Chce sie z Wami podzielić moimi myślami na ten temat....
Są dwa rodzaje ludzi którzy wyjeżdżają z kraju . Z początku nikt nie wie, czy na stałe, no może mały procent z tych ludzi.
Większość ludzi wyjeżdza z kraju w poszukiwania lepszego miejsca do życia, lepszej pracy, lepszych warunków do życia , czy założenia własnej rodziny. Najczęściej nie mają takiej możliwości w kraju, ich charakter sprawia, że ciągnie ich do czegoś innego, nieznanego - chcą zrobić COŚ innego ze swoim życiem .
Gdy wyjeżdżają i są do tego w jakiś sposób przygotowani to sytuacja rodzi nadzieje na coś dobrego.
Mając propozycje pracy za granicą będąc jeszcze w kraju i zabezpieczone miejsce zakwaterowania sytuacja jest zupełnie inna. Najczęściej tak dzieje się z ludźmi z jakimś wykształceniem lub specjalizacją poszukiwaną za granicami kraju. Ci ludzie wyjeżdżając od początku wpadają w rytm nowej pracy, nowych warunków życia i jak to przynosi im satysfakcję i jak znajdują co szukali pod względem ekonomicznym - są zadowoleni i zostają na stałe mimo tego , że czasami mają chwile w których myślą o tym co zostawili w kraju, nadchodzi tęsknota do tego co mineło - to szczególnie w dni świąteczne kiedy rodziny gromadzą się przy stołach - przynajmniej w Polsce.
Jeśli wyjeżdżając z kraju jedzie się w ciemno, bez dobrej orientacji co się spotka i bez jakiegoś finansowego zabezpieczenia na pierwsze miesiące to sytuacja robi się trudna już od początku. Wtedy częściej myśli się o domu, o kraju, o znajomych którzy tam zostali i zaczyna się ta tęsknota o której często się mówi. Człowiek czuje się wtedy bardzo samotny i czuje się na obczyźnie.
Zupełnie inna jest sytuacja gdy wyjeżdża się by założyć rodzinę z osoba ukochaną , która jest innej narodowości. Jak wiecie serce to nie sługa i paszportu nie ma . Jak człowiek jest młody i jeszcze zakochany po uszy na wszystko patrzy zupełnie inaczej - gotowy jest nawet na księżyc wybrać sie z osoba ukochaną.
Tak było w moim przypadku. Mówili mi, że jadąc do Grecji mogę więcej stracić niż zyskać, bo miałam bardzo dobre perspektywy na przyszłość w kraju.
Miałam fajny dom, cudowną kochaną rodzinę , możliwości na dobrą pracę , ale zakochałam się ..... i wszystko poszło do góry nogami . Po prostu nic innego nie liczyło się poza faktem by być z moim lubym. Czułam wielką pustkę w około mnie, nic mnie wokoło nie cieszyło i po prostu nie mogłam dalej żyć bez niego.
Nawet moja mama mówiła mi : nie ma innego wyjścia , pobierzcie się w kraju i wyjeżdżaj, bez względu na wszystko, nawet na bosaka , ale jedz, bo inaczej nie wytrzymasz.
Jedyną przemyślana podstawą mojej decyzji było prawne opuszczenie kraju, mimo problemów z tym związanych (stan wojenny w Polsce) i dużej ilości formalności do załatwienia. Mówiłam - nie palę za mną mostów i jak coś nie pójdzie tak jakbym sama chciała zawsze mogę wrócić. Ale właściwie, szczerze mówiąc, w ogóle nie brałam tego pod uwagę - po prostu czekałam na to by wsiąść do samolotu i przylecieć na Korfu by być razem.
Nie oszukujmy się decyzja była wielka, ale moja własna i oczywiście konsekwencje tej decyzji całe moje. Nie mogę powiedzieć, że wszystko było różowe od początku. Wiele trudności związanych ze zmianą środowiska, z językiem , ze zmianą klimatu , innym sposobem życia - nawet początkowe braki w naszym nowym domu były zasłonięte w całości entuzjazmem , miłością i wielkim optymizmem obojga nas w tworzeniu naszego wspólnego życia .
Może dlatego młodzi ludzie łatwiej przystosowują się do nowych warunków w życiu i właśnie młodzi ludzie stanowią większy procent ludzi przemieszczających się i zmieniających na stałe miejsce zamieszkania.
Mnie osobiście to pomogło, przynajmniej na pierwsze 10 lat mojego początkowego pobytu na Korfu patrzyłam tylko w przyszłość i to z wielkim optymizmem i energią .
Jedyne trudne dni w roku to była wigilia, która w Grecji nie jest obchodzona tak jak nasza - w Polsce. To dla mnie do dnia dzisiejszego najtrudniejszy dzień w roku.
Jest to dla mnie dzień pełen sentymentu i wspomnień tego co mineło i już nie wróci, dzieciństwa, mojego domu rodzinnego z okresu dzieciństwa ( którego już nie ma) - czasu , który tak szybko mija.
Tego rodzaju tęsknota była jeszcze bardziej intensywna gdy żyła moja mama (tatę straciłam w wieku 18 lat). Jak żyje któryś z rodziców chcemy w te dni mieć go obok siebie, chcemy być blisko swojego rodzeństwa i ze swoją rodziną . Z biegiem lat gdy zakładamy własną rodzinę, dzieci rosną, rodzice umierają, sytuacja się zmienia.
Mówi się gdzie Twój dom tam Twoja ojczyzna.
W pełni się zgadzam . Głęboko w sercu mam mój kraj, w którym się wychowałam, który wraz z moimi rodzicami dał mi możliwość "zdrowo" patrzeć na świat. Zawsze gdy mówię coś o mojej ojczyźnie jestem dumna , że tam się urodziłam. Rosnę w oczach gdy w telewizji mówi się o czymś pozytywnym o Polsce. Boli mnie każda sytuacja , gdy coś negatywnego słyszy się o Polakach w kraju, czy tych którzy mieszkają w Grecji. Muszę tu nadmienić, że polscy emigranci w Grecji są bardzo wysoko cenieni, jako ludzie bardzo pracowici, spokojni i prowadzący bardzo rodzinny sposób życia.
Ja czuję , że mój dom jest tutaj - w Grecji na Korfu. Gdy mówi ktoś dom to Korfu i mój dom tutaj przychodzi mi na myśl. Równie dobrze czuję się w domu mojej córki w Anglii, czy w domach mojego rodzeństwa w kraju, ale mój dom jest tutaj.
Tak czułam od samego początku mojego tutaj pobytu - że wróciłam do miejsca, które jest dla mnie na tej ziemi. Tu mieszkam, tutaj założyłam moją rodzinę, tutaj mam większość moich znajomych - tutaj jest moje życie.
Od wielu lat utrzymuje ścisły kontakt ze znajomymi z dzieciństwa z kraju. Dzięki Bogu pojawił się internet i SKYPE i wiele osób ponownie odnalazłam i cieszę się , że ich nie straciłam. Zawsze zazdrościłam mężowi tego , że żyjąc w jednym miejscu ma bliskich kolegów z gimnazjum , z okresu wojska i nadal ma z nimi bardzo serdeczne kontakty - od wielu lat i ja z ich żonami .
Ja na Korfu mam znajomych od 1980 roku - tylko !!!
Za każdym razem kiedy podróżuję, po 7 dniach myślę o domu na Korfu , bo tutaj jest moje miejsce i do niego tęsknię.
Tęsknota za krajem jest w chwili gdy myślę o dzieciństwie, o moich rodzicach, o tym co mineło i już nie wróci. Wszystko pozostałe z biegiem lat zmieniło się. Nawet ukochane rodzinne miasto Lublin z roku na rok zmienia się i za każdym razem wracając tam widzę coraz bardziej urocze , ale mi już obce miasto - zupełne inne niż te które zostawiłam.
Ja czasami tęsknie za tym które kiedyś tam było , a nie tym dzisiejszym. Ale to chyba normalne. Gdybym wyszła za mąż za kogoś ze Szczecina i bym odwiedzałam Lublin raz na rok i jeszcze mniej - to byłoby zupełnie to samo, może mniej wiecej to samo.
Wydaje mi się, że jak chcemy we własnym domu zachować to co nam odpowiadało w domu rodzinnym - zwyczaje , sposób funkcjonowania rodziny itp to zawsze i wszędzie można to zrobić . W jednym miejscu i z jedną osoba wymaga to dużo wysiłku w innym przypadku mniej - ale wszystko zależy od nas.
Czasami pytają się, szczególnie panie jakimi mężami są Grecy ?
Wydaje mi się , żę wszędzie to zależy od kobiety , bo ona ustawia równowagę w rodzinie i ma to na co da sobie pozwolić . Tak sie dzieje w Polsce, to samo w Grecji , czy na Alasce.
Dodam, że Korfiacy mają bardziej europejską mentalność i tutejsze rodziny bardziej przypominają te europejskie z Włoch, Anglii, Francji , czy innych krajów europejskich. Inaczej jest na lądzie greckim, gdzie pozostałości 4,5 wieku tureckiej okupacji pozostawiły wiele w mentalności tamtejszej ludności.
Na Korfu jest bardzo dużo mieszanych małżeństw greko-angielskich, grecko - włoskich, grecko - francuskich itp. To pomaga w lepszej przystosowaniu się kogoś do nowych warunków w tutejszym korfiańskim społeczeństwie, które jest przyzwyczajone do obecności na wyspie wielu obcokrajowców z ciągu wielu wieków bogatej historii tej wyspy.
A to czy Grecy są dobrzy na męża to też - jak wszędzie gdzieindziej - sprawa szczęścia , bo wszędzie są ludzie i ludziska .....
Nie wiem czy się ze mna zgadzacie ???? Jak nie to chętnie o tym podyskutuję !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Inaczej jest na lądzie greckim, gdzie pozostałości 4,5 wieku tureckiej okupacji pozostawiły wiele w mentalności tamtejszej ludności." - to ja poproszę o wpis na ten temat, jeśli jeszcze nie ma, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis I nadsuniecie mi tematu na nowy artykuł.
UsuńPrzeczytałam i zgadzam się, tęskni się za domem z dzieciństwa , ale ten założony z rodziną jest tam gdzie miłość ♥️
OdpowiedzUsuńDokładnie!
Usuń