Translate

JAK NAUCZYŁAM SIĘ GOTOWAĆ GRECKIE DANIA

Z pewnością wszyscy znacie powiedzenie , że do serca wielu osób , szczególnie mężczyzn najkrótsza droga jest przez ich żołądek😉

Przyjeżdżając na Korfu jako młoda mężatka przed ponad 40 laty wiedziałam, że po pierwsze muszę nauczyć się greckiego i po drugie nauczyć się gotować greckie potrawy. 




Mój mąż, 100% Korfiat jadł kilka polskich dań , ale był rozpieszczony przez mamę wspaniałymi greckimi pysznościami bo moja pierwsza teściowa była wspaniałą kucharką.

Nawet w dużej jej rodzinie 4 sióstr i 3 braci mówiono, że ona ma dar do robienia cudów w kuchni!  Miałam więc trudne zadanie by ją dosięgnąć w tej dziedzinie. 

Mój teść od początku mówił mi , że jak chcę być szybko zaakceptowana przez rodzinę muszę nauczyć się świetnie przygotowywać korfiańską PASTITSADĘ (Przepis na nią macie też na blogu). 

Ponieważ od początku mojego pobytu na Korfu miałam wspaniały kontakt z moim teściem wiedziałam , że jego rady są bardzo cenne.
W tym czasie nie było internetu , ani przepisów kulinarnych na www.youtube.com , ani słowników polsko - greckich... dawne czasy.  Musiałam znaleźć inny sposób by nauczyć się gotować choćby podstawowe greckie dania. 

Problem był w tym , że ze wspaniałą kucharką - moją teściową nie mogłam się dogadać bo ona nie znała angielskiego , ani ja greckiego. Do chwili gdy ja nauczyłam się podstawowych słówek greckich by się dogadać rozmawiałyśmy na migi. 
Po moich pierwszych próbach kucharskich lekcji w jej domu ze zdziwieniem zauważyłam też , że moja teściowa wcale nie miała tak dużej ochoty nauczyć mnie wszystkiego.

Trochę mnie to dziwiło , bo nie znałam jeszcze wtedy mentalności kobiet greckich. Z czasem zrozumiałam , że nie lubią one przekazywać swoich tajemnic kucharskich by ktoś inny nie odebrał im miejsca najlepszej kucharki w rodzinie. Nawet córki nie są wpuszczane do kuchni bo matki chcą wszystko same robić , bo według nich córki mają na to czas.

Mnie to strasznie dziwiło bo w zupełnie inny sposób byłam wychowana. W naszym domu w którym obydwoje rodzice pracowali zawodowo od najmłodszych lat ja i moje rodzeństwo mieliśmy podzielone obowiązki w domu . Ja od najmłodszych lat gotowałam czy piekłam ciasta na niedzielny deser. 

Tutaj zastałam zupełnie inną sytuację i najwidoczniej moja chęć nauczenia się wszystkiego denerwowała moją teściową. Ona ciągle powtarzała synowi , że nie muszę gotować tych niedzielnych dań bo przecież zawsze będziemy w niedzielę u niej jeść obiad. 
Tak jakby miała zaplanowane żyć wiecznie ???!! 

Ona nie chciała nikogo w jej królestwie którym była kuchnia.
To był jeden z problemów , których nie przewidziałam. Trzeba było znaleźć sposób by ten problem pokonać.🤔🤔

Jak sami wiecie najlepiej uczy się gotować gdy się na to patrzy i samemu w tym pomaga.  Ja dowiedziałam się od teścia , że zasadą teściowej było przygotowywanie niedzielnych dań tj. pastitsada , sofrito czy avgolemono (na wszystkie macie przepisy na moim blogu) w sobotę wraz z gotowaniem obiadu na sobotę. Bo według mojej teściowej te dwa pierwsze dania mięsne musiały "odpocząć " w sosie przez noc by były lepsze. 

To była pierwsza tajemnica o której się dowiedziałam. I tak zaczełam odwiedzać moją teściową na kawusię w każdą sobotę😁 Przy okazji obserwowałam co i jak robiła. Czasami to był ubaw bo przede mną dodawała do sosu niektóre składniki , a jak obracałam się szybko dodawała coś jeszcze. Czy to był przypadek , nie sądzę , bo takie sytuacje powtarzały się systematycznie.
Jednak po czasie poznałam cały proces i szczegóły przygotowywania tych dań i zaczełam sama próbować to gotować. Eksperymentowałam na mężu widząc po jego twarzy czy jestem na dobrej drodze.

Po pewnym czasie zaczęłam dwa razy na miesiąc organizować w niedziele dla  całej rodziny  obiady z pastitsadą lub z sofrito.
Kiedy teść zaczął bardzo zachwalać moja pastitsadę i  wszyscy jedli ją aż im się uszy trzęsły wiedziałam , ze cel został osiągnięty.

W międzyczasie by uczyć się greckiego praktycznie , nie tylko z książek zaczęłam często odwiedzać siostrę teściowej mieszkającą w centrum stolicy. Taki spacer z Kanoni, gdzie mieszkałam do centrum stolicy był świetną okazją do dotlenienia się i pochodzenia po promenadzie zatoki Garitsa , która od początku pokochałam.

Do dnia dzisiejszego uwielbiam z tego miejsca oglądać morze, starszą fortecę i młyn na końcu zatoki.




Poza tym siostra teściowej znała angielski i w południe w jej domu zawsze spotykało się kilka jej koleżanek na kawusię. W dni codzienne przychodziła też tutaj moja teściowa.

To była dla mnie świetna okazja do praktyki tego co nauczyłam się po grecku z różnych książek. Bo co innego teoria i podstawy gramatyki , a co innego praktyka. Z chwilą gdy czegoś nie rozumiałam one mogły mi to wytłumaczyć po angielsku.
Największy problem był w tym , że wszystkie panie bardzo szybko mówiły i nie mogłam często wyszczególnić osobnych słów. Dlatego ciągle mówiłam im SIGA-SIGA czyli wolniej .

Bardzo często po kawie siedziałyśmy wszystkie w kuchni i wspólnie ciotka, moja teściowa , jej przyjaciółka i ja  przygotowywałyśmy obiad. Tutaj też połączyłam naukę greckiego z nauką gotowania bardzo wielu greckich dań bo po prostu w czasie przygotowywania obiadu i ja starałam się brać udział w rozmowie po grecku.

Mój mąż pracował do późna , więc często pozostawałam nawet u jego ciotki na obiad ku jej wielkiej radości bo bardzo mnie lubiła. Ona sama  córki nie miała i może stąd wynikała ta słabość do mnie.
Te wizyty u ciotki męża to była dla mnie najlepsza szkoła nauki języka greckiego i jednocześnie nauki gotowania wszelkich greckich dań.
Dzisiaj młode dziewczyny przybywające do Grecji takich problemów nie mają. W internecie znajdziesz wszystko na zdjęciach, z dokładnym opisem , na różnorodnych filmach .

Trzeba tylko chcieć !!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz