego wina;

- liść laurowy;

- sól, pieprz do smaku;

- drobno posiekaną pietruszkę.

PROCES PRZYGOTOWANIA :

Po pierwsze nastawiamy garnek z marchewka, selerem i osoloną wodą by się zagotowała. W tym czasie opłukujemy kanniokchi i ucinamy im ogony , te kolorowe jakby z oczami. Wrzucamy te ogony do gotującej się wody by nadać jej smak. do tego samego garnka wrzucamy do gotującej się wody kanniokchi na 3-4 minut. Następnie ostrożnie dużą łyżką wyjmujemy je by wyschły. 

Na dużą patelnię wlewamy oliwę i wrzucamy owoce morza smażąc je przez kilka minut z dwóch stron i odrobiną czosnku. Następnie wyjmujemy je na bok na  półmisek i posypujemy częścią pietruszki. 



Do tej samej patelni wrzucamy posiekaną cebulę, posiekaną resztę czosnku i pokrojoną w kosteczki marchewke (która jest w pół ugotowana). Gdy to się poddusi dodajemy przecier pomidorowy, wino, trochę soli i pieprz. Uważamy by nie przesolić bo będziemy używać też dalej tej osolonej wody z garnka gdzie gotowaliśmy ogonki i owoce morza.  Kiedy alkohol się ulotni dodajemy pokrojonę w kosteczki pomidory. Dolewamy do tego 1-2 filiżanek wody z pierwszego garnka i powoli dusimy sos pod przykryciem dopóki sos się zawiążę. Drewnianą łyżką mieszamy sos od czasu do czasu tak by się nie przypalił.


Gdy sos jest gotowy wkładamy do niego kanniokchia by nabrały smaku sosu, zdejmujemy je z ognia i przykrywamy pokrywką. 



Jeśli chcecie kilka z nich obieracie  i wyjmujecie z wnętrza tego twardego pancerza mięciutkie mięsko i dajecie do sosu. Najlepiej robi się to krojąc lub otwierając rękami jeden z brzegów podłużnego pancerza tak jak to widzicie na poniższym zdjęciu. Wtedy możecie zawartość wyjąć w całości.


W międzyczasie przesączamy wodę z gotowanych ogonków do drugiego wysokiego garnka (tak by nie miała tych twardych ogonków), dodajemy jeszcze trochę wody i gdy to się zagotuje wrzucamy makaron na 8-10 minut (tak ja go lubimy). Możemy to danie zrobić z różnego rodzaju makaronem lub z ryżem. 

Owoce morza podajecie na półmisku polanych sosem z posiekaną pietruszką.



Do tego najlepiej mieć też lampkę tego samego wina, które dodaliście do sosu.






Jedzenie tego rarytasu wymaga cierpliwości i często po prostu po zjedzeniu makaronu bierzemy kanniokchia do ręki i obieramy je by zjeść ich mięso. Wiele osób, do których i my z mężem należymy lubimy też wysysać sok z główki miażdżąc ją w ustach. Oczywiście to co pozostaje zostawiamy na brzegu talerza. Dodatkowo te małe szczypce mają też w środku mięsko. Warto je przegryźć i zjeść zawartość. W tawernach często widzę ludzi męczących się nożem i widelcem by wyjąć z pancerza zawartość - nie warto. Tutaj potrzebne są ręce.

Po całej biesiadzie zostaje talerz  ze skorupkami dla kotów jeśli macie!


Oczywiście jeśli chcecie ominąć cała procedurę obierania z pancerza konniokchia możecie po smażeniu je obrać i podać obrane. Wydaje mi się jednak, że o wiele lepiej prezentują się podane w pancerzach i cała frajda w jedzeniu owoców morza polega właśnie na trudności "dotarcia" do tego pysznego mięska.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz