Translate

JAK KORFIACY BĘDĄ PAMIĘTAĆ CZERWIEC ROKU 2020

Czerwiec roku 2020 z pewnością zapisze się w pamięci wielu mieszkańców Korfu. 
Jest to czerwiec zupełnie inny od tych do których byliśmy przezwyczajeni żyć na wyspie.

Po 6 tygodniowej kwarantanie życie na wyspie wraca powoli do normalności, ale jednocześnie pojawia się wiele pytań dotyczących przyszłości.

Korfu jest jedną z najbardziej rozwinietych turystycznie wysp greckich i jej gospodarka w 90% bezpośrednio lub pośrednio zależy od udanego sezonu turystycznego. Podobna sytuacja jest w wielu innych miejscach w Grecji czy nawet w Europie. Ja chcę Wam opisać jak to wygląda na tej wyspie na której żyje od tylu lat od strony tutejszych mieszkańców.

Po odwołaniu kwarantanny wszyscy zaczeliśmy cieszyć się powrotem do bardziej normalnych warunków życia jednocześnie utrzymując szczególne środki ostrożności. Uczymy się wszyscy żyć w towarzystwie wirusa, ale jednocześnie nie dajemy się by rezygnować z uroków życia.

Czerwiec na Korfu to przeważnie miesiąc kiedy wyspa już wypełnia się turystami. Ośrodki turystyczne na wszystkich wybrzeżach wyspy zaczynają tętnić życiem przez 24 godziny na dobę, plaże wypełniają się miłośnikami opalania i kąpieli w już dość ciepłym morzu. Wieczorami wszędzie widać grupy turystów spacerujących po plaży, czy jedzących posiłki w licznych tawernach. 

W tym roku jednak to wygląda zupelnie inaczej. 


W czerwcu na Korfu nie ma turystów.  Nie ma wycieczek po wyspie, ani grup turystów ze statków rejsowych spacerujących po Listonie. 
Centrum miasta też jest puste. Nawet w zimie wielokrotnie jest tutaj więcej ludzi!


Plaże też w wielu miejsowościach są zupełnie puste. Nawet na tych popularnych nie ma parasoli ani leżaków.


Na ulicach stolicy i na plażach widać tylko tubylców, którzy po raz pierwszy w swoim życiu mogą w czerwcu korzystać z kapieli w morzu lub całodziennego opalania się na licznych tutejszych plażach. A to nie dla tego, że mają na to tak dużą ochotę, ale ponieważ jeszcze nie pracują i wszyscy czekają na rozpoczęcie pracy od lipca. Wszyscy myślą o lipcu kiedy mamy nadzieję na wyspę przyjadą pierwsi turyści zagraniczni.
Od 15 czerwca na wyspie pojawili się obcokrajowcy,  którzy przyjechali tutaj swoimi samochodami do posiadanych na wyspie domów. Jest ich jednak bardzo mało. 
Wielu mieszkańców wyspy pracujących w turystyce czeka nadal na wyjaśnienie się sytuacji.Nie wszyscy jednak wiedzą czy nawet od lipca będą pracować. Właściciele wielu hoteli do dnia dzisiejszego nie wiedzą czy otworzą w tym sezonie swoje hotele. Wszystko zależy do ilości rezerwacji które obecnie do nich nadchodzą. O ile hotel nie ma zapewnionej odpowiednio wysokiej ilości reserwacji nie opłaca mu się go otworzyć bo z góry wiadomo, że nie zyska ale straci na tym pieniądze.
W wielu dużych hotelach prowadzone są podstawowe przygotowawcze prace  prowadzone przez nielicznych zatrudnionych od miesiąca pracowników. Ci też nie są pewni, że będą pracować w tym sezonie o ile hotel ostatecznie nie będzie otworzony.
Rząd grecki stara się pomóc finansowo pracującym w turystyce ludziom dając im pewne zasiłki. Jednak jest to kropla w morzu potrzeb każdej z rodzin, które żyją z pensji zarabianych w sezonie turystycznym i nielicznych dodatków rządowych przez kilka zimowych miesięcy. To jest charakterystyczne dla wszystkich okresowych prac w Grecji dotyczących głównie pracy w branży turystycznej. Tragiczna jest sytuacja wśród dyplomowanych przewodników wycieczek i kierowców turystycznych autobusów. Nikt z nich nie wie czy w tym roku będą pracować, ile i jak. Wielu przewodników by przeżyć do następnego roku szuka innej pracy. Sytuacja nie jest wesoła szczególnie dla tych którzy mają rodzinę i w rodzinie obydwoje z rodziców pracują w turystyce. A takich rodzin na Korfu jest bardzo dużo.

W wielu firmach działających na Korfu od dwóch miesięcy pracownicy pracują na zmianę, tydzień pracują i tydzień siedzą w domu, by w końcu otrzymać 50% pensji i pewien dodatkek państwowy. Wiele osób po prostu została zwolniona z pracy. Pensje zmniejszają się lub wogóle ich nie ma przy ciągle istniejących tych samych potrzebach do życia.
W tej tak niepewnej sytuacji zmienia się też sposób życia mieszkańców wyspy. Wiele rodzin znacznie ogranicza swoje wydatki. Ogólnie panuje niepewność dnia jutrzejszego. W normalnie pełnych codziennie kawiarenkach w stolicy widać o wiele mniej ludzi. Wiele tawern i restauracji nadal jest zamknietych bo nie może opierać swojej działalności tylko na tubylcach.  Znam osobiście wiele rodzin, które od okresu kwarantanny zaczeły gromadzić swoje młodszee pokolenie w domu przygotowując dla nich popularne souvlaki, czy nawet hamburgery w domowy sposób. Zmieniają się z konieczności zwyczaje tutejszej młodzieży. Wraz z niepewnością możliwości pracy rodziców zmniejszają się kieszonkowe ich dzieci. To jest widoczne w wielu miejscach na wyspie.
Ogólnie dla nas wszystkich mieszkających na Korfu widok tak pustej wyspy w czerwcu jest szokujący. Mimo  tego, że rząd pozwolił otworzyć hotele całoroczne i od 15 czerwca te sezonowe większość z nich nadal są zamknięte. W wielu ośrodkach turystycznych znajdujące się tam restauracje i sklepy turystyczne też są jeszcze pozamykane. Część z nich od teraz już wiemy, że wogóle nie zostanie otwartych.
Możliwość otworzenia sezonu turystycznego w lipcu na okres do października z pewnością nie zapewni potrzeby zapewniające wielu firmom przeżycie do następnego roku.
Z tego względu spodziewamy się wzrost liczby bezrobotnych na wyspie.  

W tym roku spodziewamy się o wiele mniejszej liczby turystów i to oznacza, że niektóre ośrodki turystyczne mogą nawet w sezonie być prawie puste. 
To oczywiście gwarantuje turystom, którzy w tym roku tutaj przylecą na odpoczynek, że będą mogli spędzić o wiele spokojniejsze wakacje na wyspie nawet w pełni sezonu.

Nawet Korfiacy pracujacy w turystyce po raz pierwszy będą mieli więcej czasu na to by cieszyć się latem na Korfu, bo z pewnością bedą mieli więcej dni wolnych lub mniejszą ilość godzin pracy.

Ogólnie czerwiec 2020 na twarzach wszystkich mieszkańców wyspy maluje wielki znak zapytania i obawę o to co nas czeka w zimie czy nawet w następnym roku. Z przewidywań ekonomistów obecna sytuacja z wirusem powoduje, że wszędzie gospodarka będzie przechodzić kryzys do 2023 roku. 
Na wyspie wśród mieszkańców obserwuje mieszane uczucia. Część ludzi po prostu boi się tego co będzie. Inni są dobrej myśli mówiąc, że jakoś to przeżyjemy i przy nawet mniejszej liczbie turystów ten sezon nie bedzie stracony.
Jeszcze inni  boją się, że wraz z turystami na wyspę przybędą ci, którzy mają wirusa i będziemy musieli na nowo walczyć z epidemią. Tutaj mamy dwie strony medalu. Nie wiadomo co jest lepsze: nie mieć turystów i czuć się bezpiecznie bez wirusa i walczyć później z głodem czy powitać turystów zagranicznych biorąc pod uwagę też to, że mogą przybyć na wyspę też ci którzy mają wirusa. Przygotowujemy się całą parą do drugiej sytuacji wiedząc o tym, że możemy spotkać się z trudnościami. Jesteśmy jednak dobrej myśli.

Na to otrzymamy odpowiedz w lipcu, kiedy na wyspę przylecą czarterami większe ilości turystów zagranicznych.
Przygotowujemy się do tego całą parą wiedząc o tym, że możemy spotkać się z różnego rodzaju trudnościami. Jesteśmy jednak dobrej myśli. 

CUKINIA - JAK JĄ JEDZĄ GRECY ?

Cukinia to dla nas wielki dar z naszych ogrodów w okresie całego lata. Jest to też jedno z najbardziej popularnych warzyw stosowanych w greckiej kuchni.


Jak tylko robi się cieplej cukinia sadzona jest we wszystkich ogrodach bo szybko rozwija się i szybko daje pyszne cukinie.

Jest wiele sposobów w jaki możemy jeść cukinię.
Te bardzo malutkie surowe cukinie osobiście lubię dodawać drobno pokrojone do różnorodnych sałatek, które u mnie w domu przygotowuje.

Najbardziej tradycyjne greckie wiosenne danie to cukinia gotowana wraz z ziemniakami i chorta podawana na obiad wraz z rybami lub z serą FETA. Tak gotowane warzywa polewa się oliwą z oliwek i winnym octem. Jest to proste, bardzo smaczne danie.


Cukinię można też grillować wraz z innymi warzywami takimi jak papryka czy bakłażany i podawać polane pysznym sosem o którym piszę w artykule tutaj:


Używamy też cukinię do robienia pysznych faszerowanych warzyw (giemista). Na to przepis macie tutaj



Można też z cukini zrobić pyszne klopsiki (kolokifokieftedakia)  po uprzednim starciu jej na tarce i odsączeniu nadmiaru soku. 
Przepis na te pyszności macie tutaj:



Nie trzeba też zapominać o pysznych kwiatach cukinii, które też możecie nadziać i podać jako pyszny dodatek do wiosennego dania.
Przepis na to macie tutaj
Jeśli w waszym ogrodzie macie jednocześnie bardzo dużo cukinii możecie z tej większej zrobić też placek, dokładnie tak jak robi sie placek z dyni. W tym przypadku jednak trzeba zetrzeć cukinię na tarce i pozostawić  w durszlaku z odrobiną soli by odsączyć z niej nadmiar soku.
Przepis na to macie tutaj:



Jeszcze jeden sposób przygotowania pysznego dania z cukinii to usmażenie jej w cieście zrobionym z mąki, piwa i odrobiny soli. Plasterki cukinii wrzucamy do takiej gęstej mieszaniny, obtaczamy je nią i później wrzucamy je na rozgrzany olej z oliwy. Ta mieszanina mąki i piwa pulchnieje na rozgrzanej oliwie i tworzy grubą warstwę nie pozwalającą nasączyć cukinię nadmiarem oliwy.

Ja osobiście wolę to robić w inny sposób by smażona cukinia była chrupka i nie miała za dużo mąki.
Kroimy cukinię w dowolny wybrany przez nas sposób: na cieniutkie plasterki, cieniutkie pasemka czy grubsze kawałki.



Układamy ją na tacy,  odrobinę solimy i czekamy by wypuściła sok. Wtedy przekładamy ją do durszlaka i odcedzamy sok. Następnie układamy plasterki cukinii na kuchennym papierze, a drugim przykrywamy je lekko uciskając. W ten sposób cukinia pozbywa się dodatkowo soku. Następnie do plastikowego woreczka dajemy mąkę do wszelkiego użytku z odrobiną soli i tam wrzucamy stopniowo plasterki cukini. Ruszamy zamkniętym woreczkiem przez chwilę tak by wszystkie tam znajdujące się plasterki pokryły się mąką.


Wyjmujemy je na tackę wytrzepując nadmiar mąki. Rozgrzewamy oliwę z oliwek na patelni. Obok patelni stawiamy miseczkę z zimną wodą. Gdy oliwa jest gorąca maczamy jeden po drugim te plasterki cukinii w wodzie i natychmiast wrzucamy je na patelnię. To jest cały sekret  w tej procedurze. W ten sposób oliwa nie pryska i cukinia smaży się bez wchłaniania dużej ilości oliwy. To sprawia, że po smażeniu jej z dwóch stron jest chrupiąca. Ja podaję tak przygotowaną smażoną cukinię z dodatkiem z jogurtu  z czosnkiem i drobno pokrojonym koperkiem - pychota!


Jak widzicie jest bardzo dużo sposobów by smacznie zjeść cukinię. I tak gdy mamy w domu cukinię wystarczy zdecydować się co z niej zrobimy i pyszne danie wędruje na rodzinny stół.

Jeszcze inny sposób na przysmak z cukini to cukinia smażona w cieście. Osobiście bardzo ją lubię w letnie dni, kiedy w ogrodzie mamy moc cukinia. Wygląda to tak.


Przepis na takie danie podam wkrótce. Można to robić na kilka sposobów. By jednak było to smaczne są pewne sekrety w przygotowaniu. Ale o tym w kolejnym artykule.

My dzisiaj jemy taką  cukinię w połączeniu z duszonymi szprotkami i pieczonymi w piekarniku małymi, naszymi , świeżutkimi ziemniaczkami.




SMACZNEGO!!!!

NASZA WINNICA NA KORFU TO NASZ PRYWATNY RAJ

Na temat naszej winnicy na Korfu i jak robimy nasze własne wino na Korfu macie na blogu kilka artykułów. 
Między innymi ten:

Proces robienia wina to osobny rozdział wiedzy, którą ciągle powiększamy. I jak to wszyscy mówią nigdy nie dowiemy się wszystkiego, bo ciągle istnieją nowe wiadomości w tej dziedzinie.
Kiedy w 2002 roku zaczęliśmy sadzić i organizować naszą winnicę od zera nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że to będzie tak fascynująca strona naszego życia na Korfu. Stworzenie dużej winnicy było marzeniem mojego mężą przez wiele lat, jeszcze kiedy pracował wiele lat siedząc za biurkiem. Jego wielka miłość do tej winnicy i pracy na tym terenie wciągnęła powoli i mnie do tej pracy, czego przyznam nigdy się nie spodziewałam. To jest jedna z wielu niespodzianek  w moim życiu.


Tutaj nie chodziło tylko o samą winnicę. Od początku bardzo podobało mi się miejsce w której ta winnica się znajduje. Są to tarasy na zboczu góry na której szczycie znajduje się tylko klasztor. Nad naszą winnicą mamy tylko ten klasztor i błękitne greckie niebo. Idealne miejsce do pracy, do przemyśleń, do obserwowania dziewiczej przyrody korfiańskiej.


W pobliżu nie ma ani domów, ani dróg, tylko dzika przyroda i rozległe gaje oliwne położone na sąsiadujących zboczach. To jest nasz prywatny Raj na Korfu. Cisza i spokój od rana i tylko śpiew ptaków sprawia, że pracując tutaj w porannych godzinach zapominasz o wszystkim, o wszelkiego rodzaju problemach i troskach. Tutaj masz idealne miejsce by pomedytować.
To jeszcze jeden dziewiczy kawałek tej ziemi gdzie nie używane są sztuczne nawozy i chemia. Wszystko to co daje tutejsza ziemia to dar Boga i tutejszego klimatu.

Jest to miejsce gdzie mój mąż zna prawie każdy krzew i często spędza tutaj czas zawsze znajdując jakąś pracę. Ja mu pomagam jak potrzeba i chcę też tam popracować lub jak chcę pozbierać różne produkty na nasz obiad. Czasami  w  czasie gdy mężuś tutaj pracuje ja w wygodnych butach spaceruję po górskich ścieżkach w tej okolicy. Czasami po wspólnej pracy idziemy razem na  spacery po górach. W upalne letnie dni kiedy trzeba przyjeżďżamy do winnicy raniutko by uniknąć upałów.  Po przeprowadzeniu zaplanowanych prac zamieniamy się w turystów, zmieniamy ubranie w kostiumy kąpielowe i później zjeżdżamy na plażę by cieszyć się słońcem i kąpielą w morzu. 

Poza winogronami, które zbieramy z winnicy raz do roku to miejsce oferuje nam wiele innych prezentów. Mamy tutaj kilka drzew figowych i dwa razy w roku jemy prosto z drzewa pyszne figi.


Zasadziliśmy też tutaj drzewo z tzitzifa którego owoce jemy jesienią. Na ten temat macie artykuł tutaj


 Na zboczach tarasów w winnicy zbieramy też nasze zapachowe rośliny do pachnących greckich potraw. Tutaj wiosną zbieram tymianek by go suszyć i używać do moich pysznych dań.
Na ten temat macie artykuł tutaj


W ciągu wielu miesięcy na terenie naszej winnicy rośnie wiele odmian dzikich warzyw (HORTA), które zbieramy i przygotowuje z nich wiele pysznych greckich dań.
Jest ich tutaj tak dużo, że czasami depcząc je myślę o wielu Grekach, którzy wiele by dali by te tak zdrowe i dziewicze chorta zakupić na targu.


Na temat horta macie osobny artykuł tutaj

Dodatkowo w wielu miejscach w winnicy rosną całe krzaki dzikiego kopru, który też dodaję do wielu moich dań.
Kiedyś posadziliśmy też na boku winnicy krzew z liśćmi laurowymi, który też rośnie sobie tutaj bardzo fajnie. 


W wielu miejscach naszej winnicy rośnie też dzikie oregano, które ma o wiele intensywniejszy zapach od tego rosnącego w ogrodach. Tutaj ten specyficzny  klimat i duża wysokość sprawia, że wszystko co tutaj zbieramy jest o wiele bardziej pachnące i smaczniejsze.

 I tak jak sami rozumienie winnica daje nam nie tylko winogrona do jedzenia lub do robienia naszego pysznego czerwonego wytrawnego wina. To co zbieramy z jej terenu wraz z tym co mamy w naszym ogródku koło domu to podstawowe składniki naszego wyżywienia.
Wszystko zdrowe i bez chemii i tak wiemy co jemy. W dniu dzisiejszym coś takiego jest bardzo trudne dla wielu ludzi, którzy chcą tak się odżywiać. Bo wielokrotnie różnorodne produkty kupowane na targu wyglądają pięknie ale niestety są nasycone chemią. 
Wszystko to co daje nam ten kawałek ziemi to jeszcze jeden powód, że nazywam nasza winnicę naszym prywatnym Rajem.

Wielokrotnie piszecie do mnie czy jest możliwe odwiedzenie tej naszej winnicy,  skosztowanie czy nawet kupienie naszego wina.
Nasza winnica znajduje się z dala od dobrych dróg i wiosek. Sadząc tam winorośla nie myśleliśmy o tym by zorganizować to jako teren do zwiedzania. To od początku miała być nasza odskocznia od cywilizacji. Nie ma tam ani zabudowań, ani miejsca gdzie można by było usiąść i skosztować nasze wino. Poza tym wszelkie prace robienia wina i miejsce gdzie przechowujemy wino znajduje się w pomieszczeniach pomocniczych koło naszego domu 4 kilometry od winnicy i nie jest to miejsce zorganizowane do zwiedzania. Poza tym nie sprzedajemy naszego wina w butelkach, ale większość sprzedajemy na zasadzie umowy hurtowej zostawiając tylko część dla nas do domowego użytku.
Jeśli interesuje Was zwiedzanie winnicy na Korfu , skosztowanie i zakup wina możecie to zrealizować w dużo większych winnicach.
Piszę o tym w moim artykule tutaj :

JAK PRZYJECHAĆ SAMOCHODEM NA WAKACJE NA KORFU

W ciągu ostatnich lat wzrasta liczba turystów z Polski, którzy przybywają na wakacje na Korfu własnym samochodem.


Wygoda lotów czarterowych i szybkie przemieszczenie się z kraju na Korfu ma swoje zalety, ale w dzisiejszych warunkach istniejącego wirusa wielu z Was poważnie się nad tym zastanawia.

I tak druga wersja wakacji własnym samochodem brana jest obecnie pod uwagę. Mierzycie kilometry, oglądacie trasy którymi możecie na Korfu przybyć i ogólnie widzę, że zainteresowanie tego rodzaju wersją wakacji ostatnio bardzo wzrasta.

Myślę więc, że poniższe informacje pomogą Wam w opracowaniu takiego wariantu wakacji.

Jest też wiele osób które dodatkowo zastanawiają się by przyjechać na wakacje z przyczepą campingową by mieszkać na campingach, które w Grecji są też dobrze zorganizowane. Inni myślą wręcz o samochodach campingowych by przyjechać na wakacje do Grecji mając własne, bezpieczne zakwaterowanie. Wszystko obecnie brane jest pod uwagę by znaleźć się w Grecji przy tutejszym ciepłym morzu, na greckich plażach w tym ciepłym klimacie.

  
Osobiście znam osoby z Korfu, które od lat jeżdżą z Grecji do Polski własnym samochodem. Poznałam też wielu Polaków, którzy od lat przyjeżdżają na wakacje na Korfu własnym samochodem i bardzo to sobie chwalą. Nawet przyjeżdżają do tych samych gospodarzy i wynajmują tutaj te same domy w ulubionym przez nich miejscu i to przez wiele lat.

Wakacje z własnym samochodem mają  swoje plusy i minusy.



Jakie są minusy? 
Jeśli jesteście rodziną z małymi dziećmi to taka podróż samochodem może być dla nich męcząca. Jeśli jest tylko jedna osoba prowadząca samochód trzeba przewidzieć więcej przystanków na odpoczynek i tak cała ta podróż trwa dłużej. Jeśli nie lubicie jeździć po nieznanych terenach to tego rodzaju podróż będzie też wielkim dodatkiem adrenaliny dla Was i dla wspólnie z Wami podróżujących.

Jakie są plusy takie wersji wakacji?
Po pierwsze przez okres całych wakacji macie swój samochód i jedziecie gdzie chcecie i na ile chcecie i z iloma walizkami chcecie.
Drogi z Polski do Grecji są obecnie o wiele lepsze. Jest wiele autostrad na których jedzie się prosto i bez dużego zmęczenia.  Na samej wyspie możecie wszędzie na spokojnie sobie dojechać bez tłoków i spotykania się z dużymi grupami innych turystów.Trzeba tylko opracować dokładny plan trasy i plan działania na samej wyspie.

Jak dojechać z Polski na Korfu?

Pierwsza trasa prowadzi z Polski przez Austrię do Włoch do Wenecji, Ancony czy Brindisi na prom na Korfu. Tutaj jedziecie autostradami. Trzeba się przynajmniej raz zatrzymać gdzieś koło Wiednia na nocleg lub drugi kierowca w samochodzie musi przejąć jazdę od czasu do czasu. Autostrady na tej trasie są jednak dość drogie i sam prom z Włoch na Korfu z samochodem to też jest duży wydatek. Dodatkowo dochodzi teraz też sprawa obawy o zwiększone prawdopodobieństwo kontaktu z wirusem we Włoszech i na wielogodzinnym promie płynącym do Korfu.


Druga trasa wydaje się obecnie lepsza, tańsza i krótsza. Dodatkowo dużym plusem tej trasy jest to, że nie macie stresu by na czas dojechać do promu we Włoszech. W zależności od tego z której części Polski wyruszacie jedziecie przez Czechy lub Słowację do Węgier, Serbii i później  północnej Macedonii. Tam drogi są dość dobre i w wielu miejscach macie autostrady wygodne do podróży i o wiele tańsze od tych we Włoszech. Dojeżdżacie do Salonnik i później świetną autostradą EGNATIA jedziecie kilka godzin do Ioannina i do portu w Igoumenitsa. W Igoumenitsy wsiadacie na prom do Korfu. Jeśli macie zakwaterowanie na południu wyspy lepiej i o wiele taniej jest popłynąć promem do Igoumenitsa-Lefkimi bezpośrednio na południe wyspy. O ile macie zakwaterowanie na północy wyspy wybierajcie prom Igoumenitsa-Miasto Korfu.


W ten sposób możecie przyjechać na Korfu własnym samochodem i na spokojnie spędzić tutaj swoje wakacje niezależnie od tutejszej komunikacji, ani potrzeby wynajęcia samochodu. Wielkim plusem takich wakacji jest też brak ograniczenia ilości i kilogramów walizek co wielu paniom bardzo się podoba. Możecie mieć wszystko co Wam jest do szczęścia w czasie wakacji potrzebne.

To wariant godny do przemyślenia !

TAKIEMU TO DOBRZE ...

Ludzie z mojej generacji z pewnością pamiętają tą piosenkę z Kołobrzegu 1981 w wykonaniu Józefa Nowaka pod tytułem "Takiemu to dobrze".
Świetna piosenka i wielka mądrość słów tej piosenki. Posłuchajcie ją po raz następny przed czytaniem dalszej części artykułu tutaj:

W Grecji mamy stare dobre powiedzenie, że "zawsze jest lepiej tam gdzie nas nie ma".

Mówi ono dokładnie o tym samym choć pod innym kątem. 



Często patrzymy na życie innych osób i z chęcią bez przemyślenia mówimy, że chcielibyśmy być w takiej samej sytuacji, żyć podobnie.

Kiedy to jest rezultatem przemyślenia, a nie prostej zazdrości to prowadzi to do produktywnych myśli. Bardzo często widząc życie kogoś innego lub czytając artykuł mówiący o przeżyciach innego człowieka lub artykuł opisujący inny sposób życia daje nam to dużo do zastanowienia się nad naszym życiem. Zastanawiamy czy nam się nasze życie podoba, czy może chcemy coś w nim zmienić. To są bardzo pozytywne myśli, które dodają nam energii do działania w kierunku zmiany naszego życia na lepsze dla nas samych. 

Jeśli jednak to jest jedynie źródłem zazdrości, żalenia się nad sobą czy grymaszenia, że ktoś inny żyje lepiej według naszego zdania to nie jest dobrze. To nie prowadzi do pozytywnych zmian w naszym życiu. Bo zazdrość nie jest pozytywnym uczuciem i jedynie blokuje nasze możliwości do osiągnięcia w naszym życiu czegoś lepszego dla nas samych. Zamiast grymasić, żalić się nad sobą czy zazdrościć trzeba działać by być zadowolonym z własnego życia. Niestety niektórzy ludzie są za leniwi by działać w kierunku poprawienia swojego życia. Łatwiej przychodzi im  użalać się nad sobą, winić innych za ich "zły" los lub zazdrościć komuś komu lepiej się powodzi z dużą dawką złości czy wręcz goryczy.

Należę do tych "dziwnych" ludzi, którzy cieszą się sukcesami innych ludzi żyjących w około mnie.
Cieszę się szczęściem innych, ich sukcesami bo to dodaje mi skrzydła by iść do przodu. Wielokrotnie obserwuje, że dzięki skutecznej pracy, określonym dążeniu do celu można w życiu osiągnąć coś pozytywnego i poczuć się samemu szczęśliwym. A im więcej szczęśliwych ludzi na świecie tym lepszy jest świat dla wszystkich.

Mam już za sobą wiele lat mojego życia i zdobyłam dość duże doświadczenie życiowe. Wiele doznałam, przeżyłam wiele chwil pięknych, ale nie zabrakło też problemów i trudności. 

Poznałam też wielu ludzi sukcesu, z wielka karierą, z dużym dorobkiem nie tylko materialnym. Zawsze za tymi osobami kryje się ciężka praca przez wiele lat dzięki której doszli do momentu kiedy świat ich wynagradza czy podziwia. Nic nie przychodzi człowiekowi bez trudu i wielokrotnych starań.

W moim blogu od początku miałam i mam zamiar pokazywać Wam jak się żyje na Korfu oczyma mieszkanki tej wyspy od ponad 40 lat. Starałam się i staram się pokazać Wam tą wyspę "od kuchni". Staram się przekazać Wam relacje z codziennych chwil na tej wyspie w ciągu całego roku i nie tylko w okresie lata kiedy tutaj mamy sezon turystyczny. Moim celem nie jest reklama tej wyspy dla celów turystycznych. Takich reklam w internecie znajdziecie bardzo dużo. Chcę byście przyjeżdżając na Korfu na wakacje znali ta wyspę i z tej innej nie turystycznej strony. To, że pracując tyle lat w turystyce na Korfu mogę opisać Wam wiele atrakcji turystycznych na wyspie, to inna sprawa. I moje zdanie na temat tych miejsc może być Wam przydatne. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że możemy mieć też w wielu przypadkach różne opinie o miejscach tutaj znajdujących się. Mamy demokrację i każdy ma prawo do własnej opinii.

 Pisząc moje artykuły staram się pokazać Wam inny sposób życia od tego z jakim spotykacie się w kraju, a który mnie osobiście bardzo odpowiada i czyni mnie szczęśliwą. Nie każdemu taki styl życia odpowiada i to całe szczęście. Inni ludzie chcą żyć w dużych miastach, w tłumie, w wielkim luksusie otoczeni wieloma "błyskotkami" dzisiejszego świata. To zależy od nas, od naszego wyboru do którego każdy z nas ma prawo.

Wielu z Was to zrozumiało, docenia to i jest ze mną prawie na co dzień na mojej stronie o tej samej nazwie w Facebooku. Dziękuję Wam za to. 
Są jednak też inni czytelnicy, którzy czytając moje opowiadania o życiu na Korfu mówią mi, że się chwalę tym moim beztroskim życiem na tej wyspie. Jeśli tak to odbieracie to jesteście w błędzie, bo nie o to mi chodzi. Poza artykułami o beztroskich, cudownych chwilach na wyspie piszę też szereg artykułów o problemach istniejących na Korfu i nawet o moich prywatnych przygodach czy problemach w ciągu mojego życia na tej wyspie. 
Nie zawsze wszystko było i jest na różowo, ale jak to często podkreślam, grunt to być osoba pozytywną, bo świat należy do odważnych i pozytywnych ludzi. Jeśli do takich nie należycie to nie zazdrościcie innym ich osiągnięć czy szczęścia, ale walczcie o własne szczęście nie przez grymaszenie czy krytykowanie wszystkiego wokoło, ale przez działanie.
Marudzenie nic dobrego nie przynosi!!!
 
Najczęściej jednak po latach trudu i pracy przychodzą dni szczęśliwe, beztroskie, kiedy zbieramy plony naszego dotychczasowego trudu. 
Trzeba wstawać prawą nogą i z uśmiechem na twarzy i walczyć z problemami każdego dnia idąc w obranym przemyślanym celu w życiu.

Poczucie szczęścia to nie ciągły stan, ale zbiór wielu pięknych chwil w naszym życiu, które sprawiają, że czujemy się dobrze sami ze sobą i z osobami z którymi żyjemy. Właśnie tego nauczyłam się mieszkając w Grecji na Korfu i to staram się Wam przekazać w moich artykułach z serii CZEGO MNIE ŻYCIE NAUCZYŁO.
Mieszkając na Korfu tyle lat "nasiąkłam" grecką mentalnością i osobiście bardzo to sobie cenię.

Dostaję od Was bardzo dużo, bardzo serdecznych listów z podziękowaniem za te artykuły. Wielu osobom pomogły one rozwiązać jakieś problemy w ich życiu, pomogły inaczej popatrzeć na ich życie i na otaczający ich świat. Wielu z Was zainspirowałam do działania w kierunku poszukiwania (tak jak ja kiedyś) własnego prywatnego szczęścia różniącego się od stereotypów reklamowanych w telewizji. Dziękuję Wam serdecznie za te listy. Są one potwierdzeniem tego, że moje artykuły są Wam przydatne. Dodaje mi to energii do pisania następnych opartych o moje doświadczenia którymi pragnę się z Wami podzielić.

Należę do osób uśmiechniętych, optymistycznych, radujących się życiem na co dzień, prostymi codziennymi chwilami.  W moich artykułach z tej serii pragnę pokazywać Wam drogę w jaki sposób można walczyć o swoje cele i szczęście w życiu. Bo dla każdego szczęście ma inną definicję, ale walka o szczęście w naszym życiu dla każdego z nas wcale nie jest łatwa i wierzcie mi nikomu nic z nieba bez trudu i za darmo nie spadło.

Jest wiele różnych charakterów ludzi. Jedni są urodzonymi optymistami, inni boją się otworzyć rano oczy by ich nie spotkało coś złego. 
Uważam, że im więcej jest na świecie ludzi pozytywnych, szczerze uśmiechniętych z wiarą w lepsze jutro tym lepszy będzie świat dla nas wszystkich teraz i w przyszłości. 

Życzę Wam pięknego, słonecznego dnia, pełnego uśmiechów i pozytywnej energii na około Was!!!


SOS MUSZTARDOWY Z KURĄ LUB INDYKIEM

Dzisiaj przygotuję na obiad sos z musztardą.
Nie należy on do ulubionych mojego męża bo jako typowy mieszkaniec Korfu on uwielbia wszystkie sosy na czerwono, w sosie pomidorowym. Ja jednak jestem za zmianami i różnorodnością w kuchni i tak dzisiaj będzie na obiad sos na biało.


Jedyną potrawą którą mój mężuś uwielbia z białym sosem to SOFRITO, typowa korfiańska potrawa na którą przepis macie tutaj:


By przygotować naszą dzisiejsza potrawę potrzebujemy:



- filet z kurczaka lub indyka;
- dużą posiekaną cebulę (nie zmiksowaną, bo wtedy nie jest tak słodka);
- zielona posiekana cebulkę;
- 1/2 filiżanki oliwy z oliwek;
- 2-3 łyżek musztardy;
- sól i pieprz do przyprawy ( o ile macie dodajcie też szczyptę oregano);
- 1/2 filiżanki białego wina ( o ile macie);
- łyżkę miodu;
- pietruszkę;
- filiżankę wody.

Ja używam częściej indyka bo lubię z niego też zrobić pyszne kotlety, które też często jemy.

Po pierwsze na patelni podsmażamy na oliwie na złoty kolor cebulę. Następnie dodajemy filet z indyka i obsmażamy go na wolnym ogniu na dwie strony posypując solą, pieprzem i oregano. Uważamy by w tym czasie nasza cebula się nie spaliła. Polewamy to winem i zakrywamy pokrywka na chwilę . Później dodajemy do tego zmieszaną z wodą musztardę. Ja nie używam śmietany w mojej kuchni bo po prostu jej w Grecji nie mamy. Możecie zamiast wody użyć śmietanę i wtedy sos będzie bardziej gęste , ale jednocześnie bardziej tłusty i kaloryczny. ale w tym przypadku nie dodawajcie wina.
Wersja z winem i wodą jest bardziej "grecka".

Dusimy to wszystko razem na wolnym ogniu przez kilka minut. 
W tym samym czasie gotujemy nasz brązowy ryż, który będzie dodatkiem do dania.

Przed podaniem do sosu dodajemy trochę pietruszki. Nasze danie podajemy z zieloną sałatką. Jak chcemy posypujemy tak podane danie dodatkową pietruszką i świeżo mielonym czerwonym pieprzem by dodać trochę innego koloru i smaku. 



SMACZNEGO !!!

ROBIĘ CO CHCĘ I KIEDY CHCĘ

Po wielu latach mogę wreszcie to powiedzieć!

Pracując 30 lat w turystyce na Korfu czasami, szczególnie w okresie sezonu letniego byłam bardzo zmęczona. Marzyłam wtedy często o tym by przyszedł okres w moim życiu gdy będę robić co chcę i kiedy chcę.



 Bo jak sami wiecie praca w turystyce może być bardzo fascynująca i ciekawa, ale pod koniec sezonu wszyscy jesteśmy wykończeni wieloma godzinami pracy, upałem i tłumem turystów na co dzień.
Wtedy wszyscy marzymy o pustej plaży, morzu, błogiej ciszy i czasie dla siebie. Najczęściej przez wiele lat czegoś takiego nam brakuje. Bo nawet jeśli wyrywamy się po pracy na kilka godzin na jakąś plażę po głowie chodzi tysiące myśli związanych z następnym dniem pracy. 
Tak przynajmniej było u mnie przez wiele lat. Starałam się jednak mimo wszystko w pełni korzystać z piękna tej wyspy w zimie i latem mimo wielu obowiązków. W lecie nie brakowało plażowania, kąpieli w morzu, łowienia ryb, chodzenia po górach czy wieczornego przesiadywania w tawernach nad jakąś plaża z towarzystwem z gitarą i śpiewem do rana. Zawsze jednak było to robione jakimś kosztem. Następnego dnia "płaciłam" za to zmęczeniem w pracy. 



Oczywiście warto było, ale było zawsze coś za coś.
Na  szczęście miałam tą dewizę, że szczęście to chwile a nie ciągły stan bycia!
Mimo wielu zajęć i obowiązków w domu w stosunku do rodziny i odpowiedzialnej pracy zawsze znajdowałam czas na rozrywkę.

Bardzo to doceniam obecnie, kiedy już jestem na emeryturze i mogę robić co chcę i  kiedy chcę bez "płacenia" za to. 

Oczywiście wszystko zrobione w odpowiednim czasie i miejscu ma swoją wartość. Inaczej odczuwa się noc spędzoną w lecie na plaży przy ognisku w wieku 20-25 lat, a inaczej kiedy ma się  kilka dziesiątek lat na karku. Nie można sobie powiedzieć, że ja to zrobię później bo teraz nie mam na to czasu. Bo to później będzie zupełnie inne lub w ogóle może go nie być.

Obecnie codziennie cieszę się chwilami!!

Tutaj kilka słów na ten temat :

Staramy się z dnia na dzień planować nasz czas by robić to co chcemy na spokojnie i bez pośpiechu. 
Wstajemy budzeni śpiewem ptaków i to bardzo wcześnie. Nie dla tego, że musimy, ale dlatego, że chcemy cieszyć się każdą chwilą pięknego poranka. W odpowiednim czasie mamy nasza kawusię, czy nasze posiłki, które sama przygotowuję z wielu produktów z naszego ogródka.


Kiedy czujemy taką potrzebę jedziemy na kawusię gdzieś na wybrzeże, jedziemy do stolicy by pospacerować po starówce, czy chodzimy na długie spacery po gajach oliwnych. W inne dni zajmujemy się naszym ogórkiem czy winnicą bo tam zawsze jest dużo pracy.Wszystko to robimy w zależności od naszego nastroju, pogody i bez narzucania sobie czegoś. 
To jednak jest możliwe do osiągnięcia kiedy żyje się z szacunkiem do potrzeb naszych i osoby kochanej znajdującej się obok nas. 
Ja uwielbiam spacery i często lubię nawet samotnie pospacerować po plaży, czy po wąskich uliczkach starówki. To jest czas dla mnie, na moje myśli, na robienie zdjęć i filmików. Mój mąż w tym czasie chce i robi coś innego i cieszy mnie to, że każdy z nas ma swoje własne zainteresowania poza tymi wspólnymi.

Moje koleżanki często pytają się mnie jak to jest możliwe, że my zawsze coś robimy i nasz dzień, szczególnie teraz mieszkając w górach jest wypełniony od rana do wieczora. Wszystko zależy od chęci co chcemy z naszym życiem zrobić. Czy chcemy to życie przepuścić przez nasze palce czy chcemy je przeżyć ciekawie każdego dnia.

Są oczywiście dni kiedy i my bierzemy wolne i leniuchujemy!! Możemy siedzieć w domu czytając książki, oglądając ciekawy film czy telewizję. W okresie lata poza prawie codziennymi kąpielami w morzu i spacerami często bawimy się w turystów i jedziemy gdzieś do miejsc których nie widzieliśmy od wielu lat. To ma też swój urok i często traktowani jesteśmy jak turyści na naszej wyspie, a to ma też swoją frajdę. Szczególnie gdy po zjedzeniu posiłku w jakiejś dalekiej tawernie kelner dowiaduje się, że nie jesteśmy z Aten czy Salonik.

Pracując wiele godzin dziennie przez wiele lat właśnie w pełni lata często zazdrościłam turystom tego luksusu kilkudniowego, całodziennego  leniuchowania na plażach. Oczywiście wtedy też zdawałam sobie sprawę z tego, że oni to robią tylko raz lub kilka razy w roku, a ja kiedyś będę mogła na wyspie robić to codziennie. Teraz to doceniam i cieszę się w pełni w okresie całego lata porannymi kąpielami w morzu i spacerami po pustych jeszcze raniutko różnych plażach na Korfu.

Rzecz jest w tym, by mile wykorzystać czas wolny i by go nie zmarnować. Trzeba mieć pewien ogólny plan postępowania niezbyt napięty, ale pełen produkcyjnych i różnorodnych zajęć każdego dnia. Wtedy człowiek się nie nudzi i nie starzeje - duchowo. 
Mamy wielu znajomych mieszkających w stolicy, którzy po przejściu na emeryturę codziennie mają ten sam plan dnia: późno wstają, piją kawusię w jakiejś kawiarni ze znajomymi, później jedzą obiad z rodziną i po południu idą na spacer -  najczęściej po zatoce Garitsa. Tak robią codziennie, bez zmian i przez wiele lat. W lecie zastępują spacery plażowaniem i to wszystko!! Tak nudnie mija im życie i jak rozmawiamy z nim co my robimy w górach dziwią się i często mówią po co się tak ciągle czymś zajmować??!!!  
Ja często pół żartem pół serio mówię do nich, że zardzewiali od tego ciągłego siedzenia. 
Bo jestem przekonana, że każdy z nas dopóki jest aktywny i codziennie działa, coś chce i coś robi wtedy tylko żyje pełnią życia.

Obecnie jestem w okresie mojego życia o którym marzyłam wiele lat - robię co chce i kiedy chcę!


JAK PRZYGOTOWAĆ W DOMU SOUVLAKIA (SZASZŁYKI)

Kiedy mówimy o Grecji to na naszą myśl przychodzą nam piękne: błękitne morze i niebo, starożytne budowle, ale też wspaniałe greckie przysmaki.
Wielu z Was Grecja łączy się z zapachem pity gyros, czy grillowanych souvlaków. Możemy je nazywać szaszłykami, ale łatwiej mi przychodzi mówić o tych soczystych pachnących souvlakach.



Przylatując na wakacje do Grecji po pierwsze idziecie do tawerny by tymi pysznościami wypełnić nasz żołądek. Ciepły klimat, tawerna nad morzem, szum fal i souvlaki na talerzu i zimne piwo - to pełnia szczęścia dla wielu z nas. 


W okresie lata na terenie Grecji organizowane jest też wiele różnych uroczystości takich jak festiwale czy odpusty gdzie obowiązkowy dodatek do zabawy  poza muzyką dobre piwo i souvlaki. Co robimy gdy chcemy zjeść souvlaki w domu na kolację z rodziną, a w pobliżu nie ma ani greckiej tawerny, ani nawet nie można zamówić gdzieś tych pyszności.

 Po prostu przygotowujemy souvlaki w domu!

To wcale nie jest takie trudne. Mieszkając na Korfu w górach z dala od tawern bardzo często sam przygotowuje je na obiad lub kolację, szczególnie tą w lecie na werandzie.

By je przygotować możemy,  o ile to jest możliwe zakupić gotowe, surowe souvlaki w supermarkecie lub możemy zakupić mięso wieprzowe, które sami wbijemy na patyczki.
Najlepsze souvlaki są według mnie z mięsa wieprzowego. Są jednak smakosze, którzy wolą je robić z mięsa kury, czy nawet mięsa przeplatanego warzywami. Każdy robi to jak chce, szczególnie jak robimy je sami w domu.
Jeśli jednak nie możemy zakupić gotowych surowych souvlaków kupując mięso staramy się wybrać kawałek mięsa który ma też trochę tłuszczu. Zupełnie suche kawałki mięsa nie są najlepsze bo tłuszczyk dodaje więcej smaku do końcowego efektu.

Gdy przygotujemy już mięso nabite na patyki dobrze jest namoczyć je w sosiku, który doda im smaku i pomoże by nie były one takie suche.
Taki sosik przygotowujemy z oliwy z oliwek pomieszanej z oregano i pieprzem i tylko szczyptą soli. Nie dodajemy w tem etapie więcej soli by souvlaki nie były twarde.
Do tak przygotowanego sosu wkładamy souvlaki i najlepiej zostawiamy je w lodówce na kilka godzin by mięso przeszło tymi smakami.

Gdy stół do posiłku jest już prawie gotowy, sałatka przygotowana, frytki (obowiązkowo) też zaczynamy grillować souvlaki. Możecie przygotować grill przed domem lub na werandzie czy balkonie. Jeśli jednak nie macie takiej możliwości można do grillowania zastosować też te specjalne patelnie z falującym dnem, które używamy do grillowania w kuchni w domu. 
Pół godziny przed grillowaniem wyjmujemy souvlaki z sosu na jakąś tackę by ociekły z nadmiaru sosu. 
Następnie układamy je na rożnie nad rozgrzanym ogniem lub na gorącej patelni z patyczkami do trzymania z jednej strony. To jest wygodne gdy będziemy je przekręcać na inną stronę. nie spieszymy się z tym. Obracamy je gdy jedna ze stron jest już dobrze upieczona. O ile to jest możliwe opiekamy z czterech stron.



Gdy souvlaki są gotowe układamy je na półmisku, posypujemy dodatkową solą i jak chcemy polewamy naszym uprzednio przygotowanym sosikiem. 

Niektórzy grillują souvlaki suche i później je moczą w sosie by były smaczniejsze. Tak najczęściej robią je w  tawernach. To jest wygodniejsze w przypadku gdy mamy grill i sosik nie cieknie na ogień i nie zapala się. Ja osobiście lubię je poprzednio namoczyć w sosiku bo wtedy jest gwarantowane, że będą miękkie i soczyste w środku i bardzo smaczne.

Mój końcowy efekt wygląda tak.



Tutaj moglibyście zamiast zielonej sałaty dać sałatkę po grecku. Ja używam do sałat tylko to co zbieram z naszego ogrodu i obecnie mamy tylko zieloną sałatę. W lecie do tego dania podaje obowiązkowo sałatkę po grecku z ogórkiem, pomidorem, cebulką i oliwkami.

SMACZNEGO.


KONTAKT Z MORZEM DODAJE MI ENERGII DO ŻYCIA

Urodziłam się w Lublinie, które jest jak wiecie daleko od morza. Zawsze jednak w moim życiu od dzieciństwa morze było obecne. 
W planowaniu corocznych wakacji mieliśmy choćby 10-dniowy wyjazd latem nad Bałtyk i w zimie choćby  tydzień spędzony ze śniegiem w górach. Tak więc morza mi nie brakowało mimo tego, że chciałam je widzieć częściej.
Morze zawsze  dodawało mi energii do życia. Nad morzem mogłam pomyśleć o wszystkim, poukładać sobie w głowie różne myśli i sprowadzić mój mózg do pewnej równowagi.
Wydaje mi się, że codzienny kontakt z morzem uspokaja ludzi. To czar tego kontaktu z naturą, która o każdej porze roku i dnia jest inna.  Błękit morza w połączeniu z błękitem nieba greckiego tworzy jednak wyjątkową, wspaniałą kompozycję. A połączenie w jednym miejscu  morza i gór to już dla mnie pełnia szczęścia. To właśnie znalazłam na Korfu!! 


Jeśli do tego dodamy ludzi, żaglówki i  jachty w okresie lata obraz zaczyna być inny ale równie magiczny i nawet z tym "tłumem" uspokaja i jednocześnie dodaje energii do życia. 


Kiedy po raz pierwszy (przed 40 laty) pojawiłam się na Korfu morze było na około mnie codziennie i wszędzie! To było dla mnie urocze i fascynowało mnie.
Czułam od początku, że to miejsce do mnie pasuję lub lepiej mówiąc ja do niego doskonale pasuję.


Decydując się na mieszkanie na Korfu z moim mężem Korfiatem, by założyć z nim tutaj właśnie rodzinę wiedziałam, że z pewnością widoków morza mi tutaj nie zabraknie. Mama się bała o to, że chcę mieszkać na wyspie, bo ona jest ze wszystkich stron otoczona morzem i nie można choćby na piechotę z niej uciekać. Ja się z tego śmiałam mówiąc, że właśnie to mi się tutaj podoba, że w większości miejsc na wyspie widać morze. 
Dodatkowo w każdej chwili, o każdej pogodzie można za kilka minut znaleźć się nad morzem i wdychać morskie powietrze spacerując i słuchając szumu fal.

Tak robiłam i robię do dnia dzisiejszego i jest to jeszcze jeden powód do szczęścia. Bo jak sama się przekonałam bez kontaktu, choćby wizualnego z morzem nie mogę już żyć. Jestem z nim duchowo związana. 
Pamiętam jak jeżdżąc do rodzinki  w kraju wychodziłam na balkony ich mieszkań w różnych miastach z piękną dużą przestrzenią przed domem, często nawet z parkami i wieloma drzewami czułam, że tam czegoś mi brakuje. Jak mówiłam, że się duszę bo nie widzę choćby na horyzoncie morza śmieli się ze mnie. Śmiali się, że po przyjeździe i moim życiu na Korfu jestem jak marynarz, który nie może żyć daleko od morza. 

I to jest prawda - mają rację. Morze stało się nieodłącznym składnikiem mojego życia.
Stałam się mieszkańcem wysp, którzy mają specyficzną mentalność i nawet sposobem myślenia o życiu różnią się od innych ludzi. 

Od mojego przyjazdu na Korfu od początku miałam codzienny kontakt z morzem. Mieszkając 20 lat na Kanoni 5 minut od mojego domu był punkt widokowy na Mysią Wyspę i kościół Vlachereny. Tam często chodziłam na kawusię, czy na spacer po pracy, po prasowaniu, czasami choćby na chwilę, by zobaczyć morze. 



Codziennie chodziłam też raniutko do pracy w centrum stolicy na piechotę wzdłuż zatoki Garitsa by nawdychać się jodu i nacieszyć widokiem morzu w różnych odcieniach i przy różnej pogodzie przed wieloma godzinami pracy. W ten sposób zbierałam energię do pracy ciesząc się promieniami słońca skaczącymi po morzu.


Później zamieszkałam w mieście, ale też codziennie spacerowałam po tej zatoce Garitsy bo po prostu to był dla mnie zastrzyk energii do życia.

Obecnie od 2006 roku mieszkamy w górach, ale z mojej werandy, czy z jednej z sypialni też widzę w oddali morze i podziwiam zachody słońca nad morzem kiedy słońce wpada do morza w różnych kolorach. Często staram się nie przegapić tego momentu gdy jestem w domu. 
Poza tym bardzo często zjeżdżamy na plaże by po nich pochodzić w zimie lub by wykąpać się w morzu w okresie lata. To należy do prawie codziennego naszego programu w naszym życiu  i nie wyobrażam sobie obecnie życia bez morza.


Lubię góry, ale w połączeniu z widokiem na morze, na ten daleki horyzont na morzu gubiący się gdzieś daleko. To jest dla mnie idealne połączenie i powód do radości. 
W czasie tego 6 tygodniowego pierwszego okresu kwarantanny w Grecji z powodu wirusa patrzyłam się na morze z daleko z różnych miejsc spacerowych czy z mojej werandy. To czego jedynie mi brakowało w tym okresie czasu  był to spacer po plaży by je powąchać i posłuchać z bliska szumu morza.

Podróżując wielokrotnie po Europie odwiedziliśmy wiele cudownych miejsc i miast. W Europie centralnej jest wiele uroczych gór i cudownych miast, ale tylko te, które miały choćby rzekę pozostały w moim sercu. Bo ten mokry element jest dla mnie w życiu bardzo ważny. 
I kto by to przewidział wcześniej, że ja urodzona Lublinianka nie będę mogła żyć bez morza, które do 25 roku mojego życia widziałam tylko w czasie wakacji !!!

To są te piękne, niewyjaśnione niespodzianki naszego życia.



NAPIĘTE DĄŻENIE DO CELU NIE JEST ZDROWE

W dniu dzisiejszym często patrzę się na ten tak zapędzony świat i ciągłe, nie przewidziane zmiany w nim następujące.
Wszyscy od najmłodszych lat narzucają sobie w życiu napięty plan działania, wyznaczają cele do których chcą dojść lub które narzuca im rodzina czy społeczeństwo w którym żyją.



Tak jest zbudowany świat by w odpowiednim czasie pójść do szkoły, skończyć szkołę, pójść ewentualnie na studia czy w inny sposób starać się zapewnić sobie kwalifikację do później wykonywanej pracy. Rodzina naciska też na to by w "odpowiednim czasie" wyjść za mąż i posiadać dzieci by dziadkowie mogli się nimi cieszyć. Logiczną koleją rzeczy jest to by później w ciągu kilku lat posiadać ładny dom, samochód, dobrą pracę i przynajmniej raz do roku wyjeżdżać z rodziną na wakacje w ostatnich latach obowiązkowo gdzieś za granicę. 

To wszystko pięknie brzmi, ale nie zawsze jest to możliwe do zrealizowania w tak dokładnym porządku i terminie. Często wręcz my sami nie chcemy by w naszym życiu istniała taka kolejność. Każdy ma swoje marzenia, często są one inne od osób znajdujących się koło nas i każdy ma prawo do swojego sposobu życia. 
I to nie jest wcale powód do zmartwień lub załamań. To najczęściej następuję gdy zaczynamy porównywać swoję "osiągnięcia" życiowe z osiągnięciami innych i widzimy, że my jesteśmy "gorsi" ! A przecież to wszystko zależy od warunków w jakich żyjemy, od naszego dzieciństwa, stanu rodziny, od tego co sami w życiu chcemy zrobić, itp, itd. Nie należy zamartwiać się gdy jakiś nasz plan przedłuży się. Na wszystko potrzebny jest odpowiedni czas, miejsce i odpowiednia istniejąca sytuacja. Nie zawsze tak  po myśli to wszystko się składa. Czasami trzeba poczekać , a czasami trzeba się pogodzić z tym, że niektóre nasze plany musimy zmienić.

Nasze życie to nie praca w firmie w której co roku oceniana jest nasza efektywność i jak coś nam się nie powiedzie możemy być zwolnieni z pracy. Nasze życie należy do nas i nawet jak coś w danym czasie się nie sprawdzi to mamy czas przed nami i wszystko jest do zrealizowania i nawet do naprawienia w przyszłości. Po prostu często mówimy by nie marnować dni swojego życia na głupstwa choć i te często w życiu są potrzebne. Trzeba czasami dać sobie dzień wolny od wszystkiego, czy pozwolić sobie na dzień przyjemności dla samego siebie, a nie tylko dla innych.

O tym często zapominają ludzie nowszej generacji, którzy od dzieciństwa są zestresowani by sprostać wymaganiom innych w stosunku do nich. Czasami nawet bardzo wysokie ambicje powodują, że stawiamy sobie bardzo wysokie wymagania i szalone cele i kiedy ich nie możemy szybko zrealizować to wpadamy w depresję.

Zaczynają się problemy ze zdrowiem, szukamy pomocy u przyjaciół, w rodzinie, u psychologa czy w grupach konsultacyjnych i nasze życie zaczyna tracić blask i często sens. To nie jest najlepsze rozwiązanie. To często powoduje jeszcze większe stres bo zastanawiamy się, że nasza sytuacja musi być bardzo poważna żeby szukać pomocy u innych. 

To co wielu z nas jest potrzebne to po prostu rozluźnienie się, czyli relax w lubiany przez nas sposób i ponowne ustawienie w odpowiednim porządku  i szybkości realizacji wszelkich naszych planów.

To właśnie cenię sobie bardzo w mentalności Greków, że biorą życie takie jakim jest i dostosowują do niego swoje postępowanie tak by nie stresować się. Jak trzeba biec to się biegnie, ale jak trzeba iść wolno lub całkiem usiąść to się siada! Nie można walczyć z wiatrakami bo i tak tej walki się nie wygra. Lepiej cieszyć się wiatrem które one przynoszą.

Jak przyjechałam na Korfu przed wieloma laty taka postawa mnie wręcz denerwowała. Musiałam poznać mentalność tutejszej ludności, szczególnie tej żyjącej na wyspie by zrozumieć wiele spraw. Z biegiem lat zrozumiałam, że życie wolniej wcale nie znaczy życie gorzej. Często właśnie wolniejsze życie wiąże się z jakością życia,  gdy mamy czas i możemy się nacieszyć wszystkim co nas otacza. Bo często gonienie, za realizowaniem skrupulatnie opracowanych planów dotyczących naszej przyszłości zasłaniają uroki dnia codziennego, które dzisiaj są i jutro już może ich nie być. Dzisiejszego dnia już drugi raz nie przeżycie, a to co przyniesie jutrzejszy nie wiemy.