Translate

KONTAKT Z MORZEM DODAJE MI ENERGII DO ŻYCIA

Urodziłam się w Lublinie, które jest jak wiecie daleko od morza. Zawsze jednak w moim życiu od dzieciństwa morze było obecne. 
W planowaniu corocznych wakacji mieliśmy choćby 10-dniowy wyjazd latem nad Bałtyk i w zimie choćby  tydzień spędzony ze śniegiem w górach. Tak więc morza mi nie brakowało mimo tego, że chciałam je widzieć częściej.
Morze zawsze  dodawało mi energii do życia. Nad morzem mogłam pomyśleć o wszystkim, poukładać sobie w głowie różne myśli i sprowadzić mój mózg do pewnej równowagi.
Wydaje mi się, że codzienny kontakt z morzem uspokaja ludzi. To czar tego kontaktu z naturą, która o każdej porze roku i dnia jest inna.  Błękit morza w połączeniu z błękitem nieba greckiego tworzy jednak wyjątkową, wspaniałą kompozycję. A połączenie w jednym miejscu  morza i gór to już dla mnie pełnia szczęścia. To właśnie znalazłam na Korfu!! 


Jeśli do tego dodamy ludzi, żaglówki i  jachty w okresie lata obraz zaczyna być inny ale równie magiczny i nawet z tym "tłumem" uspokaja i jednocześnie dodaje energii do życia. 


Kiedy po raz pierwszy (przed 40 laty) pojawiłam się na Korfu morze było na około mnie codziennie i wszędzie! To było dla mnie urocze i fascynowało mnie.
Czułam od początku, że to miejsce do mnie pasuję lub lepiej mówiąc ja do niego doskonale pasuję.


Decydując się na mieszkanie na Korfu z moim mężem Korfiatem, by założyć z nim tutaj właśnie rodzinę wiedziałam, że z pewnością widoków morza mi tutaj nie zabraknie. Mama się bała o to, że chcę mieszkać na wyspie, bo ona jest ze wszystkich stron otoczona morzem i nie można choćby na piechotę z niej uciekać. Ja się z tego śmiałam mówiąc, że właśnie to mi się tutaj podoba, że w większości miejsc na wyspie widać morze. 
Dodatkowo w każdej chwili, o każdej pogodzie można za kilka minut znaleźć się nad morzem i wdychać morskie powietrze spacerując i słuchając szumu fal.

Tak robiłam i robię do dnia dzisiejszego i jest to jeszcze jeden powód do szczęścia. Bo jak sama się przekonałam bez kontaktu, choćby wizualnego z morzem nie mogę już żyć. Jestem z nim duchowo związana. 
Pamiętam jak jeżdżąc do rodzinki  w kraju wychodziłam na balkony ich mieszkań w różnych miastach z piękną dużą przestrzenią przed domem, często nawet z parkami i wieloma drzewami czułam, że tam czegoś mi brakuje. Jak mówiłam, że się duszę bo nie widzę choćby na horyzoncie morza śmieli się ze mnie. Śmiali się, że po przyjeździe i moim życiu na Korfu jestem jak marynarz, który nie może żyć daleko od morza. 

I to jest prawda - mają rację. Morze stało się nieodłącznym składnikiem mojego życia.
Stałam się mieszkańcem wysp, którzy mają specyficzną mentalność i nawet sposobem myślenia o życiu różnią się od innych ludzi. 

Od mojego przyjazdu na Korfu od początku miałam codzienny kontakt z morzem. Mieszkając 20 lat na Kanoni 5 minut od mojego domu był punkt widokowy na Mysią Wyspę i kościół Vlachereny. Tam często chodziłam na kawusię, czy na spacer po pracy, po prasowaniu, czasami choćby na chwilę, by zobaczyć morze. 



Codziennie chodziłam też raniutko do pracy w centrum stolicy na piechotę wzdłuż zatoki Garitsa by nawdychać się jodu i nacieszyć widokiem morzu w różnych odcieniach i przy różnej pogodzie przed wieloma godzinami pracy. W ten sposób zbierałam energię do pracy ciesząc się promieniami słońca skaczącymi po morzu.


Później zamieszkałam w mieście, ale też codziennie spacerowałam po tej zatoce Garitsy bo po prostu to był dla mnie zastrzyk energii do życia.

Obecnie od 2006 roku mieszkamy w górach, ale z mojej werandy, czy z jednej z sypialni też widzę w oddali morze i podziwiam zachody słońca nad morzem kiedy słońce wpada do morza w różnych kolorach. Często staram się nie przegapić tego momentu gdy jestem w domu. 
Poza tym bardzo często zjeżdżamy na plaże by po nich pochodzić w zimie lub by wykąpać się w morzu w okresie lata. To należy do prawie codziennego naszego programu w naszym życiu  i nie wyobrażam sobie obecnie życia bez morza.


Lubię góry, ale w połączeniu z widokiem na morze, na ten daleki horyzont na morzu gubiący się gdzieś daleko. To jest dla mnie idealne połączenie i powód do radości. 
W czasie tego 6 tygodniowego pierwszego okresu kwarantanny w Grecji z powodu wirusa patrzyłam się na morze z daleko z różnych miejsc spacerowych czy z mojej werandy. To czego jedynie mi brakowało w tym okresie czasu  był to spacer po plaży by je powąchać i posłuchać z bliska szumu morza.

Podróżując wielokrotnie po Europie odwiedziliśmy wiele cudownych miejsc i miast. W Europie centralnej jest wiele uroczych gór i cudownych miast, ale tylko te, które miały choćby rzekę pozostały w moim sercu. Bo ten mokry element jest dla mnie w życiu bardzo ważny. 
I kto by to przewidział wcześniej, że ja urodzona Lublinianka nie będę mogła żyć bez morza, które do 25 roku mojego życia widziałam tylko w czasie wakacji !!!

To są te piękne, niewyjaśnione niespodzianki naszego życia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz