Translate

MÓJ PIERWSZY RODZINNY WYJAZD NA PLAŻĘ

Wielokrotnie wracam wspomnieniami do pierwszych lat mojego pobytu na Korfu . W tym czasie wiele mnie tutaj dziwiło . Tutejszy sposób życia był tak odmienny od tego w jaki sposób byłam w kraju wychowana.
Często życie tutejszej rodziny przypominało mi włoskie filmy Felliniego , które z pewnością znacie. 

 Obecnie zdaję sobie sprawę z tego , że przesiąkłam tutejszą atmosferą i to co kiedyś mnie dziwiło obecnie jest dla mnie czymś normalnym.

Pamiętam kiedy jako narzeczona , zaakceptowana przez całą rodzinę lubego chodziłam z liczną rodziną na kawę na Liston. Zawsze wtedy były jakieś okazję do śmiechu, Ciągłe tłumaczenie mi z greckiego co i jak było bardzo męczące , ale nie było innej rady. Bawiło mnie to , że liczna rodzina zajmowała połowę stolików w kawiarni😁
Większość rodziny znała tylko grecki lub trochę włoskiego co wychodziło z pochodzenia pradziadków.

Nie zapomnę mojej pierwszej wyprawy rodzinnej na plażę😁😁. 

To była jedna z moich pierwszych niedzieli na Korfu .

 Upał za oknem od samego rana informował , że w południe z pewnością dojdzie do 40 C !!!
Przyznam się , że uwielbiam ciepło , ale tak wysokie temperatury trochę mnie męczyły.

Raniutko spotkałam się z lubym myśląc , że pójdziemy do samochodu by skierować się do miejsca gdzie z całą rodziną , po raz pierwszy spędzimy cały dzień na plaży. 

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu dowiedziałam się , że nie pojedziemy samochodem , ale autobusem , który rodzina wynajęła. 

Co ? Jak ? Czy to będzie wycieczka ?

Jak wiecie rodziny w Grecji są dość duże. Tutaj mieliśmy tego bardzo dobry przykład. Tym bardziej , że przyleciała na wakacje rodzina z Australii po wielu latach i trzeba było ją odpowiednio ugościć. 
Rodzina zdecydowała się wynająć na przewóz w dwie strony autobus by nie jechać na oddaloną plażę wieloma samochodami. 
Z pewnością chodziło o wygodę dla wszystkich i o to , by panowie mogli w ten sposób wypić po obiedzie jedno lub dwa ouzo nie myśląc o drodze powrotnej.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w miejscu spotkania zgromadziła się duża liczba rodzinki w różnym wieku. Były osoby starsze, babcia w wieku 99 lat  ( na chodzie) , dość zaokrąglone ciotki z wieloma pakunkami, młode dziewczyny z dzieciakami na ręku itp. 
Jaka była liczba uczestników rodzinnej " wycieczki" - około 45 osób !!!  
Taka mała grecka rodzinka .....😃

Z tego wynikało , że ten rodzinny wypad na plażę zaczął zapowiadać się bardzo ciekawie.
Rodzina zaplanowała wyjazd całodzienny na plaże na południu wyspu w okolicach Argirades o nazwie Ag. Giorgios. Po drodze w autokarze było tak gwarno , że czułam się jak w ulu tym bardziej , że nic nie rozumiałam .  Z wyrazu twarzy mogłam jedynie zrozumieć , że wszyscy od rana dobrze się bawili.

Kilka mężczyzn z rodziny lubego ciagle go zaczepiało , coś mu mówiło pokazując na mnie w sposób jednoznaczny. Czułam , że na mój temat też prowadzone są rozmowy, nie wszystkie mi tłumaczone. Wiele uśmiechów w moim kierunku pokazywało , że jestem przez nich zaakceptowana i to , że wybraliśmy się z nimi , rodzinnie na plażę bardzo im się podobało.

Moje pierwsze wrażenie w Ag. Giorgios było bardzo pozytywne.

Wysokie zbocza , piaszczysta plaża , jeszcze wtedy niezagospodarowana i piekny błękit morza i nieba - Raj na ziemi.




Zatrzymaliśmy się obok tawerny znajdującej się tuż nad plażą.

Wszyscy spiesznie wysiadali z autokaru z tymi licznymi pakunkami , tak jakby jechali gdzież na kilka dni.

Ku mojemu zdziwieniu po pierwsze skierowaliśmy się do tawerny. 
Właściciel tawerny , z tego co zrozumiałam, poinformowany o naszym przyjeździe, dostawiał jeszcze brakujące do długiego szeregu stołów stoły tak by cała rodziną siadła przy jednym długim stole. 

Dla mnie to wyglądało na weselny stół, a nie miejsce na niedzielny rodzinny posiłek . 

Zaczęłam pytać się kiedy pójdziemy na plażę i wszyscy mi mówili SIGA SIGA , czyli POWOLI po grecku.

Okazało się , żę plan takiego wypadu jest określony. 

Zaczęto podawać kawę, chłodne napoje dla dzieci i drobne przysmaki do kawy wyglądające jak rożki z serem. 

Ja z niecierpliwością czekałam na moment kiedy pójdę na plażę, bo ciepłe powietrze uderzało mnie już w twarz i wcale na posiłek czy kawę nie miałam ochoty. 

Zastanawiałam się wtedy jak to jest możliwe , że ci ludzie tak od rana mają taki apetyt przy tym szalonym upale??!!!

Moje zdziwienie doszło do zenitu kiedy właściciel tawerny zaczął spisywać zamówienie na obiad??!!

Przecież była godzina 10.00 ?🤔 Czy my już od teraz będziemy jeść? Wszystko wewnątrz mnie wołało - ja nie chcę nic jeść !
Na szczęście okazało się , że to były tylko zamówienia na obiad na godzinę 13.00 tak by kuchnia tawerny miała czas na spokojne przygotowanie obiadu dla tylu osób, nie mówiąc już o innych turystach tam dodatkowo przybywających.

Ku wielkiemu zdziwieniu rodzinki ja dla mnie zamówiłam tylko sałatkę grecką i napój. Innych zamówień , jak zrozumiałam z zapisu kelnera , było moc.

Na szczęście zaczęliśmy się zbierać, pozostawiając drobne rzeczy przy stole i wszyscy zeszliśmy wąską dróżką na piaszczystą , piękną plażę. 

Przezroczysta , lazurowa woda była tak cieplutka , że czułam się jak w saunie. To było coś cudownego. Schowaliśmy  później głowy pod przywiezionym parasolem , bo plaża  była jeszcze w tym czasie niezorganizowana .
Zdziwiło mnie , że z chwilą gdy zeszliśmy na plaże , wiele z ciotek wyjeło z torebek różne owoce by namiętnie nimi karmić dzieci , tak jakby one od tygodnia nic nie zjadły. 

Przecież przed chwilą jadły na górze te rożki i piły napoje? 

Wyglądało na to , że wielu Greczynkom przebywanie na plaży było związane z ciągłym podkarmianiem ich latorośli.

Ja cieszyłam się słońcem i słuchałam tych greckich rozmów rodzinki jak nieznaną mi muzykę. 




Ciagle ktoś do nas podchodził. Coś mówił, śmiał się .

Mój luby tłumaczył mi, że krewni mu dokuczają i proponują mu pomóc ciągłym w nacieraniu moich pleców olejkiem do opalania...... 

Przyznam się , że była to bardzo przyjemna atmosfera. Często jednak zastanawiałam się jak kobiety z rodzinki mogą tak ciągle rozmawiać a nie leżeć spokojnie na słońcu. Wyglądało na to , żę są po prostu do tego przyzwyczajone. 
Ja czerpałam szczęście z każdego momentu na tej pięknej plaży w tak miłym towarzystwie.

Około 13.00 wszyscy zaczęli się zbierać zostawiając na plaży parasole , leżaczki, ręczniki itp.

To była pora na obiad. 

Zastawiony po brzegi stół czekał na nas wraz z uśmiechniętym kelnerem , który dopytywał się , czy jeszcze czegoś brakuje.

Wszyscy " rzucili się " na jedzenie tak jakby od tygodnia nic nie jedli. Ja z trudem mogłam wcisnąć w siebie tą sałatkę , bo dla mnie było za gorąco na jedzenie. Chciałam tylko pić dużo wody i to z lodem by była zimna. 

Rodzina ciągle na mnie zerkała i dziwiła się dlaczego nie jem. Pytali się wręcz czy może jestem chora lub może mi nie smakuje. Kiedy mój luby wyjaśniał , że dla mnie jest za gorąco na posiłek kiwali tylko głową ze zdziwieniem. Bo jak to po takiej kąpieli nie być głodnym ?

Siedzący z nami wujkowie uśmiechając się mówili , że jestem bardzo dobrym materiałem na żonę , bo mało jem i nie będę dużo kosztować w przeciwieństwie do ich żon które zastawione były licznymi talerzami z różnorodnymi smakołykami. 

Oczywiście żartowali!😄😄😄

Po obiedzie podano kawę. Kobiety zaczęły zbierać się by ponownie pójść na plażę. Panowie zostali w tawernie by pogadać i pograć w karty popijając ouzo czy zimne napoje. My też ponownie poszliśmy na plażę , a kiedy słońce zaczęło spadać wszyscy razem ponownie zebraliśmy się w tawernie. 
Okazało się , że panowie rozpoczęli tam śpiewy i atmosfera była bardzo rodzinna i przyjemna. Posiedzieliśmy jeszcze w tak wesołej atmosferze do wieczora .. Później przyjechał autokar by zabrać nas do stolicy.
W drodze powrotnej ciotki nadal rozmawiały , tak jakby jutro już nie było możliwości zobaczenia się. Wielu z panów spało i niektórzy wręcz chrapali. 
Późnym wieczorem dojechaliśmy do stolicy i przyznam się , że ten dzień będę zawsze pamiętała.

Ten grecki nastrój , zupełnie inne od naszych zwyczaje , spontaniczność i wesoły nastrój rodziny bardzo mi przypadł do gustu.

2 komentarze: