Lato na Korfu powoli dobiega do końca.
Jeszcze są na wyspie nieliczni turyści ogrzewający się i opalający w południe słońcem na plażach.
My jednak wpadamy już w jesienny nastrój.
W tym czasie, jak zwykle organizujemy nasz zlot znajomych by spotkać się i podsumować mijające lat.
Tym razem nasze spotkanie odbędzie się u znajomych w ich domu w górach od strony Kassiopi. Przygotowani, z koszykiem naszych warzyw, z naszego ogrodu i butelką naszego wina jedziemy na to spotkanie.
Jak to często bywa należymy do pierwszych przybywających gości, bo mieszkamy niedaleko. Tereza nie chce żadnej pomocy w kuchni, więc wychodzę na taras z tacką z kieliszkami wina i talerzykiem z małą przekąską dla nas.
Mimo tego, że wieczory są już chłodne i wilgotne siadamy na werandzie by podziwiać piękny widok na morze, płynący w oddali statek rejsowy i promienie słoneczne odbijające się w morzu.
Co za piękny widok!!!
Za każdym razem widząc ten krajobraz podziwiam go jakbym go widziała po raz pierwszy.
Mężuś zaczyna pogadankę z gospodarzem domu - Spirosem, a ja siadam dalej by kontynuować podziwianie tego co widzę przede mną. Zaczynają powoli przychodzić pozostali goście zaproszeni na biesiadę.
Każdy coś trzyma w ręce. Vasilis z Joanną przynieśli pyszne ciasto upieczone przed godziną. Jak zwykle na tych spotkaniach zajadamy się cukierniczymi wyrobami Joanny. Za każdym razem ona piecze coś innego. Wszystkie jej wyroby cukiernicze są pyszne i nie można się zatrzymać by ich nie skosztować.
Teraz przychodzą następne pary.
Ilość potraw na blacie w kuchni powiększa się. Athina zrobiła wielką miskę pysznej różnokolorowej sałatki. Tak się umówiła poprzednio z gospodynią domu. Litsa zrobiła całą salaterkę tzatziki! Niektórzy z naszego towarzystwa to uwielbiają. Marina przyniosła udka kury upieczone w pikantnym sosie. Chrysa przyniosła lody domowej roboty. Prokopis wkroczył dumnie z całym koszykiem granatów z jego ogrodu.
Giorgos jak zawsze przyniósł swoje białe wino i gitarę. Z pewnością znów będzie rozmowa na temat tego, które wino jest lepsze jego - białe czy nasze - czerwone!
Całe towarzystwo jest już w komplecie. Wszyscy siedzimy jeszcze na tarasie domu. Nadal jest ciepło, ale każda z nas przyniosła ze sobą jakiś szal, czy kurteczkę by się okryć w przypadku opadającej wilgoci.
Siedzimy przez godzinę na tarasie dyskutując o mijającym lecie. Słoneczna pogoda do tej pory nastawia nas na łapanie ostatnich promieni słonecznych. . Jednak lato jest już za nami, przynajmniej dla nas , mieszkańców wyspy. Nieliczni już turyści jeszcze przylatują na wakacje by cieszyć się słońcem i różnicą temperatury w porównaniu do zimna w ich kraju.
Ponieważ nasze towarzystwo to przeważnie ludzie w naszym wieku, czyli po 60-tce, często pierwsza rozmowa jest na temat tego jak dopisało zdrówko w okresie lata.
Niektórzy narzekają na to i owo, ale ogólnie nikt się nie skupia na grymaszeniu. Lato na Korfu zawsze jest cudowne.
Większość z nas opalona po wielu kąpielach i plażowaniu. Athina nawet mówiła o tym, że w lipcu spaliła się słońcem w czasie pracy w ogródku, bo zapomniała okryć się bluzką z długim rękawem. Oglądamy się po całym lecie by wprost powiedzieć kto fajnie wygląda, kto przytył i musi uważać , kto wygląda na zmęczonego i potrzebuje odpoczynku. Tutaj takie uwagi mówi się wprost bez żadnego oporu. Grecy spontanicznie bez wstydu mówią o tym. Dla nich to normalne.
Następnie głównym tematem naszej rozmowy są nasze dzieci i wnuki. Wszystkie babcie mają przy sobie zdjęcia swoich wnuków i opowiadają o tym jak długo i gdzie spędziły one z nimi czas na Korfu. Wielu z nas ma dzieci mieszkające poza wyspą i tak okres lata to czas kiedy dzieci i wnuki przybywają na Korfu na wakacje.
Ja też należę do tej grupy ciesząc się co roku latem obecnością na Korfu mojej córki z rodziną i oczywiście moich wnuków.
Następny temat do ogólnej dyskusji to podsumowanie przez każdego mijającego lata. Jakie one było dla tych, którzy tylko wypoczywali i dla tych, którzy mają jakieś domy, które wynajmują, czy mają jakieś usługi turystyczne prowadzone najczęściej już przez ich dzieci.
W ten sposób mamy obraz mijającego lata z pierwszej ręki od osób pracujących w turystyce.
Oczywiście ogólne problemy na wyspie to temat, który też poruszają głównie panowie. Na pierwszym miejscu jest zawsze problem ze śmieciami na wyspie. Teraz po zmianie władz i burmistrza na wyspie ta sprawa wygląda lepiej, ale czekamy na ostateczne rozwiązanie tego problemu przez fabrykę przeróbki śmieci, której budowa ma (podobno) obecnie rozpocząć się. Jest to jednak temat rzeka, który nigdy się nie kończy i tak często po prostu zostawiamy go na boku by mile kontynuować nasz wieczór.
Drugi ogólny i poważny temat zawsze poruszany to ostatnie wiadomości o wojnie w Syrii i wielki problem z uchodźcami przybywającymi do Grecji. Zawsze się zastanawiam dlaczego zamiast walczyć ze skutkami tej wojny po prostu nie starają się zakończyć tej wojny? Dlaczego? Odpowiedz sami znacie.
Kiedy dyskusja i różnice zdań podnoszą temperaturę w otoczeniu rozwiązanie tej sytuacji przychodzi same.
Na szczęście pomaga nam w tym gospodyni domu wołając wszystkich do jadalni gdzie czeka na nas suto zastawiony stół i bufet w kuchni.
Gospodarze przygotowali całą blachę pieczonego baranka z ziemniakami. Upiekli go w dużym piecu chlebowych znajomego piekarza wioski. Dodatkowo dla tych, którzy tego nie jedzą jest też wołowina w sosie pomidorowym, którą któraś z pań przyniosła.
Główne sałatki i przekąski stoją już na stole. Reszta w formie bufetu wraz z talerzami ustawiona jest na dużym blacie w kuchni.
Każdy z nas podchodzi i nakłada sobie na swój talerz to co chce.
Jest duży wybór : makaron, ziemniaki pieczone z owieczką , ziemniaki zapiekane w całości w piekarniku (pyszności), pieczony baranek, wołowina, zapiekane z ziemniakami udka kury, kilka rodzajów placków : z dyni, z grzybami, z kurą.
Mnie osobiście przypadły do gustu zapiekane w całości ziemniaczki i wołowina, która zwabiła mnie swoim zapachem.
I jak zawsze kiedy wszyscy zasiedliśmy do stołu przez kilka minut panowała cisza, bo każdy z nas delektował się pysznościami znajdującymi się na jego talerzu.
Zaczęły się pochwały dla pani domu, żarty w kierunku pana domu, że za dużo nie pomagał bo ma dwie lewe ręce! Takie "czepianie się" gospodarza domu tutaj ma miejsce za każdym razem. Jest do tego przyzwyczajony i nawet jak tego nie robimy sam zaczyna rozmowę w tym kierunku!
Po skosztowaniu wszystkiego, kiedy nasze talerze zaczynają być puste Giorgos przynosi gitarę i zaczynają się śpiewy. To nieodłączna części naszych spotkań. Wszyscy lubią śpiewać. Wiekszość panów należy do jakiś korfiańskich chórów i muzyka płynie w ich żyłach. Część z pań dołącza do nich bo też śpiewa w jakimś chórze.
Inna grupa pań oddala się na taras by zapalić papierosa i tam rozpocząć swoją rozmowę. Dochodzę do nich na chwilę by posłuchać nowości.
Najczęściej jest to wzajemne przekazywanie sobie informacji o naszych znajomych kto , co i gdzie, czyli potocznie mówiąc plotki. Nie są one w stylu złości czy zazdrości. Po prostu wielu z nas w lecie "gubi się" i w tym czasie może wiele się dziać w ich życiu.
W czasie takich rozmów często dowiaduję się o tym, że któraś z córek jest w ciąży lub czeka nas jakieś nowe wesele. Poza takimi miłymi wiadomościami dowiaduję się też o zdrowiu tych, którzy na nasze spotkanie nie przyszli. To jest taki nasz mały biuletyn informujący o tym naszym małym kręgu znajomych na Korfu.
Wszelkie inne wiadomości ogólne ze świata , o Grecji, o Korfu też są poruszane już w tym mniejszym gronie już na cicho bez panów. Tutaj dowiaduje się o zaletach i wadach obecnego burmistrza. Dowiaduję się też o plotkach o nowych planach zmiany ruchu na drogach na Korfu itp itd. Wszystko to w krótkim czasie na jednym towarzyskim spotkaniu!
Kiedy na dworze zaczyna być chłodno panie nie śpiewające wracają do domu, tym razem do salonu by tam nadal prowadzić swoje rozmowy często tak głośno, że grupa śpiewająca ingeruje. Oczywiście zaczyna się też skarżenie się panów na żony, które palą i jeszcze tego nie rzuciły. Tak się dzieje za każdym razem kiedy się spotykamy. Ja w tym czasie najczęściej dochodzę do grupy z gitarą.
Ogólna cisza następuje ponownie gdy pada hasło deser. Bo przychodzi czas na deser i pani domu kroi ciasta i każdy z nas zamawia co chce zjeść. Ciasto pomarańczowe nasączone suto sokiem pomarańczy z likierem cieszy się największym powodzeniem! Jest rewelacyjne.
Tutaj niektóre pary zaczynają spieranie się o to kto ile może tych słodkości zjeść, ale to inna sprawa. Po tej przerwie na deser ponownie wracamy do śpiewu i po godzinie lub dwóch rozjeżdżamy się.
Dla tych, którzy nie są zwolennikami muzyki to może z pewnością jest nudne. Dlatego nasze towarzystwo jest dobrane z ludzi, którzy kochają muzykę i taki rodzaj spotkań z gitarą i śpiewem.
Tak mija kolejny wspólnie spędzony dzień naszego "śpiewającego towarzystwa".
PS. Imiona moich znajomych są zmienione by zachować ich prywatność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz