Translate

JAK DOM W GÓRACH STAŁ SIĘ MOIM DOMEM NA KORFU

Kiedy przyjechałam po raz pierwszy na Korfu stolica wyspy wydawała mi się bardzo mała. Mimo tego, że była to Grecja czułam tutaj wiele wpływów europejskich.

Urodzona w Lublinie zastanawiałam się jak będzie mi się tutaj w tak małym mieście mieszkać. Duża przestrzeń na około stolicy, piękne plaże, morze i jednocześnie góry rozwiały te moje obawy i w zupełności to zrekompensowały.
Przez pierwsze 20 lat mieszkałam na Kanoni, blisko tak turystycznego punktu widokowego na Mysią wyspę i lotnisko.
Było to moje częste miejsce na spacery i kawusię z pięknym widokiem.
Później przez kilka lat mieszkałam w centrum stolicy, głośnym przez 24 godziny na dobę i pełnym samochodów.  Od urodzenia mieszkałam w dużym mieście,w Lublinie i byłam do tego przyzwyczajona.

Nigdy nie planowałam mieszkać w górach daleko od gwaru ludzkiego. Ale życie często sprawia niespodzianki.

Kiedy pierwszy raz pojechałam w góry z moim drugim mężem by odwiedzić teściową zobaczyłam po raz pierwszy ich rodzinny dom.
Zrobił on na mnie od pierwszego momentu duże wrażenie.
Ten rodzinny piętrowy dom z dziada pradziada liczy sobie ponad 200 lat i jest wybudowany z grubego kamienia. 

Wchodząc do środka zobaczyłam dość surowe wnętrze salonu z kominkiem obłożonym ciemnymi kamieniami, z kilkoma krzesłami na około, z duża kanapą pod ścianą i obok wielką starą skrzynią starannie okrytą długim obrusem.
Wszystko było czyściutkie, uporządkowane, ale jakby gołe, bez ciepła. Od razu powiedziałam mężowi, że potrzeba tu dużo pracy by to wnętrze przekształcić w przytulny salon.

Cały dom został przed kilkoma laty odrestaurowany. Założono centralne ogrzewanie, wstawiono nowe szafki w kuchni, zmieniono większość starych okien na nowe okna z podwójnymi szybami.

Dom był funkcjonalny, ale wymagał kobiecej interwencji.

Do czasu kiedy jeszcze żyła moja teściowa to jednak nie było możliwe, bo wszelkie zmiany ta 95 letnia kobieta, zrozumiałe, przyjmowała z dużą trudnością. W czasie week-end-ów przyjeżdżaliśmy tam by odwiedzić teściową, przywieść co trzeba do sprawnego funkcjonowania domu, pogotować trochę dobrych dań, spędzić z nią trochę czasu i pochodzić po górach okolicy.

Za każdym razem jednak przyjeżdżając do tego domu coraz bardziej się z nim wiązałam i podobała mi się tutaj cisza i ta piękna przestrzeń przed werandą z falującymi gajami oliwnymi.




Po śmierci mojej teściowej zdecydowaliśmy się zmienić nasze życie i przenieść się na stałe w góry do tego domu. Była to decyzja przemyślana i dojrzała w czasie. Wszystko przychodzi w życiu w odpowiednim czasie.

Wtedy właśnie cały dom postawiłam do góry nogami !!!

Miałam w planie przekształcić go w przytulny wiejski dom o typowo korfiańkim charakterze.

Miałam na to dużo czasu i wiele elementów dekoracyjnych znajdujących się w spiżarni domu i nie tylko. 

Powoli zmieniał się wygląd wszystkich wnętrz.

Po pierwsze zajęłam się umeblowaniem i dekoracją salonu, który był w miejscu dawnej dużej spiżarni domu na parterze.
Po zdjęciu tych ciężkich kamieni z kominka, całość została pomalowana na biało i ściany wypełniły się moimi obrazami.
W głównej części tego dużego salonu postawiłam duże kanapy potrójną , podwójną i  fotele, a obok pod ścianą z wielkim lustrem znalazła nareszcie centralne miejsce piękna odnowiona skrzynia teściowej.





Przyniesione ze spiżarni duże dzbany, w których dawniej przynoszono wodę do domu też zajęły swoje miejsce. 
Jak je po raz pierwszy zobaczył mój mąż na skrzyni i w innych miejscach domu to uśmiechał się pod nosem mówiąc, że czeka go dużo niespodzianek w domu. 

Ja szalałam bo byłam w swoim żywiole dekoracyjnym.



Ciemne brązowo-beżowe kafelki zimnej ale tak przyjemnej w lecie podłogi w salonie pokryłam ręcznie robionymi przez teściową korfiańskimi chodnikami, których kilkanaście metrów mamy jeszcze w szafie.
Na oknach powiesiłam cieniutkie firanki tak by nie zasłaniały światła wchodzącego do salonu z małych okien dawnej w tym miejscu spiżarni.

Kuchnia poza małymi praktycznymi zmianami nie miała możliwości dużych zmian. Musiałam ją przyjąć jaką jest mimo tego, że ciemne drewniane szafki i zielonkawy blat ja osobiście wolałabym w jasnym kolorze. Lubię kuchnie jasne pełne światła i z dużymi oknami.
Tutaj musiałam dostosować się do kuchni której ściana w połowie znajduje się pod ziemią, bo tak na zboczach w Grecji buduje się wiele domów. 

Znajdująca się obok duża jadalnia z długim stołem od początku bardzo mi się podobała, bo te nieotynkowane ściany pokazują duże kamienie z jakich dom jest zbudowany. To nadaje temu miejscu wspaniałą atmosferę. Kilka moich dodatków z wiklinowymi koszykami, starymi podkowami itp. uzupełniło to miejsce i przekształciło je w wyjątkowo przyjemne miejsce do jedzenia i do organizowanych przez nas spotkań towarzyskich z gitarą.



Pozostała mi wielka renowacja i zmiany w pokojach na piętrze.

Każda z trzech sypialni nabrała swojego charakteru.

Jedną przekształciłam w moją garderobę o której zawsze marzyłam. 
Tutaj w lecie kolorowe przewiewne sukienki przeplatają sie kolorowymi szalami i zdobią się licznymi różnokolorowymi ukochanymi sandałami, a w zimie to pomieszczenie wypełnia  odzież w kolorach tęczy.

Druga nazywana jest przez nas  ZIELONYM POKOJEM  bo ozdobiona jest wieloma moimi obrazami z gajami oliwnymi. Ta sypialnia jest typową korfiańską sypialnią z żelaznym korfiańskim łóżkiem nazywanych tutaj KOKIETA, z dużą liczącą sobie wiele lat malowaną skrzynią, sufitem z pięknego dębowego drzewa tak samo jak stojąca w pokoju piękna stara, ale prosta biblioteczka. 




Druga sypialnia nazywana przez nas BŁĘKITNYM POKOJEM
jest w innym stylu. Tutaj mamy sufit i duże szafy z jasnego drewna i na około łóżka wiszą obrazy pokazujące różne korfiańskie plaże z błękitną wodą w morzu. Budząc się tutaj ma się wrażenie, że jest się na plaży i można od razu wskoczyć i wykąpać się w lazurowej wodzie.
Obok w kolejnym pomieszczeniu , tzw. małym saloniku urządziłam moją pracownię z małym kącikiem na kawę, biurkiem, stolarzem na malowane obrazy i farby. 
Całe pierwsze piętro domu zawsze jest pełne słońca i szczególnie to pomieszczenie gdzie w zimie zajmuję się moją pasją malowania. Z jednego okna mogę tutaj podziwiać falujące zbocza pokryte gajami oliwnymi i w oddali zimą czasami ośnieżone góry Albanii, z dużych drzwi balkonowych mogę za dachami poniższej wioski podziwiać góry i za nimi wyspę Othoni.  Ściany tego pomieszczenia są też pełne moich obrazów. 



Moje ulubione miejsce na picie kawy w czasie wielu miesięcy w roku to jednak weranda przed domem z której widać wielką przestrzeń z gajami oliwnymi i w oddali z górami północnej części wyspy i nawet górami Albanii.
Tutaj mam wiele doniczek z kwiatami, stół z fotelami i różne dekoracje nadające temu miejscu ciepło.




Ogólnie po kilku latach nasz dom zmienił swoje oblicze, nabrał mojego charakteru i stał się miejscem w którym mile i wygodnie się żyje. Każdy kto tutaj do nas przychodzi mówi, że dom ma duszę i swój charakter odzwierciedlający jego mieszkańców.

2 komentarze:

  1. Uroczy dom,przepięknie go przekształciłaś,jest niezwykle przyjazny i przytulny;wszelkie dodatki dekoracyjne dodają mu urody i klimatu;nie dziwię się,że chętnie tam przebywacie,tym bardziej,że z okien i tarasu tak bajeczne widoki jak gaje oliwne.Jest to miejsce,gdzie chce się mieszkać,żyć pełną piersią i pracować;gratuluję inicjatywy i wielkiego smaku estetycznego;pozdrawiam serdecznie :-),a w stolicy mieszkałaś w pięknych miejscach,bo Kerkira mnie urzekła i nie można tego miasta zapomnieć.Zamówiłam sobie nawet dwie akwarelki na Korfu przez FB u jednej z artystek,wiszą u mnie na poczesnym miejscu i przypominają korfiańskie wakacje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pierwsze 20 lat mieszkałam w stolicy na Kanoni. Pięć minut od domu miałam ten wspaniały widok na Mysią wyspę i często tam przesiadywałam pijąc kawę. Wyjazd w góry i mieszkanie na stałe pośród gajów oliwnych to była wielka zmiana , ale wcale jej nie żałuję. Do miasta też nie jest daleko - 45 minut jazdy samochodem. Pozdrawiam

      Usuń