Translate

BURZA I DZIEŃ BEZ PRĄDU NA KORFU

W nocy obudziły mnie liczne grzmoty i bijący w okiennice deszcz.

Mały salonik znajdujący się naprzeciwko naszej sypialni , który widziałam na przeciwko otwartych drzwi naszej sypialni co sekundę oświetlał się piorunami. 
Nie zamknęłam okiennic drzwi balkonowych i tak liczne wiszące w saloniku moje obrazy oświetlały się co chwilę i mogłam co chwilę widzieć namalowaną przeze mnie zatokę Garitcy, czy gaje oliwne. 




Za oknem sypialni dużo się działo!

Silny deszcz płynął strumieniami po kamieniach przejścia za domem od strony naszej sypialni i nawet można było słyszeć sum tworzącego się tam strumienia! Krople deszczu silnie stukały w okna drzwi balkonowych. Zastanawiałam się czy wstać i zamknąć okiennice balkonu. Zrezygnowałam jednak z tego, wiedząc , że przy silnym wietrze nawet na chwile otwarte drzwi balkonu  spowodują wlanie się na podłogę wody. Szkoda było naszej cudownej drewnianej podłogi!

I jak zawsze w takich sytuacjach w naszym domu czułam się jak na samotnym statku walczącym z szalejącym sztormem na morzu. Zawsze rano po takiej nocy sprawdzam czy nasz dom jest w tym samym miejscu , czy może go wywiało gdzieś na północ do Acharavi i z domu w górach będę miała dom nad morzem! 🤣🤣🤣🤣

Tak burza szalała jeszcze kilka godzin do samego ranka.
 Pannek był pochmurny, za oknem było ciemno, ale i w domu było bardzo ciemno bo nie mieliśmy prądu.

Do takich sytuacji jesteśmy na Korfu przyzwyczajeni. W okresie silnych burz często duże gałęzie drzew spadają na linie prądu elektrycznego urywając je. Potrzebne są ekipy techników by to zreperować oczywiście jak pogoda na to pozwoli. Przy większych awariach muszą one przybyć z Igoumenitsy, a to wymaga czasu.

Rankiem schodząc z sypialni do salonu od razu wyszłam na werandę by sprawdzić co i jak.

Deszcz nadal padał. Wiatr popychał strumienie deszczu na moje spragnione wody kwiaty w doniczkach stojące na werandzie. Nawet obrus na stole był zupełnie mokry i krople spływały z niego na zupełnie mokre kamienie werandy.

Przed nami mieliśmy kolejny dzień który trzeba było przeżyć bez prądu. Przy tak deszczowej pogodzie nie było szans na zreperowanie awarii.

Na szczęście nasz dom w górach jest do takich sytuacji przygotowany. 
Po pierwsze mamy kilka dawnych lamp na ropę, kilka lamp ładowanych prądem elektrycznym, wiele świeczek  i oczywiście kominek. W zimowe,  deszczowe i wilgotne  dni, kiedy działa centralne ogrzewanie nawet bez prądu piec ogrzewczy przesyła ciepłą wodę na pierwsze piętro do drugiego saloniku (mojej pracowni) i do wszystkich sypialni. Centralne ogrzewanie w takich dniach działa w oparciu o piec z drzewem z oliwek. To też jest bardzo ważne bo w zimie bez ogrzewania w naszych domach nie da się żyć mimo tego, że w południe często mamy słoneczko i 15- 18C ciepła. 

Przed nami mieliśmy deszczowy dzień w którym musieliśmy żyć w sposób jak żyli nasi przodkowie, bez prądu i bez Wi-Fi.
Ponownie zaczęły być potrzebne elementy z dawnej epoki.



Na szczęście nasza kuchnia jest na gaz i  więc bez problemu przygotowałam nasze śniadanko i kawusię.

Nasze telefony komórkowe jeszcze miały baterię i mogłam dowiedzieć się co się dzieje na świecie, porozmawiać z córką i wnukami przez skype i porozmawiać ze znajomymi.
 Niestety nie na długo...

Później trzeba było ładować baterie telefonów w samochodach. Na szczęście mamy tą możliwość.

Takie dni najlepiej spędzamy słuchając muzyki z mojego starego, malutkiego turystycznego radia na baterię.


Światło z okien było odpowiednio wystarczające jak na tak deszczowy dzień i tak skupiliśmy się na czytaniu ulubionej lektury.

Przed kilkoma dniami kupiłam mężowi kolejną książkę o robieniu wina. Przeczytał ją natychmiast. Dzisiaj była okazja bym i ja ją przeczytała bo sama lubię dowiadywać się nowości o winie.



Razem robimy nasze wino i chcę wiedzieć wszystko co dotyczy tego procesu. Ta grecka książka ma tytuł "Robię moje domowe wino".

Lubię często w takie dni powracać do jednej z moich ulubionych książek, którą Wam gorąco polecam.



 Opisuje ona przygody pary Amerykanów, którzy decydują się zmienić ich życie i zakupić dom na prowincji Włoch w Toskanii.

 Wielu z Was, którzy myślą o zakupieniu domu na południu Europy np.w Grecji na Korfu, ta książka będzie bardzo przydatna.  Poza tym czytając ją mile spędzicie czas.

Badzo lubię w deszczowe dni czytać tego rodzaju książki przypominające mi często moje przygody w czasie organizowania naszego domu w górach. Ale o tym napiszę inny artykuł.

Na obiad przygotowaliśmy moje ukochane frytki z grubo pokrojonych naszych ziemniaków z sadzonymi jajkami i fetą.
To najszybsze i najprostsze danie, które robimy w dni bez prądu.

W takie dni rezygnujemy z popołudniowej  siesty by o ile mamy jeszcze światło naturalne poświęcić się lekturze.

Mężuś często w takie dni ma okazję do  przeprowadzenia swojej próby do chóru.
W tym roku chór przygotowuje się do wystawienia opery AIDA Gussepe Verdiego. To będzie wydarzenie !

Po obiedzie lampka naszego winka była wskazana !




 W zimie i już nawet jesienią szybko się ściemnia i o 20.00 mamy już zmrok.
 Około 19.30 zabrałam się do zapalania świec by stworzyć nastrój. Takie dni bez pradu mają też swój urok, są inne.



To jednak mężowi nie wystarczyło i mimo tego , że było ciepło bo 24C w domu mąż zdecydował się zapalić kominek by upiec kiełbaskę na kolację.

Zapalony kominek zawsze tworzy cudowną atmosferę w domu i świetnie towarzyszy w  zimowe czy deszczowe dni.



W takiej fajnej atmosferze posiedzieliśmy trochę dłużej wieczorem -  romantycznie przy kominku i świecach przy lampce wina (nawet dwóch),  z pieczoną na ogniu pyszną kiełbasą.

Lubię te wieczory bo czas jakby zatrzymuje się i mamy jeszcze więcej czasu by ze sobą posiedzieć i porozmawiać bez przerw na oglądanie telewizji czy nawet pisanie w komputerze.

Kolejna noc też była burzliwa, pełna grzmotów i błysków.

Na szczęście rankiem przywitało nas słoneczko wychodzące zza ciemnych chmur.

To była nadzieje na zreperowanie awarii !!! 
Mieliśmy taką nadzieję. Bo o ile to tego dnia nie nastąpi inne problemy pojawiały się się przed nami. By nasze, zebrane w lecie warzywa z ogrodu nie rozmroziły się trzeba podłączyć lodówkę i zamrażarkę do agregatu. Jest to trochę dodatkowej pracy.
Poza tym po jednym dniu bez prądu kończy się woda z sieci wodnej i musimy przełączyć się na nasz dodatkowy zbiornik wody z ograniczoną ilością wody, która w związku z różnicą poziomów powoli spływa do kranu w kuchni i do łazienki na parterze. W takich dniach w łazience na piętrze wody brak.

Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się nad tym jakie problemy mają w takich dniach mieszkańcy miast w blokach gdzie nie ma kominków, dodatkowej możliwości ogrzania mieszkania, czy ugotowania czegoś na obiad , itp.

Kolejny poranek był ponownie bez prądu , ale około 11.00 wszystkie światła w domu zapaliły się. Jaka to była radość!!!
 Lodówka zaczęła działać, zamrażarka też. Mogłam ponownie włączyć pranie i zastanowić się nad tym co dzisiaj będę mogła upiec  w piekarniku. 

Życie w domu wróciło do normy, do obecnej epoki , tej ze światłem.

Po takim dniu bez prądu więcej go doceniamy ....

2 komentarze: