Za oknem wieje bardzo silny wiatr .
Czuję się jak na statku na morzu w fortunie. Komin kominka aż świszczy ! Deszcz wali silnie w szyby , więc wtulam się więcej w kanapę i jestem szczęśliwa , że w domku cieplutko i z kuchni dochodzi zapach pieczącego się placka z dyni. Wieczór zapowiada się mile i nagle niespodzianka !!! Po wielkim piorunie gdzieś obok gaśnie światło !
Na szczęście jesteśmy do tego tutaj w zimie przyzwyczajeni . Wszędzie w domu mam świece przygotowane na wszelki wypadek. Staram się w takich chwilach tą sytuację zmienić w okazję do romantycznego wieczoru przy kominku .
Na wsi to jest możliwe, wszystkie domy mają kominki, więc w takiej sytuacji nie ma problemu z ogrzewaniem mieszkania - co jest bardzo istotne nawet tutaj. Na Korfu nie jest tak zimno, ale jest bardzo wilgotno, więc ciepło w domach jest niezbędne.
I tak tylko cierpliwość może nas uratować i po prostu zmieniamy plany na wieczór - romantyczna kolacja przy świecach i ewentualnie jakiś koncert muzyczny z radia na baterię ....
Pamiętam jak w ubiegłym roku w dniu moich greckich imienin , 9 grudnia, miałam w domu gości - około 25 osób i nagle zgasło światło. Nie było światła cały wieczór, miałam wiele problemów z organizowaniem stołu i przygotowaniem posiłku, ale przyjęcie odbyło się i nigdy go nie zapomnimy. Było, mogę powiedzieć jeszcze fajniej, gitara, śpiew, kominek pełen drzewa i zabawa do rana, bo wszyscy ci którzy mieszkali w mieście bali się wracać do domu , w nocy i przy tak złej pogodzie. Tylko ci którzy mieszkali w sąsiednich wioskach odjechali późno w nocy . Nad rankiem pozostała część gości zasnęła w salonie na kanapach, inni spali gdzie się dało w dwóch dodatkowych sypialniach. Ale jestem pewna, że wszyscy te moje imieniny bardzo mile wspominają i pamiętają.
Jak mieszka się w górach z dala od miasta wszystko to może się wydarzyć. Do miasta nie tak daleko, bo tylko 27 km, ale około 80 serpentyn by zjechać na dół do głównej drogi to szczególnie po 2 - 3 kieliszkach naszego wina sprawa nie do pokonania.
W takich sytuacjach przypominam sobie to wspaniałe video o rodaku który zakupił wspaniały domek w górach w Karkonoszach - z pewnością wiecie o którym mówię.
Ja jednak nie grymaszę, mnie osobiście mieszkanie w górach bardzo się podoba.
Kiedy po 25 latach mieszkania w mieście zdecydowaliśmy się z mężem przenieść na stałe w góry do odrestaurowanego rodzinnego domu mężą, który liczy sobie ponad 200 lat, trochę się nad tym zastanawiałam. Szybko jednak doszłam do wniosku że była to słuszna decyzja.
Tylko te niespodzianki zimowe , kiedy gaśnie światło , czy brak jest wody denerwują mnie. Tym bardziej, że ekipy reperujące problem zawsze dojeżdżają z opóźnieniem . A jak coś się dzieje w week-end - trzeba czekać na nie do poniedziałku.
I tak jak za Waszym oknem wieje wiatr , pada śnieg i jest zimno - niech Was to nie martwi . Każda pogoda jest dla nas. Dobrą pogodę musimy mieć w naszym sercu i wtedy wszystko jest OK.
Czasami z niespodziewanych trudności warto się pośmiać i po prostu dostosować się do nowych warunków. Tylko spokój może nas uratować. Żadne grymaszenie, szczególnie panów - w takiej sytuacji nic nie zmieni, może tylko spowodować dodatkowe zdenerwowanie i nawet doprowadzić do kłótni . Po co ? Nie warto.
Ktoś kiedyś powiedział : uśmiechnij się - jutro będzie lepiej i tak trzeba do takich sytuacji podchodzić. Zobaczymy kiedy ponownie będę miała prąd???
W zimie mieszkając w górach na Korfu musimy spodziewać się takich sytuacji i po prostu przygotować się do nich.
Dokładnie tak,Anno
OdpowiedzUsuńKiedyś w kryzysie,moim, koleżanka fraszkopisarka powiedziała mi"Gabi, zawsze powtarzaj sobie *uśmiech dnia to ja* i tego się trzymam.Aniu,podobnie odbieramy świat.Serdecznosci dla Was:-)