Paluszki już w dużej ilości popieczone !!!
W święta Bożego Narodzenia w moim domu są one postawione na centralnym miejscu na świątecznym stole. !!!!
Święta Bożego Narodzenia na Korfu w mieście są obchodzone bardzo uroczyście , wiele się w mieście dzieje . Cały miesiąc jest pełen różnego rodzaju koncertów światecznych , miasto jest pełne ludzi robiacych pośpiesznie zakupy lub tych którzy na spokojnie siedzą w kawiarniach i pija kawę wygrzewając się jak koty na słońcu .
W dni świąteczne jednak miasto pustoszeje . Wiekszość mieszkańców miasta siedzi w domach , przy rodzinnych stołach i tylko po południu w kawiarnach można zobaczyć pewien ruch. Wielu z nich wyjeżdżają też do swoich domów na wsiach by spedzić święta z mieszkającą tam rodziną czy rodzicami.
Tak jak to się dzieje w większości miast mieszkańcy stolicy gromadzą się głównie z rodzinami by świętować Boże Narodzenie , każdy w swoim gronie dobrze znanych osób. Miałam okazje to poznać mieszkając wiele lat w stolicy Korfu.
Na wsiach ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej....
W 2006 roku postanowiliśmy z mężem zmienić totalnie tryb naszego życia. Mąż już przeszedł na emeryturę , ja zrezygnowałam z całorocznej pracy by mieć wiecej czasu dla mnie i dla nas. Zdecydowaliśmy się przeprowadzić na wieś i mieszkać na stałe na wsi w rodzinnym domu męża mającym ponad 200 lat.
Bardzo duża zmiana !
Dom odrestaurowaliśmy , co nadmienie , kosztowało nas dużo pieniędzy i nerwów związanych z poganianiem tutejszych pracowników do pracy. W ten sposób z pełnymi wygodami zaczeliśmy bardzo spokojny tryb życia , w górach , 27 km od stolicy , z widokiem na gaje oliwne i morze otaczajace Korfu.
Raj na ziemi jak sie ktoś sam na to zdecyduje po głębokim przemyśleniu i nie jest do tego zmuszony - to podstawowy warunek !!!
My mamy tyle własnych zainteresowań , że czas całego dnia wypełniony jest w zupełności - mąż głównie zajmuje się naszą winnicą i ogrodem , czasami oliwkami , a ja fotografią , malarstwem i zajęciami domowymi , na które przez wiele lat pracując cały rok intensywnie w turystyce nie miałam wcale czasu. Często , dodatkowo , pomagam w pracach na winnicy i w gajach oliwnych by się pogimnastykować i pogimnastykować oddychając czystym górskim powietrzem.
Od kilku lat mam na wszystko czas!!!
Bo nawet w lecie po przejściu na emeryturę mamy nareszcie wiele czasu na plażę , kąpiele w morzu w różnych miejscach na Korfu , często zachowując się jak turyści na naszej wyspie.
I tak wracam do świąt. Kiedy zliżały się święta Bożego Narodzenia mój małżonek mówił mi : Zobaczysz - będzie fajnie - zupełnie inaczej niż w mieście !!! Nie wyjaśniał mi tego trzymając mnie podekscytowaną ....
Co ja zobaczę???
W nasze pierwsze święta na wsi jak zawsze zorganizowałam moja polko - międzynarodową wigilię dla rodzinki i kilku naszych najbliższych znajomych. Zmian z tym co robiłam do tej pory nie widziałam - jak zawsze było wesoło , nie brakowało gitary, znajomych , uśmiechniętych twarzy i oczywiście dużo dobrego jedzenia.
Następnego dnia , w pierwszy dzień świąt przy stole zgromadzila sie rodzina i upiekliśmy w piecu za podwórku ogrzewanym drzewem z oliwek baranka z ziemniakami bardzo dobrze przypatroszowanego przyprawami korfiańskimi z mojego ogródka i z mojej suszarni. Nie zabraklo też pieczenia mojego wieloziarnistego ciemnego chleba - bo bez chleba Grecy do stołu nie siadają !!!
Zabawa trwała na całego kiedy zaczynałam sie przygotowywać do podawania słodkości - polskich paluszków, babki drożdzowej i greckich melomakarona i kurabiedes. I tu małżonek mi powiedział. Zapakój to - idziemy !?????
Gdzie , jak , dlaczego???
Wszyscy ubraliśmy się i trzymając w rękach te słodkości wszyscy poszliśmy do sąsiadów. Tam przy stole siedziała duża grupa ludzi, część zupełnie mi nieznanych , śpiewali , jedli i popijali wino. Znalazło się natychmiast miejsce dla nas wszystkich i zabawa toczyła się dalej. Trwalo to chyba godzinę gdy nagle pani domu powiedziała - zbieramy się - idziemy !!!!
Weszłam z uśmiechem na twarzy w ten znajomy mi już rytm....
Spakowaliśmy część babki , po paluszkach nic nie pozostalo - jak zwykle . Sąsiadka zabrała całą miednicę loukoumades i wyruszyliśmy do oddalonego o 500 metrów domu innego sąsiada.
On wcale sie nie zdziwił gdy nas zobaczył. Zapytał sie jedynie dlaczego się tak spóźniliśmy . I wszystko zaczeło sie od nowa. Poczęstunek, wino, domowej roboty wódka , ouzo , słodycze i oczywiście dużo śpiewu . Mieliśmy już w towarzystwie 4 gitarzystów i jednego pana z siąsiedniej wsi, który świetnie grał na skrzypcach. Zabawa toczyła sie na całego do wczesnych godzin rannych...
Oczywiście nie zabrakło tańców. W pewnym momencie błyskawicznie odstawiono na bok stoły , zwinęto dywany i zabawa była na całego do samego świtu .
Pierwszy raz w życiu miałam okazję coś takiego przeżyć !!! To było coś wspaniałego !!!
Dużo ludzi , nie tylko rodzina, nie tylko znajomi - znajomi znajomych - wszyscy razem świetnie się bawiliśmy . Każdy coś przyniósł , każdy śpiewał, tańczył tak jakbyśmy się wszyscy od lat znali.
Tutaj można było zrozumieć Greków , którzy umieją się bawić , razem mile spędzać czas. Wcale nie potrzebne są oficjalne zaproszenia, uroczyste stoły i bardzo wyszukane , kosztowne jedzenie.
Wystarczy chcieć !!!
Jak tutaj się mówi : Wszyscy dobrzy w naszym domu się mieszczą.
Byliśmy jeden na drugim, nie było dużo miejsca do siedzenia , część z nas siedziała po prostu na schodach prowadzacych na pierwsze piętro. Ale nikt nie zwracal na to uwagi - dobre towarzystwo i dobra muzyka miała najwieksze znaczenie. ....
Jak będzie w tym roku ???
Mamy kilka młodych rodzin ktore w okolicy zdecydowały się zamieszkać i już wiemy , że chca wziąść udział w tym świątecznym zwyczaju na wsi korfiańskiej . Z pewniścia bedzie fajnie .
Ja z moje strony muszę przygotować o wiele większa ilość paluszków , które wszystkim smakują i które są świetnym dodatkiem do wina, ouzo czy wódki o każdej porze dnia i nocy .
PS. Nastepna porcja paluszków wyszła z piekarnika .....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz