Na temat kryzysu w Grecji czytaliście , czytacie i wiele dowiadujecie się z telewizji i nie tylko.
Jak wskazują ostatnie badania statystyczne ten bardzo głęboki kryzys ekonomiczny mamy w Grecji za sobą.
Wszyscy staramy się patrzeć w przyszłość bardziej optymistycznie, choć czasami jest to bardzo trudno.
Tak jak wspominam w wielu moich artykułach Korfu jako jedna z najbardziej rozwiniętych turystycznie wysp Grecji nie przeżyła tak wielkiego kryzysu.
Tutaj nie było to tak bardzo widoczne jak w wielu miastach centralnej Grecji gdzie pozamykano wiele fabryk, zakładów pracy czy zwolniono z wielu firm wielu pracowników.
Specyfika gospodarki korfiańskiej , oparta właściwie głównie na turystyce nadała wyspie zupełnie inny wygląd w okresie tego greckiego kryzysu.
Oczywiście trudności ekonomiczne tutejszej ludności też były i nadal są widoczne . Znaczne zminiejszenie pensji, emerytur , wielkie podatki i to na wszystko spowodowały , że korfiańska ludność też zmieniła wiele swoich nawyków.
Każdy zaczął bardziej przemyślanie wydawać swoje pieniądze i może to jest jedna z dobrych rezultatów tego kryzysu.
Korfiat przez wiele lat rozwoju turystyki na wyspie przyzwyczaił się do dużego napływu dużej gotówki w okresie sezonu turystycznego. Stąd charakteryzuje go łatwość w wydawaniu pieniędzy i w wielu przypadkach brak długoletniego planowania wydatków w rodzinie.
W wielu korfianskich rodzinach , po prostu , żyło się i żyje z sezonu do sezonu turystycznego.
Jak sezon turystyczny był dobry to w zimie "szalało się" , jak nie to wakacje były stromniejsze, wydatki mniejsze i święta Bożego Narodzenia skromniejsze.
Te różnice w mentalności tutejszej ludności z ludnością Grecji centralnej czy większych miast Grecji tj. Ateny czy Saloniki są bardzo widoczne. A to z powodów, ktore wyżej wyjaśniam.
Często mieszkańcy innych regionów Grecji określają Korfiatów jako ludzi szukających łatwego zarobku.....
Jest w tym troche prawdy.
Ten wieloletni kryzys w Grecji w dużej mierze pomógł w zmianie tej mętalności. Bo nawet tutaj na Korfu zyski z turystyki mimo tego, że ogólnie się powiększyły , dla pojedyńczych mieszkańców wyspy znacznie się zmniejszyły.
Przy dodatkowym dużym wzroście opłat budżet każdej rodziny wygląda obecnie zupełnie inaczej i każdy zarobiony pieniądz się obecnie liczy.
Z roku na rok , nawet mimo kryzysu, liczba turystów na wyspie powiększa się. Jednak ich możliwości finansowe sa znacznie mniejsze od tych , które mieli turyści z lat 70-tych i 80-tych.
Inne są potrzeby dzisiejszego turysty i inne wymagania.
Poza tym ciągle zwiekszająca się liczba sklepów , barów, kawiarni , tawern i usług związanych z turystyką na wyspie powoduję zmniejszenie się zysków każdej jednostki bo wydatki turystów dzielą się na więcej części.
W ostatnich latach ze wzgledu na większą elastyczność w prawach zmieniania miejsca poszczególnych sklepów obserwuję ciagłe zmiany w centrum stolicy. Wiele sklepów zmienia swoich właścicieli i swoje funcje.
Jednak tendencja jest jedna i to wcale nie tak pozytywna.
Zwiększa się bardzo liczba kawiarni , punktów sprzedaży szybkiej żywności, tawern itp. Znikają sklepy specjalistyczne , czy te z tradycyjnymi wyrobami . Wszystko nastawia się na pracę w lecie.
Często wręcz mówimy , że Korfu zmienia się w jedną dużą kawiarnie !!!
To oczywiście dzieje się pod kątem turystyki w lecie i zwyczajów mieszkańców wyspy w zimie , kiedy zawsze przybywając do stolicy Korfiat lubi spotkać się w kawiarni ze znajomymi na tą tradycyjną kawusię.
To jednak nie są elementy rozwoju gospodarki wyspy. To po prostu przenoszenie pieniedzy z jednej kieszeni Korfiata do drugiej.
Tutaj potrzebna jest nowa inicjatywa i rozwój jakiejkowiek produkcji.
Wyspa nie może żyć tylko z rozwoju turystyki w okresie lata !!!
To jest wręcz niebezpieczne , bo jak wystąpi jakiś problem z turystyką z czego tutejsza ludność będzie żyła??!!
Poza latem co roku mamy też zimę w czasie której mieszkańcy wyspy też musza żyć.
W czasie ostatnich lat kryzysu można zaobserwować iskierki prywatnej inicjatywy na wyspie.
Pozytywne jest to , że przy zmianie sytuacji ekonomicznej pojawiły się ponownie zawody szewca , czy szwaczki poprawiającej jakieś stare ubrania. Takich punktów usługowych mamy obecnie w stolicy kilka i ciągle ich przybywa. To też sa efekty długoletniego kryzysu.
Niektóre małe rodzinnie prowadzone firmy zaczynają interesować się produkcją bardzo dobrej jakościowo oliwy na większa skalę by ją eksportować.
Otwerają się farmy z winnicami i produkcją wina korfiańskiego. Pojawiaja się specjalistyczne sklepy z produktami korfiańskimi , likierami nie tylko z koumkouatu . Otwierają się warsztaty przeróbki drzewa z oliwek w drobne przednioty drewniane tak by nie sprowadzać ich z Włoch , ale produkować je na wyspie.
Jest tego wszystkiego jednak za mało .
Ludność wyspy nadal znajduje się w letaru z nadzieją , że dawne lata dobrobytu wrócą i wszystko wróci do "normy|".
Mnie osobiście wydaje się , że świat się zmienia, sytuacja ekonomiczna , polityczna i lokalne warunki rozwoju też ulegaja zmianie i to co było nie wróci.
Należy przystosować się do zmian i myśleć o przyszłości.
Niestety wielu Korfiatów tej cechy nie ma. W okresie kryzysu nawet na Korfu wzrosło bezrobocie szczególnie w zawodnach związanych z handlem na wyspie.
Wiele tutejszych sklepów prowadzonych rodzinnie zrezygnowało w lecie z dodatkowego pomocnika , czy zmniejszyło zatrudnieje pomocy do tylko dwóch miesięcy w lecie , w lipcu i w sierpniu.
W wielu hotelach , czy tawernach zatrudnieni byli na niższych stawkach pracownicy z innych krajów ze znajomością obecnie populatnych na wyspie nowych języków, poza angielskim i niemieckim.
To jednak nie przyczyniło się do wzrostu zainteresowania nowymi sposobami zaroków, możliwości zmiany zawodu, naki obecnie popularnych języków obcych, czy prywatnej inicjatywy na wyspie wśród ludzi młodych i często z dobrym wyższym wykształceniem.
Jedynie wrosła liczba młodzieży uciekajacej za granicę .
Ludność wyspy żyjąca na wsiach zmniejsza się , starzeje się , a młodzi ludzie szukają łatwiejszego życia i lepszych zaroków poza zbiorem oliwki.
Mimo wielu państwowych programów pomagających finansowo młodym ludziom w rozwoju nowych sposobów produkcji chętnych do podjęcia takiego ryzyka i takiej pracy jest mało.
By coś takiego nastapiło potrzebna jest zmiana mentalności , a to jest bardzo trudne.
Jeśli młody mieszkaniec wyspy został przez rodziców wykształcony na pracownika biura na stanowisku dyrektora trudno podwiną rękawy by zainteresować się produkcją , oczywiście nowocześnie zorganizowaną.
Do teg potrzebna jest energia i spontaniczność, której niestety , w dniu dzisiejszym wielu młodym ludziom tutaj wychowanym w puchu i dobrobycie brakuje....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz