Translate

MÓJ GRECKI ŚLUB I PRZYGODY W CZASIE ZAŁATWIANIA GRECKIEGO OBYWATELSTWA



Dawno temu.... przed ponad 40 laty kiedy po ślubie cywilnym w kraju przyjechałam z mężem Korfiatem na Korfu miałam tylko miesiąc czasu do załatwienia formalności legalizacji mojego zamieszkania w Grecji, bo moja visa była tylko na miesiąc.

W tym tak krótkim czasie musiałam załatwić wszelkie formalności związane z otrzymaniem greckiego obywatelstwa i greckiego dowodu osobistego.

W tamtych czasach po ślubie z Grekiem można było od razu otrzymać obywatelstwo greckie .....oczywiście po załatwieniu wszelkich formalności.

Ja byłam bardzo uparta w tej sprawie i za wszelką cenę chciałam zacząć moje nowe  życie na Korfu mając obywatelstwo greckie i polskie. Był to okres kiedy Grecja była poza Unią Europejską , Polska też , więc wszystko było bardziej skomplikowane.

Częściowo przygotowana byłam do walki z tymi trudnościami już w kraju, po ślubie cywilnym w Lublinie zaczęłam zbierać wszelkie dokumenty, które mogłyby mi się przydać w Grecji. Oczywiście trzeba było je przetłumaczyć w Ambasadzie Greckiej w Warszawie. To mógł zrobić tylko przysięgły tłumacz ambasady - oczywiście za słoną wtedy dla mnie opłatą.

Tak przyjechałam na Korfu pełna marzeń i chęci do rozpoczęcia nowego życia , w nowym kraju, w nowym środowisku - ze wszystkim nowym.

Oczywiście jak człowiek jest młody (25 lat) i po uszy zakochany zawsze patrzy na to wszystko inaczej, wszystko wydaje mu się proste, łatwe do pokonania. Tak i ja po pierwsze zaczęłam szybkie przygotowania do ślubu kościelnego tutaj na wyspie .
W tym okresie czasu ślubu cywilnego w Grecji nie było, więc dla Grecji byłam jeszcze panną do wzięcia. Dopiero po ślubie w tutejszym kościele prawosławnym otrzymywałam prawo do załatwiania mojego obywatelstwa greckiego,  które dawało mi automatycznie prawo do pozostania na Korfu - legalnie. Przypomnę Wam, że był to okres stanu wojennego w Polsce, telefonów nie było, możliwości kontaktów z rodziną w Polsce również. I tak odbył się mój ślub kościelny na Korfu - bez mojej rodziny - bo nie mogła wyjechać z kraju, nawet bez możliwości rozmów telefonicznych z mamą - bo wszystko było zamknięte.

O tym, że mój ślub w Grecji odbył się moja rodzina dowiedziała się z wysłanego przeze mnie telegramu - ale czasy !!!!!

Mój ślub odbył się na Korfu w towarzystwie licznej rodziny mojego męża w przepięknej prawosławnej katedrze tej wyspy do której prowadziło wiele schodów.... marzenie wielu dziewcząt.  Do kościoła zaprowadził mnie ukochany przeze mnie wujek męża. Światków miałam aż czterech, byli to najlepsi koledzy mojego męża.  Piękna suknia z bardzo długim welonem trzymanym przez 2 dziewczynki z rodziny - wszystko wymarzone , ale..... bez mojej rodziny !

Po ślubie z którego mało rozumiałam , bo oczywiście wszystko było po grecku, więc czułam się jak na tureckim kazaniu, pojechaliśmy wszyscy do malowniczego miejsca na wyspie gdzie odbyło się wspaniałe wesele . Była to restauracja znajdująca się na szczycie wzniesienia nad miejscowością Pelekas z której, do dzisiaj się to mówi, ogląda się jeden z najpiękniejszych zachodów słońca na wyspie.

Były tańce do rana, śpiewy , dużo dobrego wina greckiego ,  dobre jedzenie , ciepła atmosfera  - zabawa do samego ranka , ale bez mojej rodziny . Czasami jak o tym myślałam łzy po policzkach mi płynęły. Pocieszałam się tym, że miałam dużo zdjęć ze ślubu robionych przez bardzo dobrego fotografa- naszego znajomego. Myślałam o tym , że przynajmniej rodzina będzie mogła zobaczyć to wszystko na zdjęciach. Chciałam je wysłać do domu jak najszybciej!  Zdawałam sobie też sprawę z tego , że dokładnie jak ja mój mąż był w podobnej sytuacji na naszym pierwszym ślubie - cywilnym - w Polsce. Na temat przygód związanych z naszym ślubem w Polsce piszę w innym artykule.  Bo był to stan wojenny w kraju i nikt z jego rodziny i znajomych nie mógł przylecieć.
O marzeniach o ślubie z dwoma rodzinami jednocześnie trzeba było zapomnieć. Nawet czasu na podróż poślubną nie było bo trzeba było biegać i załatwiać formalności związane z moim greckim obywatelstwem.

I tak po kilku dniach pełni szczęścia czekał mnie bardzo zimny prysznic.

W ratuszu korfiańskim poinformowano mnie, że papiery, które przywiozłam nie wystarczają, że potrzebne są jeszcze 4 inne!  Myślałam,  że umrę ze zmartwienia bo nie sądziłam,  że w czasie będe mogła je otrzymać. Tutaj moja rodzina w Lublinie i mój ukochany brat w Warszawie zadziałali bardzo zorganizowanie - za to zawsze im jestem bardzo wdzięczna. Po przewiezieniu papierów do Warszawy, przetłumaczeniu ich w ambasadzie brat przysłał mi je expressem na Korfu - ja musiałam polecieć do Aten do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych by je zalegalizować i szybko dowieźć na czas na wyspę.  Zaniosłam je do ratusza dzień przed terminem !

 Pani z biura popatrzyła się na nie, pokiwała głową i powiedziała , że właściwie zapomniała mi powiedzieć o jeszcze jednym dokumencie który powinni mieć !!!!!!!!!!!!!!!!!

Miałam ochotę uciąć jej głowę - zamordować ją ! Mówiła to z takim lekceważeniem ! Dla mnie była to sprawa życia lub śmierci , a ona ziewając , znudzona prac mówiła  mi,  że o jednym dokumencie zapomniała. Wściekłam się, a nie zdarza się to często . Ale jak dochodzę do tego stanu trudno mnie jest powstrzymać. Oczywiście zaczełam krzyczeć - po polsku. Nikt nic nie rozumiał , tylko mąż starał się mnie uspokoić. Wtedy jak zawsze w takich sytuacjach staram się uspokoić i logicznie pomyśleć, że z każdej sytuacji znajdzie się wyjście. Zdecydowałam się poruszyć góry i morze i  poszłam do burmistrza miasta . Na moje szczęście był u siebie w biurze i mimo tego, że nie było umówionego spotkania sympatyczna pani z sekretariatu, na szczęście dla mnie, znająca angielski, po moim opowiadaniu , pozwoliła mi sie z nim zobaczyć. Jak to się mówi "gdzie diabeł nie może - wyślij kobietę".

I tak po rozmowie z burmistrzem , wyjaśnienia mu sytuacji i bardzo miłej z nim rozmowie - nawet o stanie wojennym w Polsce, na jego specjalne zlecenie  ten dodatkowy dokument miałam dostarczyć w ciągu następnego miesiące, ale jednocześnie rozpoczęła się procedura załatwiania greckiego obywatelstwa. Chodziło o tą datę załatwiania formalności by wszystko było legalne. 
 Tak do dnia dzisiejszego mówię , że w Grecji wiele drobnych spraw mogą być szalona przeszkodą w różnych sytuacjach , a wielkie sprawy - mając znajomości - można bardzo szybko i łatwo załatwić. Tak było wtedy - 40 lat temu. Teraz sytuacja uległa nieco zmianie , ale nadal w Grecji walczymy z biurokracją i nadal walczymy z załatwieniem spraw po znajomości.

 Czy jesteśmy na dobrej drodze to następne lata pokażą.........

4 komentarze:

  1. Dlaczego nie ma zdjęć ze ślubu i wesela ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia były robione dawno i jakość ich jest nienajleosza. Czasami ogląda je w albumie, to nasze prywatne momenty.

      Usuń
  2. W Polsce też biurokracja;potrzebne znajomości i duże pieniądze,aby coś szybko i konkretnie załatwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę by była taka jak w Grecji!!!

      Usuń