W tym roku święta uśmiech pojawił się na naszej twarzy. Wspominając samotne święta z ubiegłego roku w okresie lockdown w tym roku mieliśmy możliwość spędzić święta w małym towarzystwie.
Szalejący już drugi rok Covid nadal nas wszystkich ogranicza i powoduje, że musimy być ostrożni w zakresie kontaktów z innymi ludźmi, ale przynajmniej w te święta mieliśmy wolność poruszania się i wolność wyboru miejsca na świętowanie.
Wigilię tradycyjnie spędziliśmy sami w domu delektując się polskimi smakołykami, trochę innymi niż w ten dzień w Polsce.
U mnie w domu w wigilię jemy rosół z kury z moimi słonymi paluszkami i na drugie jemy kotlet schabowy z ziemniakami i surówką z warzyw z dodatkiem borówek.
W te świąteczne dni lubię poranne spacery po stolicy, kiedy wszyscy właściwie jeszcze śpią i na ulicach spotkać można tylko osoby idące do kościoła.
Tak jak Wam wcześniej mówiłam mój mąż poza uczestniczeniem w chórach na Korfu śpiewa też w katedrze katolickiej kościoła prawosławnego na Korfu. W tym roku msza święta była możliwa z ograniczoną liczbą wiernych w maskach, ale jednak odbyła się z zachowaniem wszystkich tradycji.
W pierwszy dzień świąt mimo zapowiedzianego deszczu pogoda dopisała, było pochmurnie, ale nie padało. Jadąc do kuzynów męża na świąteczny obiad podziwiałam zielone krajobrazy na Korfu, które w niektórych miejscach przypominały mi kolorystykę Bieszczad w okresie jesieni.
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w tym roku z kuzynami męża. W tym roku nie zabrakło śpiewów przy stole zastawionym smakołykami z przepysznym nadziewanym indykiem. Było bardzo miło i wesoło. Nie dbając o dietę, ani kilogramy biesiadowaliśmy do późnego wieczora. To chyba była odpowiedź na brak tych radości i towarzystwa przy stole w poprzednim roku. To była prawdziwa uczta.
Dlatego następnego dnia zdecydowaliśmy się w tym roku zrezygnować z mięsa, bo w naszym jadłospisie w ciągu całego roku nie ma dużo mięsa, jemy więcej warzyw, ryb i owoców morza. W tym roku w drugi dzień świąt na naszym stole nie było pieczonego baranka tak jak to robimy co roku. Drugi dzień świąt spędziliśmy sami u nas w domu i na naszym stole królowały tylko pieczone ryby i do tego pory duszone z ryżem.
Oczywiście do tego mieliśmy nasze pyszne wino i moje słone paluszki, bo to jest nieodłączną częścią naszych świąt.
Po posiłku pojechaliśmy też na spacer nad morze mimo kapiącego deszczu.
W te dni nasze długie, codzienne spacery są nam bardzo potrzebne by zachować kondycje i nie przybyć na wadze. Nie przerażała nas zła pogoda, nawet deszcz bo po powrocie do domu delektowaliśmy się pyszną kawą ze świątecznym dodatkiem.
Najbardziej lubię spędzać Święta w domu rodziców
OdpowiedzUsuńŚwięta zawsze kojarzą się nam z domem rodzinnym. O ile mamy jeszcze rodziców- z domem rodzinnym. To prawda.
Usuń