Translate

MOJA WYJĄTKOWA RODZINNA WIGILIA W POLSCE



Co roku przed świętami zdajemy sobie sprawę z tego, że czas mija, sytuacje w około nas zmieniają się - niektóre kochane osoby odchodzą, inne rodzą się by powiększyć grono rodzinne. 
W takich dniach bardzo często zastanawiam się nad tym, które ze świąt Bożego Narodzenia w moim życiu były najpiękniejsze, wyjątkowe i zawsze będę je mile wspominać. Segreguję je w myślach i wybieram te najistotniejsze.

Osobiście bardzo często wracam pamięcią do moich pierwszych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w kraju po 7 latach stałego pobytu na Korfu. Był to rok 1989 kiedy zdecydowaliśmy się rodzinnie spędzić święta w Polsce by moja wtedy 6 letnia córka miała okazję poznać moją całą rodzinę i bym miała okazję pokazać jej skrawek mojej ojczyzny. 
W tym wieku już mogła wiele zapamiętać i była to ostatnia szansa miesięcznego pobytu w Polsce przed rozpoczęciem przez nią szkoły podstawowej na Korfu. W Grecji nie ma długiej przerwy zimowej, ale 3 miesięczne wakacje letnie.

Był to bardzo istotny okres mojego życia - pierwszy raz podróżowałam z mężem i moim dzieckiem do mojego rodzinnego domu w Polsce. Byłam tym bardzo wzruszona wiedząc też o tym , że moja mama będzie w te święta wyjątkowo szczęśliwa - planowaliśmy spotkanie wigilijne całej rodziny .

W pierwsze dni spacerując po Lublinie oglądaliśmy moje rodzinne miasto - Lublin, zobaczyłam wiele zmian, wszystko wydawało mi się  nowe, czasami wręcz obce - po 7 latach moje tutaj nieobecności.

Nasza rodzinna wigilia odbyła się w domu mojej siostry. Przygotowania do tego wieczoru trwały kilka dni .

Ja z mojej strony znając dość trudną na rynku sytuację tamtejszego okresu czasu w kraju przywiozłam wiele drobnych prezentów dla wszystkich członków rodziny oraz bardzo duża ilość kolorowych, złotych, srebrnych papierów do opakowania prezentów i wiele kokard różnokolorowych by pięknie ozdobić prezenty choinkowe. Przez dwa dni przed wigilia chodzliśmy też po sklepach w Lublinie by dokupić dodatkowe prezenty - wszystkie te które nam się podobały i wydawało się nam, że sprawią radość członkom mojej rodziny. Wyboru dużego nie było - przypominam, że były to lata dość trudnego okresu w kraju. My jednak ze względu na dużą różnicę wymiany dewizowej drachmy na złotych mieliśmy możliwość nie myśląc o cenach kupować wszystko to co nam się podobało.Chcieliśmy dać dużo szczęścia wszystkim bliskim i zarzucić ich wieloma prezentami , tymi których nie miałam okazji im dać przez tyle lat będąc w Grecji w okresie świąt.

Nigdy nie zapomnę tego jak w przeddzień wigilii zajęło nam cały dzień pakowanie tego wszystkiego, rozdzielanie i podpisywanie prezentów. Były to niezapomniane chwile mojego życia, bo wiedziałam,  że sprawię tym dużo radości moim bliskim. Nazbierało się tego dość dużo, więc by to przewieźć do mojej siostry potrzebna była duża walizka.

W wieczór wigilijny pojechaliśmy do siostry taksówką , ponieważ odległość dzieląc mój dom rodzinny od domu siostry była dość duża i dodatkowo trzeba było zabrać ze sobą tą walizkę z prezentami. Wsiadając do taksówki zaczęłam jak zwykle pogaduszki z taksówkarzem, który pytał się nas skąd przyjechaliśmy, jak wygląda życie w Grecji itp. Ja z mojej strony pytałam się jego o sytuację w kraju i jak mu się żyje. Taksówkarz okazał się bardzo sympatycznym czterdziestolatkiem , który miał trójkę małych dzieci i bardzo szczęśliwą rodzinę. Mieliśmy okazję na ten temat pogadać bo nasza trasa była dość długa.

Ciągle wtedy miałam uczucie niesprawiedliwości, że w moim kraju ludzie pracując uczciwie nie mogą zapewnić sobie niezbędnych środków do życia ze względu na istniejącą wtedy sytuacje ekonomiczna w Polsce. Ceny na wszystko w kraju, z przeliczeniem na drachmę były wielokrotnie niższe dla mnie, przy mojej greckiej pensji, ale dla większości Polaków żyjących w kraju była to bardzo trudna sytuacja.

Wtedy wpadłam na pomysł zrobienia dobrego uczynku. Chciałam zapłacić taksówkarzowi za trasę tyle ile bym za nią zapłaciła w Grecji w drachmach. Różnica była bardzo istotna !

 Kiedy dojechaliśmy powiedziałam taksówkarzowi, że to dzień wigilijny i ja chcę mu zrobić prezent dla niego i jego rodziny i zapłacić za trasę tak jak pomyślałam. Ten młody człowiek był tym bardzo zaskoczony i mi odmówił kategorycznie mówiąc , że nie może tego przyjąć bo po pierwsze jego żona mu w to nie uwierzy- bo nie ma już Świętych Mikołajów, po drugie - nie chce myśleć o tym , że będzie ponownie czekał na tego rodzaju "cud", że za jedną trasę otrzyma pieniądze które zarabia pół miesiąca i to sprawi , że będzie się czuł nieszczęśliwy !!!!!! Byłam tym jego tłumaczeniem zaskoczona. Starałam się mu wytłumaczyć moja intencję, ale bez skutku. W końcu naszej dyskusji taksówkarz po otrzymaniu zapłaty za trasę  zgodził się tylko na przyjęcie dodatkowych symbolicznych pieniędzy na prezenty dla jego dzieci. Tej sytuacji nigdy nie zapomnę.


W wieczór wigilijny zebraliśmy się wszyscy razem - moja mama , siostra , bracia , żony, mężowie i nasze dzieci . Było nas dość dużo, ale pierwszy raz spotkaliśmy się po latach przy stole wigilijnym w towarzystwie naszych nowo założonych rodzin i naszej mamy. Poprzedni taki moment był przed wieloma laty w naszym rodzinnym domu gdzie przy stole siadaliśmy w czwórkę, o wiele młodsi z naszymi rodzicami.

 Tego dnia na stole było też puste nakrycie, jak tradycja nasza naszej rodziny wymagała . Przeważnie mówiło się , że to nakrycie jest dla jakiejkolwiek osoby, która w wieczór wigilijny przyjdzie niespodziewanie do domu. Dla nas to puste nakrycie było zawsze dla naszego ukochanego taty, którego nam bardzo brakowało , szczególnie w te wyjątkowe chwile rodzinne.

Przed posiłkiem nie zabrakło dzielenia się opłatkiem. Tradycja w Polsce i tradycja w moim domu. Składaliśmy sobie każdemu z osobna życzenia i nigdy tej chwili nie zapomnę. Atmosfera była bardzo wyjątkowa.

Oczywiście nie brakowało typowych dań świątecznych tego dnia - śledzi różnego rodzaju, barszczu z uszkami, pierogów z kapusta i grzybami , czy karpia . Ja czułam sie niesamowicie szczęśliwa , że ponownie mogę to przeżywać  i to mając obok mnie mojego męża i córkę.

 W pewnych momentach "łapałam" moją mamę na tym , że miała łzy w oczach . Kiedy się jej spytałam : Mamusiu dlaczego płaczesz , moja mama odpowiedziała mi , że płacze ze szczęścia czując jednocześnie , że to pierwsza i ostatnia taka nasza wigilia - to mówiła jej intuicja i niestety, miała rację

Była to moja ostatnia wigilia spędzona z moją ukochaną mamą. Była to też moja JEDYNA wigilia spędzona w Polsce z mamą , z moim rodzeństwem i jednocześnie z moją grecką rodziną - moim mężem i moja córką.

 Niezapomniane chwile....

Po posiłku nastąpiło dawanie prezentów które znajdowały się pod choinką. Dzieciaki szalały ze szczęścia. Czekały na ten moment od chwili gdy prezenty znalazły się pod choinką. Podchodziły do niej by odczytać imiona na tych kolorowych paczkach i oczy im się ze szczęścia świeciły. Pamiętam, że przywiozłam wile małych kolorowych parasoli dla dzieci i były nimi zachwycone. Tyle radości w jednym dniu ! Czułam się bardzo szczęśliwa, że mogłam te święta spędzić z moją rodziną i moja ukochaną mamą.  Było wiele śmiechu  żartów, niezapomnianych chwil ....

Tak minął ten jedyny w swoim rodzaju wieczór wigilijny mojego życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz